wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 12

- Blue czym zajmują się twoi rodzice? - Spytała mnie z uroczym uśmiechem mama Max'a Veronica, nakładając mi sałatkę na talerz.
-Tata ma sieć firm budowlanych w całej Anglii, a mama swój salon kosmetyczny.
-Jestem pewna, że po niej odziedziczyłaś urodę.
-No cóż chyba tak, ale jej blask już dawno zgasł - Na twarzy Veronicy pojawiło się niezrozumienie. - Wie pani dużo pracy, stres, problemy małżeńskie zaćmiły jej urodę.
-Ach - Uśmiechnęła się wyrozumiale - Twoi rodzice mają problemy?
-Prawdopodobnie będą się rozwodzić.
-Och bardzo mi przykro - Wzruszyłam ramionami.
-A mi nie. Mam nadzieje, że tata znajdzie sobie kogoś lepszego.
-No cóż chyba nie układa ci się dobrze z mamą.
-To mało powiedziane - Włożyłam do ust pełen widelec i spojrzałam na Max'a, który posyłał mi ostrzegawcze spojrzenie.
-A ty? Oprócz szkoły masz jakieś zajęcia?
-Jestem modelką - Mąż Veronicy, ojczym Max'a klasnął w dłonie nagle, ożywając.
-Gratulacje. Z taką buźką to nic dziwnego.
-George - Upomniała go żona.
-Nic nie szkodzi - Uśmiechnęłam się.
-Długo się tym zajmujesz?
-W prawdzie od niedawna. Mam dopiero pierwsze zlecenie.
-To i tak wspaniale - Kiwnęłam głową, rozmyślając nad jutrzejszym dniem. Wybieg. To najbardziej mnie przerażało. Zawsze byłam pewna siebie, ale gdybym się potknęła... Aż przeszły mnie dreszcze. To byłby mój koniec.
Po miłej kolacji Max zaprosił mnie do swojego pokoju. Duży i przestronny. Ściany były koloru granatu i zdobiło je mnóstwo plakatów green day. Widząc to wywróciłam oczami. Pod jedną ze ścian stało ogromne łóżko, zasłane czarną pościelą.
-Mogłaś nie mówić o swojej mamie z taką nienawiścią - Zaczął siadając na krześle od biurka.
-Miałam udawać, że jest kochaną mamuśką? - Spytałam z wyrzutem.
-Nie, ale...
-Ale co? Uważasz, że pomyślą, że jestem rozwydrzonym bachorem? Trudno. Przyzwyczaiłam się, ale na pewno nie będę sztuczna - Z ciężkim westchnieniem spuścił wzrok na swoje dłonie.
-Nie powiedziałaś mi też, że dostałaś tą pracę - Jego głos był, jakby przygnębiony. Zawiedziony. Wzruszyłam ramionami.
-Musimy o tym rozmawiać? - Spytałam, powoli się do niego zbliżając.
-Blue masz mnie za idiotę?! Nie chcesz o niczym rozmawiać, nic mi nie mówisz! Jestem twoim chłopakiem czy kurwa jakąś cholerną zabawką? Czy ty w ogóle byłaś kiedyś w poważnym związku? - Stanęłam w miejscu, jak sparaliżowana. - Wiesz co to znaczy kochać kogoś tak po prostu za nic? - Otworzyłam usta by coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co. Nie mogłam wykrztusić z siebie ani słowa.
-Chcesz mi powiedzieć, że nigdy? - Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
-Ja... Nigdy nikogo takiego nie spotkałam - Wykrztusiłam odwracając wzrok.
-Nigdy nie kochałaś żadnego chłopaka?
-Nie! Czy możemy nie ciągnąć tego tematu?
-Blue...
-Odwal się! - Wrzasnęłam i wyszłam z jego pokoju trzaskając drzwiami. Zbiegłam po schodach na dół i ruszyłam w stronę wyjścia.
-Coś się stało kochanie? - Z kuchni dobiegł mnie głos Veronicy. Zajrzałam do pomieszczenia posyłając jej blady uśmiech.
-Wszystko w porządku. Po prostu muszę już wracać do domu.
-Och, myślałam, ze zostaniesz na noc - Zaśmiałam się krótko, ale ku mojemu zdziwieniu prawdziwie.
-Chyba nie tym razem.
-Blue zaczekaj! - Spojrzałam w stronę schodów, po których zbiegał Max.
-Dobranoc pani - Pożegnałam się pośpiesznie i wyszłam. Wieczorne powietrze uderzyło we mnie falą wilgoci i zimna. Słońce chowało się już za horyzontem, a niebo przykrywały ciemne chmury. Zapowiadało się na deszcz. Drzwi za mną otworzyły się, a Max porwał mnie w ramiona.
-Puść mnie - Warknęłam.
-Nie. Proszę zostań - Chciałam go odepchnąć, ale na marne. - Blue kocham cie, ale nie oczekuje od ciebie więcej niż to byś ze mną została. Nie chce być ci obojętny. Daj nam szansę. Błagam - Przestałam go odpychać. Przytuliłam twarz do jego klatki piersiowej, tak że czułam bicie jego serca. I rozpłakałam się. Jak małe dziecko.

poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 11

- Masz to! Jesteś twarzą naszej nowej kolekcji! - Usłyszałam w słuchawce rozradowany głos Jamesa Longer'a. Faceta, który zaproponował mi bycie modelką. Dokładnie pamiętam ten dzień, no może prócz wieczornej imprezki.
-No to chyba świetnie. - Powiedziałam udając, że się niezwykle cieszę. To nie było tak, że nie chciałabym być modelką, ale nie wiedziałam czy teraz dam radę. Po tych wszystkich moich odpałach z prochami nie wyglądałam najlepiej.
-Nie tyle co świetnie, a wspaniale! Bosko. Kochana jesteś dokładnie tym czego szukaliśmy. Słodka intrygująca twarz, to zabójcze spojrzenie. A twoja sylwetka! Marzenie.
-No dobrze nie zachwalaj mnie tak. - Próbowałam go trochę uspokoić. - Co teraz muszę zrobić?
-No więc przyjedziesz do naszej agencji. Podpiszesz kontrakt. Ustalimy w czym wyjdziesz na wybiegu...
-Na wybiegu? Przecież ja nie umiem chodzić.
-Nie martw się tym złotko. Nauczymy cię. Wyglądasz na pojętną dziewczynkę. - Te ostatnie słowa napełniły mnie grozą. Powiedział to tak dziwnie. Z taką pieprzoną słodyczą, że myślałam, że się zrzygam.
-Co dalej?
-Zrobimy ci kilka fotek na bilbordy no i myślę, że będziemy musieli zając się twoim portfolio.
-Że czym?
-Niedługo ci wszystko wytłumaczę. Masz czas jutro? Dobrze żebyś miała. - Jeszcze dla niego nie pracuje, a już wymagania.
-Tak mam. - Wypaliłam za nim się zastanowiłam. - A co z rodzicami? Nie muszę mieć jakieś ich zgody?
-Kochanie powiedzmy, że już mi ją dałaś. - Uśmiechnęłam się szeroko.
-No to świetnie. Do jutra.
-Do jutra kochaniutka. - Wcisnęłam czerwoną słuchawkę w moim poturbowanym telefonie i zakręciłam się w okół własnej osi. Dobra cieszyło mnie to mego. Będę modelką! Spełnienie marzeń każdej dziewczyny. Spojrzałam na komórkę. Jej wyświetlacz był pęknięty, a obudowa była cała porysowana. Jeżeli będę chciała jeszcze wykonać z niego kilka rozmów, muszę unikać tych z mamą. Położyłam się na łóżku z głupkowatym zacieszem na buzi i wtedy mój telefon zadzwonił jeszcze raz.
-Halo?
-Cześć Blue. - Po drugiej stronie usłyszałam Max'a.
-Hej. Jak tam? Co porabiasz?
-Miałabyś może ochotę zjeść kolację z moją rodziną. - Zamilkłam na chwile. - Blue?
-Rodziną? Chce mnie im przedstawić?
-Jeżeli nie chcesz to zrozumiem. - Powiedział smutnym głosem.
-Nie ależ skąd. Z wielką chęcią zjem kolacje z twoją rodziną. - Mój głos brzmiał niepewnie. Bynajmniej w moich uszach, ale Max nie zwrócił na to uwagi.
-To świetnie! - Zawołał radośnie - Tylko Bule nie odwal nic. Błagam. - Dodał po chwili, po czym poczułam się trochę urażona, ale chyba rozumiałam o co mu chodzi.
-Jasne. Będę grzeczna jak aniołek.
-Dziękuję. Wiesz, że mi na tobie zależy? - Westchnęłam głośno.
-Wiem.
-Przyjdę po ciebie o osiemnastej.
- W takim razie do zobaczenia.
-Do zobaczenia. - Odrzuciłam telefon na bok i wyszłam z sypialni.
-Dzięki, że poczekałeś.- Powiedziałam do siedzącego na kanapie Ethana.
-Spoko. - Uśmiechnął się seksownie i klepnął miejsce obok niego. Nie zajęłam go. Usiadłam na jego kolanach.
-Masz to o co cie prosiłam? - Wyjął z kieszeni niewielkie srebrne pudełeczko i położył je na mojej wyciągniętej dłoni.
-O to twoje tabletki. Tylko nie bierz na raz zbyt dużo. - Wywróciłam oczami i pocałowałam go delikatnie w usta. - Dzięki.
-Przyjemność po mojej stronie.

***
Poprawiłam usta błyszczykiem i włożyłam do ust dwie różowe pastylki. Równo o osiemnastej rozległo się pukanie do drzwi. Wygładziłam przed lustrem swoją biała sukienkę, która na plecach miała jedynie i wyłącznie koronkę i popędziłam otworzyć Max'owi.
-Witaj kochany - Przywitałam się kuszącym głosem.  Popatrzył na mnie otwierając usta, ale chyba zabrakło mu słów. Przełkną głośno ślinę i uśmiechnął się zakłopotany.
-Wygadasz pięknie. - Wyszeptał i pocałował mnie w policzek. Nie chciałam na tym poprzestać, wiec złożyłam pocałunek na jego ustach. Słodki i namiętny. Oplotłam go rękoma na szyi, a on przyciągnął mnie bliżej. - Może zostaniemy tu? - Wychrypiał, odrywając się ode mnie. - Zachichotałam i musnęłam jego kącik ust. 
-Nie po to tyle się stroiłam. - Chwyciłam go za rękę i wyprowadziłam na korytarz.
-No to chodźmy.