piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział 10

Nasz słodki pocałunek przerwał dźwięk mojej komórki. Z cichym pomrukiem odsunęłam się od blondyna, którego mina mówiła: '' Kocham cie i nienawidzę jednocześnie''. Wcale mu się nie dziwiłam, sama w tej chwili się nienawidziłam. Odszukałam wzrokiem telefon. Leżał na podłodze niedaleko kanapy, na którą ciężko opadł chłopak. Podniosłam dzwoniące urządzenie i przytknęłam je do ucha.
-Halo? - Spytałam z irytacją, czując się coraz gorzej.
-Blue! Kurwa mieszkasz tam zaledwie drugi dzień, a już są na ciebie skargi. Czy możesz się przestać zachowywać, jak szczyl? - Powoli wypuściłam powietrze z płuc i usiadłam na podłodze, wpatrzona w tył czarnej kanapy.
-Cześć mamo. Tak mi też dzień mija świetnie. W ogóle co tam u ciebie? Jak Ethan? Nadal jest nagim gościem w naszej kuchni?
-Nie zmieniaj tematu. Jesteś rozpieszczonym bachorem. Może zamiast wynajmować ci apartament powinnam cie posłać do jakiegoś ośrodka dla trudnej młodzieży. - Łzy stanęły mi w oczach. Chciałabym mieć normalną matkę, a nie taką jebaną sukę, ale może dostajemy od życia to na co zasłużyliśmy. Ja najwidoczniej nie jestem zbyt dobrym człowiekiem.
-Tak też się nad tym zastanawiam. Na pewno gdyby tatuś zapłacił odpowiednią sumę, to by mnie przyjęli. A właśnie wrócił do domu czy nadal ma cie w dupie? Bo mam nadzieje, że to drugie.
-Milcz! - Warknęła. -Jeszcze raz ktoś z recepcji zakłóci mój spokój z twojej winy to pożałujesz.
-Uuu boje się.
-Blue obiecuje ci, że się doigrasz.
-Trzymam cie za słowo. - Zakończyłam połączenie i rzuciłam telefonem z całej siły o podłogę, aż rozpadł się na części. Schowałam twarz w dłonie i pozwoliłam popłynąć łzą. Po chwili poczułam rękę Max'a na kolanie. Chciałam się do niego przytulic i rozpłakać, jak małe dziecko, ale tylko szybko wytarłam słone krople i uśmiechnęłam się.
-Co jemy? - Spytałam wstając z podłogi.  Blondyn spojrzał na mnie smutno.
-Nie chcesz o tym pogadać?
-Ale o czym? - Ruszyłam w stronę sypialni.
-Blue wiesz, że problemami najlepiej dzieli się z przyjaciółmi. - Odwróciłam się na pięcie i posłałam mu rozbawione spojrzenie.
-Ale jakie problemy? Głuptasie moje życie jest wspaniałe! - Krzyknęłam entuzjastycznie i zamknęłam za sobą drzwi. Uśmiech niemal natychmiast znikł z mojej twarzy. Z szafy wyjęłam jeszcze spakowaną walizkę zaczęłam wywalać z niej ciuchy szukając czegoś na dzisiejszy dzień. Padło na białą bluzeczkę na ramiączka, a na to koszulę również białą. Czarne szorty z wysokim stanem i sandały na koturnie. Gdy kończyłam robić makijaż ktoś zapukał do drzwi. Usłyszałam, jak Max wita przybyłego, ale nie wpuszcza go do środka. Krótka rozmowa i znów cisza. Wyszłam z sypialni. Chłopak stał przy szafce kuchennej, wypakowując na jej blat zamówione przeze mnie zakupy.
-Pisała do mnie Marica. Chce byś do niej zadzwoniła. - Pokiwałam głową i chwyciłam torebkę. - Wybierasz się gdzieś?
-Tak. Jeżeli chcesz to możesz zostać.
-Gdzie? - Uśmiechnęłam się blado.
-Muszę załatwić coś na mieście. Pa słodziaku.

Stanęłam na moście i spojrzałam w dół. Woda wyglądała tak zachęcająco, że miałam ochotę skoczyć. Wystarczyło przejść przez barierkę, jeden krok i po wszystkim. Ciekawe ile osób płakałoby na moim pogrzebie. Pewnie niewiele. Wyciągnęłam papierosa z torebki i szybko go zapaliłam. Może dzięki papierosom szybciej umrę. Rozejrzałam się dookoła, a w tłumie spostrzegłam idącą w moją stronę Marice. Coś ściskało mnie w żołądku. To coś podpowiadało mi, że nie będzie to moja najmilsza rozmowa z przyjaciółką. Jej mina mówiła wszystko. Podeszła do mnie szybkim krokiem i wymierzyła mi policzek.  Zacisnęłam oczy ze zrozumieniem, a gdy odsunęłam się trochę zaciągnęłam się i wypuściłam dym za nim zaczęłam.
-Rozumiem, że mi się należało. - Parsknęła złowrogo, opierając się o barierkę.
-To świetnie, że rozumiesz, bo powinnam zrzucić cie z tego mostu.
-Nie mam nic przeciwko, tylko powiedz za co, bo krucho z moją pamięcią.
-Bo jesteś głupią, lekkomyślną idiotką.
-I wszystko jasne. - Spojrzała na mnie z łzami w oczach i trzęsącą się szczęką.
-Jak śmiesz być jeszcze sarkastyczna?! - Wykrzyczała mi te słowa w twarz drżącym głosem i się rozpłakała.  - Ja już myślałam, że się nie obudzisz. Trup był przy tobie bardziej żywy.
-Dzięki za komplement. - Walnęła mnie w ramie.
-Nienawidzę cie. - Powiedziała i mocno mnie przytuliła. - Gdyby nie Max to bym przy tobie została i gdybyś się obudziła skopałabym ci tyłek.
-Chyba muszę mu podziękować. - Zaśmiała się.
-Nigdy tak więcej nie rób. Tylko ja mogę tak odwalać.
-Dzięki. Ja chyba też mam prawo.
-Nie. - Zaprzeczyła i znów się zaśmiała.
-Kocham cie głupolu.
-Ja ciebie też.

środa, 26 czerwca 2013

Rozdział 9

Powoli otworzyłam oczy, a świat przede mną wirował jak opętany. Głowa mnie napieprzała i było mi tak nie dobrze, że zerwałam się na równe nogi i popędziłam do łazienki. Chwila. Ostatnim razem to właśnie w niej siedziałam. Jak to się stało, że znalazłam się w swojej sypialni? Odchodząc od sedesu spojrzałam na swoje odbicie w lusterku i się przeraziłam. Moje włosy były potargane, pod przekrwionymi oczami znajdowały się okropne sińce, a skóra była w odcieniu białej kredy.
-Boże. Co ja narobiłam? - Szepnęłam do siebie, starając sobie przypomnieć wczorajszy wieczór, ale nie wiele z niego zostało mi w głowie. Szybko umyłam zęby i ruszyłam do kuchni. Wchodząc do salonu, zobaczyłam Max'a śpiącego na kanapie. Co ja musiałam nawywijać, że nie chciał spać koło mnie? Odgarnęłam włosy z twarzy i włączyłam ekspres do kawy.  Otworzyłam lodówkę, ale była w niej kompletna pustka. Chwyciłam telefon i odwróciłam się w stronę Max'a, który właśnie siadał, przeczesując swoją blond czuprynę. Nie miałam odwagi nawet się uśmiechnąć.  Spuściłam wzrok na swoje nagie stopy i czekałam, aż w słuchawce odezwie się czyjś głos.
-Dzień dobry. W czym mogę pomóc?
-Witam. Czy mogłaby pani zamówić zakupy na nazwisko Wheller? Same podstawowe produkty.
-Oczywiście. Postaram się to załatwić, jak najszybciej.
-Dziękuje. - Tymi słowami zakończyłam rozmowę z recepcją i odłożyłam słuchawkę.
-Czujesz się już lepiej? - Spytał Max z wyraźnie chłodnym tonem.
-Prawie niczego nie pamiętam. - Powiedziałam obojętnie, siadając na blat szafki.
-Czego ty się dziewczyno nałykałaś? Nawet nie wyobrażasz sobie co się z tobą działo.
-Nie wiem! - Wrzasnęłam. - Chciałam się dobrze bawić.
-Tak z pewnością dobrze się bawiłaś. - Brzmiał, jakby chciało mu się rzygać. - Spojrzałam na niego zrozpaczona. Pierwszy raz czułam się tak dziwnie. Nigdy nie zależało mi na zdaniu jakiegoś chłopaka, ale z Max'em było inaczej. Oczywiście mu tego nie przyznam. Ciężko jest mi samej przed sobą to powiedzieć, a co dopiero jemu.
-Ja... Nie wiem co mam powiedzieć. Nie wiem co zrobiłam, więc przepraszać nie będę.
-Szkoda, bo wydaje mi się, że Marice i Nail'owi przeprosiny się należą. - Zacisnęłam ręce na blacie i próbowałam nie wybuchnąć.
-Max zostaw mnie w spokoju. - Powiedziałam cicho.
-Powiedz mi. Tylko szczerze. Jestem dla ciebie kimś więcej niż chłopaczkiem do zabawy?
-Max...
-Co? Chce wiedzieć na czym stoję. - Wydawał się być zmęczony, a ja nie chciałam go jeszcze dobijać, ale
nie chwiałam przyznać, że mi na nim zależy.
-Czemu musisz pytać o to teraz?
-Bo teraz chce znać odpowiedz. Jeżeli nic dla ciebie nie znaczę, wyjdę stąd i już nigdy więcej mnie nie zobaczysz, bo ty dla mnie znaczysz wiele. Zakochałem się w tobie, ale nie będę przez ciebie cierpieć. - Na chwilę odjęło mi mowę i patrzyłam na niego, jak obłąkana.
-Zakochałeś się we mnie? - Wychrypiałam.
-Czy to takie dziwne? Mimo że ciągle obmacujesz się z jakimiś facetami nie potrafię ci tego nie wybaczyć. Nie wiem co masz w sobie, ale to mnie do ciebie ciągnie. Więc? - Zeskoczyłam z blatu i podeszłam do niego. Wstał i uśmiechnął się niepewnie. Chyba dopiero teraz dotarło do niego co powiedział. Bez wahania pocałowałam go nie zastanawiając się co będzie dalej.



http://nie-spiernicz-tego.blogspot.com/ a to jeszcze jeden z moich blogów :)