sobota, 7 września 2013

Rozdział 14

Włożyłam majtki, poprawiłam ubranie i spojrzałam na Jamesa, który właśnie zapinał rozporek. Gdy zobaczył, że się w niego wpatruje uśmiechnął się szeroko.
-Jutro masz wolne, ale w piątek chciałbym żebyś przyszła, bo musimy dopasować ci ubrania na wybieg - Bez słowa kiwnęłam głową i wyszłam z jego biura. Nie mogłam uwierzyć, że to zrobiłam. Byłam najgorszą szmatą na tym świecie. Wieczorne powietrze owiało moją skórę. Chciałam się tylko rozpłakać. Byłam taką idiotką. Szybko wróciłam do domu, starając się o tym nie myśleć. Przed drzwiami mojego apartamentu stała Marica.
-Kochana długo każesz na siebie czekać - Powiedziała z uśmiechem.
-Przepraszam, byłam w pracy - Spojrzała na mnie wielkimi oczami.
-Co ci się stało? - Włożyłam klucze do zamka i wpuściłam ją do środka.
-O co ci chodzi?
-Ty nie przepraszasz.
-W taki razie przepraszam, że przepraszam - To było bez sensu. Rzuciłam torbę na podłogę i usiadłam na kanapie, wlepiając wzrok w wyłączony telewizor. Chciałam zostać sama. Chciałam wziąć jakieś prochy i odlecieć.
-Blue o co chodzi? - Usiadła koło mnie, obserwując uważnie. Wzruszyłam ramionami i wstałam. Podeszłam do barku i wyciągnęłam z niego Brendy. Nalałam sobie pół szklanki i wypiłam ją prawie na raz, nawet się nie krzywiąc. Przyjaciółka patrzyła na mnie z przerażeniem, gdy po raz drugi uzupełniałam szkło.
-Upije się i pójdę rzuci się z balkonu.
-Co ty pierdolisz? - Podeszła do mnie i złapała mnie za ramiona. - Gadaj co się stało? - Usiadłam na podłodze wyciągając przed siebie nogi.
-Jestem skończona. Nie jestem ani dobrą córką  matka mnie nienawidzi, ani dobrą przyjaciółką. Jestem nikim.
-Gadasz bzdury i dobrze o tym wiesz. To nie ty jesteś złą córką tylko twoja mama jest ta zła - Potrząsałam głową upijając kolejny łyk. Mimo że nie chciałam płakać przy Marcie, łzy same popłynęły.
-Jestem najgorszą dziwką. Nie chciałam naprawdę, ale co miałam robić? Lubie Max'a. Naprawdę. Pierwszy raz tak mi zależy na chłopaku, ale chyba nie potrafię z nim być. Nie potrafię być z nikim. Powinnam w ogóle się nie urodzić.
-Blue kochanie powiedz mi co się stało, bo nic z tego nie rozumiem.
-On powiedział, że mnie kocha, a ja głupia go zdradziłam. Dwa razy. Z Ethanem i swoim szefem.
-Co?
-On tak na mnie patrzył. Bałam się, że jak tego nie zrobię to moja kariera legnie w gruzach. Rozumiesz? Naprawdę tego nie chciałam.
-Blue on cie do tego zmusił?
-Nie, nie, ale nie mogłam przecież odmówić - Rzuciłam szklankę gdzieś w bok i zaczęłam pić z gwintu.
-Hej przystopuj - Zabrała mi butelkę i sama upiła łyk. - Ja nie wiem co powiedzieć - Schowałam twarz
między dłońmi i wybuchnęłam płaczem.
-Jeżeli on się dowie, nie da mi drugiej szansy. Ja to wiem.
-Blue może powinnaś z nim zerwać. Żeby go nie ranić.
-Chciałabym, ale nie dam rady. On jest inny i... - Nie dokończyłam bo rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu. Nie ruszyłam się z miejsca tylko umilkłam. Marica dźwignęła się na nogi i chwyciła moją torebkę, z której wygrzebała komórkę.
-Halo?... Nie... Nie Max, ona nie może teraz rozmawiać... Nic się nie stało... Zdzwoń później... Proszę cie... Pa.
-Idę się zabić - Wstałam na chwiejnych nogach, ale ona złapała mnie za ramiona i potrząsała mną.
-Dziewczyno proszę cie ogarnij się. To nie koniec świata.
-Świata nie, ale mojego życia owszem - Pokręciła głową.
-Siadaj na kanapie, ja zrobię na gorącej czekolady i pomyślimy coś - Westchnęłam i opadłam na miękkie poduszki. Marica krzątała się po kuchni, kiedy ja siedziałam użalając się nad swoją głupotą i dziwkarstwem. Gdy była zajęta wygrzebałam z kieszeni różowe tabletki i łyknęłam kilka za nim wróciła z parującymi kubkami i ciastkami. Jeden podała mi. Ten z uśmiechniętą krową. Tak mogłabym być i krową. Bez różnicy.
-Kochasz go? - Popatrzyłam na nią bezradnie.
-Nie wiem.
-Jak można tego nie wiedzieć?
-Nigdy się tak nie czułam. To dziwne - Uśmiechnęła się i upiła łyk słodkiego napoju.
-Odpowiedź jest jasna.
-Nie?
-Tak! Tylko nie rozumiem czemu mu to robisz.
-Bo jestem Blue, jestem jak matka.
-Nie prawda. Jesteś zupełnie inna.
-Nie łudź się. Przyjaźnisz się z zimną suką.
-Przestań pierdolić takie bzdury. Jesteś prawie najlepszym człowiekiem jakiego znam.
-Kto jest lepszy ode mnie?
-Max - Uśmiechnęła się szeroko, głaszcząc mnie po włosach. Od dawna nie gadało nam się tak dobrze. Od dawna nie byłyśmy takimi przyjaciółkami. Żałowałam tego, że byłam tak nieuczciwa wobec niej. Ona mi dawała wszystko ja jej nic. Chciałam być kimś więcej niż tylko pustą Blue.
-Nie wierzę w to! - Zaśmiałam się słuchając jej opowieści o Nailu.
-Jest inny. Taki się wydaje.
-Ale żeby od razu tracić z nim dziewictwo!? - Czerwieniąc się, wzruszyła ramionami.
-Mi chyba też wolno.
-Haha no pewnie - Robiłam się senna. Marica, która to zauważyła, wyjęła kubek z mojej ręki z ciepłym uśmiechem.
-Idź się połóż - Posłuchałam się jej i zawlekłam się do łóżka. Usnęłam niemal natychmiast.

wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział 13

Uchyliłam powiek i przekręciłam się na bok. Max wciąż spadł. Wyglądał słodko z zamkniętymi oczami i delikatnie rozchylonymi ustami. Jego blond czupryna była w nieładzie. Jedną rękę trzymał pod poduszką, a drugą obejmował mnie. Przysunęłam się do niego bliżej i kciukiem musnęłam zarys jego warg. Poruszył się niespokojnie, mamrocąc coś pod nosem. Jeżeli się nie myliłam było to moje imię. Żałowałam tego, że zostałam na noc. Nie chodziło o seks. Max był... Był dobry to mało powiedziane. Dręczyło mnie sumienie. Dałam mu nadzieje, a ja wiedziałam, że go skrzywdzę. Nie zasługiwał na to. Czułam się, jak zdzira pogrywając tak z nim, jednak nie umiałam się zmienić. Przypominałam swoją matkę o wiele bardziej niż bym chciała. Z domu zawsze coś się wynosi. Kulturę, życzliwość ja wyniosłam zimne wręcz brutalne zachowanie wobec innych. Byłam nie stała w uczuciach, nie obchodziło mnie co czuli inni. Ważna byłam tylko ja. Samolubna gówniara. Przynajmniej byłam zdolna do samo krytyki. Jedna jedyna zaleta w całej mnie. Och miałam ochotę się zabić.
-Hej ślcznotko - Wyszeptał Max, gdy otworzył oczy.
-Hej - Uśmiechnęłam się smutno.
-Co się stało? - Zapytał chowając kosmyk moich włosów za ucho.
-Muszę już iść - Zmarszczył czoło.
-Czemu? - Westchnęłam cicho, kładąc swoją rękę na jego dłoń.
-Mam dziś spotkanie w agencji.
-Musisz tam iść? - Kiwnęłam głową - Nie podoba mi się to.
-Że jestem modelką?
-Tyle facetów będzie się na ciebie gapić, albo chuj wie jakieś lesby - Zaśmiała się.
-Jesteś niemożliwy - Pocałował mnie w policzek.
-Może to samolubne, ale nie chce się tobą dzielić.
-Wiem, ale na prawdę muszę - Spojrzał na mnie ze smutkiem.
-Spotkamy się jeszcze dziś.
-Jeżeli będę miała czas.
-No dobrze - Przytulił mnie - Kocham cie - Nie odpowiedziałam tylko wstałam i szybko się ubrałam. Wyszłam ze słowami '' Do zobaczenia''. Sumienie wciąż nie dawało mi spokoju. Rozstrzygała  pomysł strzelenia sobie w głowę, ale w końcu z tego zrezygnowałam. Wróciłam do mieszkania, gdzie zastałam śpiącego na kanapie Ethana. Ściągnęłam swoją sukienkę i rzuciłam nią w niego.
-Wstawaj śpiochu! - Chłopak wystraszony spadł na podłogę i posłał mi oskarżycielskie spojrzenie.
-Myślałem, że wrócisz później.
-Muszę tylko wziąć kąpiel i się przebrać. Idę dziś do agencji.
-Ach... No tak moja niunia jest modelką. Zapomniałem - Wstał z podłogi i pocałował mnie namiętnie w usta. Szybko się od niego oderwałam, mając przed oczami twarz Max'a.
-Muszę się wykąpać - Powiedziałam i ruszyłam do sypialni. Ściągnęłam bieliznę i weszłam do łazienki. Wypełniłam wannę po brzegi i zanurzyłam się w gorącej wodzie.  Zapach lawendowego żelu ukoił trochę moje nerwy i pozwolił na chwilę zapomnieć.
-Kiciu co powiesz na wspólną kąpiel? - Do łazienki wparował Ethan w samych bokserkach. Uśmiechnęłam się do niego, wywracając oczami.
-Skoro nalegasz.


***

Pośpiesznie weszłam do budynku agencji, gdzie w recepcji powitała mnie blond włosa kobieta.
-Witaj. Jestem Gabi - Przywitała się blondynka.
-Cześć.
-Ładnie wyglądasz - Powiedziała zerkając na mnie trochę z zazdrością. Ubrałam czarną koronkową bluzeczkę i obcisłą czerwoną spódnice do pół uda. Nie miała zielonego pojęcia w co się ubrać. Postawiła na coś z klasą, ale seksownego.
-Dziękuje - Uśmiechnęłam się sztucznie, rozglądając dookoła.
-James już na ciebie czeka - Kiwnęłam głową i ruszyłam za nią. Zaprowadziła mnie do pokoju, które miało być chyba biurem. Za dużym biurkiem, zawalonym stertą papierów siedział James. Jego ciemne włosy były idealnie ułożone, delikatny zarost zdobił jego brodę, a na mój widok oczy mu zabłysły.
-Blue! Jak dobrze, że już jesteś - Wstał z za biurka i przytulił mnie z radością. O boże. Co mnie tu czeka.
-Tak. Też się ciesze, że cie widzę.
-Zaczynajmy. Czas to pieniądz, więc go nie traćmy - Wrócił na swoje miejsce i ręką wskazał, bym usiadła na przeciw niego w skórzanym fotelu. - To twój kontrakt - Powiedział, podając mi przezroczystą teczkę. Wyjęłam z niej plik kartek, zapełnionych drobnym drukiem - Zapoznaj się z nim i podpisz jeżeli wszystko ci pasuje - Popatrzyłam na niego z niechęcią.
-Wierzę, że jest dobry - Skwitowałam, składając podpis na ostatniej stronie. Oddałam mu dokument.
-Świetnie- Uśmiechnął się szeroko. - Poszło szybciej niż się spodziewałem - Wzruszyłam ramionami.
-Ja też.
-Kochanie uśmiechnij się. Właśnie zostałaś oficjalnie modelką w naszej agencji, oraz twarzą naszej nowej kolekcji ubrań - Uśmiechnęłam się szeroko - Tak lepiej.
-Co dalej? - Wybraliśmy dla mnie ubrania, w których wyjdę na wybieg, a także wystąpię w sesji zdjęciowej. James powiedział, że zastanawia się nad reklamą w telewizji, ale to jest jeszcze do przemyślenia. Zapozorowałam do kilku zdjęć, które trafią do mojego portfolio, oraz jedno z nich będzie moją wizytówką w agencji. Na sam koniec Elizabeth. Była modelka uczyła mnie chodzić. To wcale nie jest takie łatwe jak się wydaje. Ten dzień był męczący, a to nie wszystko. Czeka mnie jeszcze wiele pracy. Z jednej strony mega się cieszę, z drugiej nie jestem pewna czy to dla mnie. Ledwo żywa wróciłam do biura Jamesa. Chłopak stał wyglądając przez okno. Słysząc otwierające się drzwi, odwrócił się w moją stronę i posłał mi uwodzicielski uśmiech.
-Dobrze ci poszło - Powiedział zbliżając się powoli do mnie.
-Tak myślisz?
-Jestem tego pewny. Masz w sobie potencjał - Zatrzymał się kilka kroków ode mnie.
-Skoro tak uważasz - Oblizałam wargi zerkając na niego spod przymrożonych powiek. Zbliżył się jeszcze odrobinę i pchnął mnie na ścianę.
-Uważam też, że po ciężkiej pracy należy się trochę przyjemności. 







Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale mam jeszcze kilka innych blogów, którymi muszę się zajmować. ;) Mam nadzieje, że rozdział się podobał :) Czy chcielibyście zobaczyć zwiastun? Pozdrawiam! :)

wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 12

- Blue czym zajmują się twoi rodzice? - Spytała mnie z uroczym uśmiechem mama Max'a Veronica, nakładając mi sałatkę na talerz.
-Tata ma sieć firm budowlanych w całej Anglii, a mama swój salon kosmetyczny.
-Jestem pewna, że po niej odziedziczyłaś urodę.
-No cóż chyba tak, ale jej blask już dawno zgasł - Na twarzy Veronicy pojawiło się niezrozumienie. - Wie pani dużo pracy, stres, problemy małżeńskie zaćmiły jej urodę.
-Ach - Uśmiechnęła się wyrozumiale - Twoi rodzice mają problemy?
-Prawdopodobnie będą się rozwodzić.
-Och bardzo mi przykro - Wzruszyłam ramionami.
-A mi nie. Mam nadzieje, że tata znajdzie sobie kogoś lepszego.
-No cóż chyba nie układa ci się dobrze z mamą.
-To mało powiedziane - Włożyłam do ust pełen widelec i spojrzałam na Max'a, który posyłał mi ostrzegawcze spojrzenie.
-A ty? Oprócz szkoły masz jakieś zajęcia?
-Jestem modelką - Mąż Veronicy, ojczym Max'a klasnął w dłonie nagle, ożywając.
-Gratulacje. Z taką buźką to nic dziwnego.
-George - Upomniała go żona.
-Nic nie szkodzi - Uśmiechnęłam się.
-Długo się tym zajmujesz?
-W prawdzie od niedawna. Mam dopiero pierwsze zlecenie.
-To i tak wspaniale - Kiwnęłam głową, rozmyślając nad jutrzejszym dniem. Wybieg. To najbardziej mnie przerażało. Zawsze byłam pewna siebie, ale gdybym się potknęła... Aż przeszły mnie dreszcze. To byłby mój koniec.
Po miłej kolacji Max zaprosił mnie do swojego pokoju. Duży i przestronny. Ściany były koloru granatu i zdobiło je mnóstwo plakatów green day. Widząc to wywróciłam oczami. Pod jedną ze ścian stało ogromne łóżko, zasłane czarną pościelą.
-Mogłaś nie mówić o swojej mamie z taką nienawiścią - Zaczął siadając na krześle od biurka.
-Miałam udawać, że jest kochaną mamuśką? - Spytałam z wyrzutem.
-Nie, ale...
-Ale co? Uważasz, że pomyślą, że jestem rozwydrzonym bachorem? Trudno. Przyzwyczaiłam się, ale na pewno nie będę sztuczna - Z ciężkim westchnieniem spuścił wzrok na swoje dłonie.
-Nie powiedziałaś mi też, że dostałaś tą pracę - Jego głos był, jakby przygnębiony. Zawiedziony. Wzruszyłam ramionami.
-Musimy o tym rozmawiać? - Spytałam, powoli się do niego zbliżając.
-Blue masz mnie za idiotę?! Nie chcesz o niczym rozmawiać, nic mi nie mówisz! Jestem twoim chłopakiem czy kurwa jakąś cholerną zabawką? Czy ty w ogóle byłaś kiedyś w poważnym związku? - Stanęłam w miejscu, jak sparaliżowana. - Wiesz co to znaczy kochać kogoś tak po prostu za nic? - Otworzyłam usta by coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co. Nie mogłam wykrztusić z siebie ani słowa.
-Chcesz mi powiedzieć, że nigdy? - Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
-Ja... Nigdy nikogo takiego nie spotkałam - Wykrztusiłam odwracając wzrok.
-Nigdy nie kochałaś żadnego chłopaka?
-Nie! Czy możemy nie ciągnąć tego tematu?
-Blue...
-Odwal się! - Wrzasnęłam i wyszłam z jego pokoju trzaskając drzwiami. Zbiegłam po schodach na dół i ruszyłam w stronę wyjścia.
-Coś się stało kochanie? - Z kuchni dobiegł mnie głos Veronicy. Zajrzałam do pomieszczenia posyłając jej blady uśmiech.
-Wszystko w porządku. Po prostu muszę już wracać do domu.
-Och, myślałam, ze zostaniesz na noc - Zaśmiałam się krótko, ale ku mojemu zdziwieniu prawdziwie.
-Chyba nie tym razem.
-Blue zaczekaj! - Spojrzałam w stronę schodów, po których zbiegał Max.
-Dobranoc pani - Pożegnałam się pośpiesznie i wyszłam. Wieczorne powietrze uderzyło we mnie falą wilgoci i zimna. Słońce chowało się już za horyzontem, a niebo przykrywały ciemne chmury. Zapowiadało się na deszcz. Drzwi za mną otworzyły się, a Max porwał mnie w ramiona.
-Puść mnie - Warknęłam.
-Nie. Proszę zostań - Chciałam go odepchnąć, ale na marne. - Blue kocham cie, ale nie oczekuje od ciebie więcej niż to byś ze mną została. Nie chce być ci obojętny. Daj nam szansę. Błagam - Przestałam go odpychać. Przytuliłam twarz do jego klatki piersiowej, tak że czułam bicie jego serca. I rozpłakałam się. Jak małe dziecko.

poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 11

- Masz to! Jesteś twarzą naszej nowej kolekcji! - Usłyszałam w słuchawce rozradowany głos Jamesa Longer'a. Faceta, który zaproponował mi bycie modelką. Dokładnie pamiętam ten dzień, no może prócz wieczornej imprezki.
-No to chyba świetnie. - Powiedziałam udając, że się niezwykle cieszę. To nie było tak, że nie chciałabym być modelką, ale nie wiedziałam czy teraz dam radę. Po tych wszystkich moich odpałach z prochami nie wyglądałam najlepiej.
-Nie tyle co świetnie, a wspaniale! Bosko. Kochana jesteś dokładnie tym czego szukaliśmy. Słodka intrygująca twarz, to zabójcze spojrzenie. A twoja sylwetka! Marzenie.
-No dobrze nie zachwalaj mnie tak. - Próbowałam go trochę uspokoić. - Co teraz muszę zrobić?
-No więc przyjedziesz do naszej agencji. Podpiszesz kontrakt. Ustalimy w czym wyjdziesz na wybiegu...
-Na wybiegu? Przecież ja nie umiem chodzić.
-Nie martw się tym złotko. Nauczymy cię. Wyglądasz na pojętną dziewczynkę. - Te ostatnie słowa napełniły mnie grozą. Powiedział to tak dziwnie. Z taką pieprzoną słodyczą, że myślałam, że się zrzygam.
-Co dalej?
-Zrobimy ci kilka fotek na bilbordy no i myślę, że będziemy musieli zając się twoim portfolio.
-Że czym?
-Niedługo ci wszystko wytłumaczę. Masz czas jutro? Dobrze żebyś miała. - Jeszcze dla niego nie pracuje, a już wymagania.
-Tak mam. - Wypaliłam za nim się zastanowiłam. - A co z rodzicami? Nie muszę mieć jakieś ich zgody?
-Kochanie powiedzmy, że już mi ją dałaś. - Uśmiechnęłam się szeroko.
-No to świetnie. Do jutra.
-Do jutra kochaniutka. - Wcisnęłam czerwoną słuchawkę w moim poturbowanym telefonie i zakręciłam się w okół własnej osi. Dobra cieszyło mnie to mego. Będę modelką! Spełnienie marzeń każdej dziewczyny. Spojrzałam na komórkę. Jej wyświetlacz był pęknięty, a obudowa była cała porysowana. Jeżeli będę chciała jeszcze wykonać z niego kilka rozmów, muszę unikać tych z mamą. Położyłam się na łóżku z głupkowatym zacieszem na buzi i wtedy mój telefon zadzwonił jeszcze raz.
-Halo?
-Cześć Blue. - Po drugiej stronie usłyszałam Max'a.
-Hej. Jak tam? Co porabiasz?
-Miałabyś może ochotę zjeść kolację z moją rodziną. - Zamilkłam na chwile. - Blue?
-Rodziną? Chce mnie im przedstawić?
-Jeżeli nie chcesz to zrozumiem. - Powiedział smutnym głosem.
-Nie ależ skąd. Z wielką chęcią zjem kolacje z twoją rodziną. - Mój głos brzmiał niepewnie. Bynajmniej w moich uszach, ale Max nie zwrócił na to uwagi.
-To świetnie! - Zawołał radośnie - Tylko Bule nie odwal nic. Błagam. - Dodał po chwili, po czym poczułam się trochę urażona, ale chyba rozumiałam o co mu chodzi.
-Jasne. Będę grzeczna jak aniołek.
-Dziękuję. Wiesz, że mi na tobie zależy? - Westchnęłam głośno.
-Wiem.
-Przyjdę po ciebie o osiemnastej.
- W takim razie do zobaczenia.
-Do zobaczenia. - Odrzuciłam telefon na bok i wyszłam z sypialni.
-Dzięki, że poczekałeś.- Powiedziałam do siedzącego na kanapie Ethana.
-Spoko. - Uśmiechnął się seksownie i klepnął miejsce obok niego. Nie zajęłam go. Usiadłam na jego kolanach.
-Masz to o co cie prosiłam? - Wyjął z kieszeni niewielkie srebrne pudełeczko i położył je na mojej wyciągniętej dłoni.
-O to twoje tabletki. Tylko nie bierz na raz zbyt dużo. - Wywróciłam oczami i pocałowałam go delikatnie w usta. - Dzięki.
-Przyjemność po mojej stronie.

***
Poprawiłam usta błyszczykiem i włożyłam do ust dwie różowe pastylki. Równo o osiemnastej rozległo się pukanie do drzwi. Wygładziłam przed lustrem swoją biała sukienkę, która na plecach miała jedynie i wyłącznie koronkę i popędziłam otworzyć Max'owi.
-Witaj kochany - Przywitałam się kuszącym głosem.  Popatrzył na mnie otwierając usta, ale chyba zabrakło mu słów. Przełkną głośno ślinę i uśmiechnął się zakłopotany.
-Wygadasz pięknie. - Wyszeptał i pocałował mnie w policzek. Nie chciałam na tym poprzestać, wiec złożyłam pocałunek na jego ustach. Słodki i namiętny. Oplotłam go rękoma na szyi, a on przyciągnął mnie bliżej. - Może zostaniemy tu? - Wychrypiał, odrywając się ode mnie. - Zachichotałam i musnęłam jego kącik ust. 
-Nie po to tyle się stroiłam. - Chwyciłam go za rękę i wyprowadziłam na korytarz.
-No to chodźmy.

piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział 10

Nasz słodki pocałunek przerwał dźwięk mojej komórki. Z cichym pomrukiem odsunęłam się od blondyna, którego mina mówiła: '' Kocham cie i nienawidzę jednocześnie''. Wcale mu się nie dziwiłam, sama w tej chwili się nienawidziłam. Odszukałam wzrokiem telefon. Leżał na podłodze niedaleko kanapy, na którą ciężko opadł chłopak. Podniosłam dzwoniące urządzenie i przytknęłam je do ucha.
-Halo? - Spytałam z irytacją, czując się coraz gorzej.
-Blue! Kurwa mieszkasz tam zaledwie drugi dzień, a już są na ciebie skargi. Czy możesz się przestać zachowywać, jak szczyl? - Powoli wypuściłam powietrze z płuc i usiadłam na podłodze, wpatrzona w tył czarnej kanapy.
-Cześć mamo. Tak mi też dzień mija świetnie. W ogóle co tam u ciebie? Jak Ethan? Nadal jest nagim gościem w naszej kuchni?
-Nie zmieniaj tematu. Jesteś rozpieszczonym bachorem. Może zamiast wynajmować ci apartament powinnam cie posłać do jakiegoś ośrodka dla trudnej młodzieży. - Łzy stanęły mi w oczach. Chciałabym mieć normalną matkę, a nie taką jebaną sukę, ale może dostajemy od życia to na co zasłużyliśmy. Ja najwidoczniej nie jestem zbyt dobrym człowiekiem.
-Tak też się nad tym zastanawiam. Na pewno gdyby tatuś zapłacił odpowiednią sumę, to by mnie przyjęli. A właśnie wrócił do domu czy nadal ma cie w dupie? Bo mam nadzieje, że to drugie.
-Milcz! - Warknęła. -Jeszcze raz ktoś z recepcji zakłóci mój spokój z twojej winy to pożałujesz.
-Uuu boje się.
-Blue obiecuje ci, że się doigrasz.
-Trzymam cie za słowo. - Zakończyłam połączenie i rzuciłam telefonem z całej siły o podłogę, aż rozpadł się na części. Schowałam twarz w dłonie i pozwoliłam popłynąć łzą. Po chwili poczułam rękę Max'a na kolanie. Chciałam się do niego przytulic i rozpłakać, jak małe dziecko, ale tylko szybko wytarłam słone krople i uśmiechnęłam się.
-Co jemy? - Spytałam wstając z podłogi.  Blondyn spojrzał na mnie smutno.
-Nie chcesz o tym pogadać?
-Ale o czym? - Ruszyłam w stronę sypialni.
-Blue wiesz, że problemami najlepiej dzieli się z przyjaciółmi. - Odwróciłam się na pięcie i posłałam mu rozbawione spojrzenie.
-Ale jakie problemy? Głuptasie moje życie jest wspaniałe! - Krzyknęłam entuzjastycznie i zamknęłam za sobą drzwi. Uśmiech niemal natychmiast znikł z mojej twarzy. Z szafy wyjęłam jeszcze spakowaną walizkę zaczęłam wywalać z niej ciuchy szukając czegoś na dzisiejszy dzień. Padło na białą bluzeczkę na ramiączka, a na to koszulę również białą. Czarne szorty z wysokim stanem i sandały na koturnie. Gdy kończyłam robić makijaż ktoś zapukał do drzwi. Usłyszałam, jak Max wita przybyłego, ale nie wpuszcza go do środka. Krótka rozmowa i znów cisza. Wyszłam z sypialni. Chłopak stał przy szafce kuchennej, wypakowując na jej blat zamówione przeze mnie zakupy.
-Pisała do mnie Marica. Chce byś do niej zadzwoniła. - Pokiwałam głową i chwyciłam torebkę. - Wybierasz się gdzieś?
-Tak. Jeżeli chcesz to możesz zostać.
-Gdzie? - Uśmiechnęłam się blado.
-Muszę załatwić coś na mieście. Pa słodziaku.

Stanęłam na moście i spojrzałam w dół. Woda wyglądała tak zachęcająco, że miałam ochotę skoczyć. Wystarczyło przejść przez barierkę, jeden krok i po wszystkim. Ciekawe ile osób płakałoby na moim pogrzebie. Pewnie niewiele. Wyciągnęłam papierosa z torebki i szybko go zapaliłam. Może dzięki papierosom szybciej umrę. Rozejrzałam się dookoła, a w tłumie spostrzegłam idącą w moją stronę Marice. Coś ściskało mnie w żołądku. To coś podpowiadało mi, że nie będzie to moja najmilsza rozmowa z przyjaciółką. Jej mina mówiła wszystko. Podeszła do mnie szybkim krokiem i wymierzyła mi policzek.  Zacisnęłam oczy ze zrozumieniem, a gdy odsunęłam się trochę zaciągnęłam się i wypuściłam dym za nim zaczęłam.
-Rozumiem, że mi się należało. - Parsknęła złowrogo, opierając się o barierkę.
-To świetnie, że rozumiesz, bo powinnam zrzucić cie z tego mostu.
-Nie mam nic przeciwko, tylko powiedz za co, bo krucho z moją pamięcią.
-Bo jesteś głupią, lekkomyślną idiotką.
-I wszystko jasne. - Spojrzała na mnie z łzami w oczach i trzęsącą się szczęką.
-Jak śmiesz być jeszcze sarkastyczna?! - Wykrzyczała mi te słowa w twarz drżącym głosem i się rozpłakała.  - Ja już myślałam, że się nie obudzisz. Trup był przy tobie bardziej żywy.
-Dzięki za komplement. - Walnęła mnie w ramie.
-Nienawidzę cie. - Powiedziała i mocno mnie przytuliła. - Gdyby nie Max to bym przy tobie została i gdybyś się obudziła skopałabym ci tyłek.
-Chyba muszę mu podziękować. - Zaśmiała się.
-Nigdy tak więcej nie rób. Tylko ja mogę tak odwalać.
-Dzięki. Ja chyba też mam prawo.
-Nie. - Zaprzeczyła i znów się zaśmiała.
-Kocham cie głupolu.
-Ja ciebie też.

środa, 26 czerwca 2013

Rozdział 9

Powoli otworzyłam oczy, a świat przede mną wirował jak opętany. Głowa mnie napieprzała i było mi tak nie dobrze, że zerwałam się na równe nogi i popędziłam do łazienki. Chwila. Ostatnim razem to właśnie w niej siedziałam. Jak to się stało, że znalazłam się w swojej sypialni? Odchodząc od sedesu spojrzałam na swoje odbicie w lusterku i się przeraziłam. Moje włosy były potargane, pod przekrwionymi oczami znajdowały się okropne sińce, a skóra była w odcieniu białej kredy.
-Boże. Co ja narobiłam? - Szepnęłam do siebie, starając sobie przypomnieć wczorajszy wieczór, ale nie wiele z niego zostało mi w głowie. Szybko umyłam zęby i ruszyłam do kuchni. Wchodząc do salonu, zobaczyłam Max'a śpiącego na kanapie. Co ja musiałam nawywijać, że nie chciał spać koło mnie? Odgarnęłam włosy z twarzy i włączyłam ekspres do kawy.  Otworzyłam lodówkę, ale była w niej kompletna pustka. Chwyciłam telefon i odwróciłam się w stronę Max'a, który właśnie siadał, przeczesując swoją blond czuprynę. Nie miałam odwagi nawet się uśmiechnąć.  Spuściłam wzrok na swoje nagie stopy i czekałam, aż w słuchawce odezwie się czyjś głos.
-Dzień dobry. W czym mogę pomóc?
-Witam. Czy mogłaby pani zamówić zakupy na nazwisko Wheller? Same podstawowe produkty.
-Oczywiście. Postaram się to załatwić, jak najszybciej.
-Dziękuje. - Tymi słowami zakończyłam rozmowę z recepcją i odłożyłam słuchawkę.
-Czujesz się już lepiej? - Spytał Max z wyraźnie chłodnym tonem.
-Prawie niczego nie pamiętam. - Powiedziałam obojętnie, siadając na blat szafki.
-Czego ty się dziewczyno nałykałaś? Nawet nie wyobrażasz sobie co się z tobą działo.
-Nie wiem! - Wrzasnęłam. - Chciałam się dobrze bawić.
-Tak z pewnością dobrze się bawiłaś. - Brzmiał, jakby chciało mu się rzygać. - Spojrzałam na niego zrozpaczona. Pierwszy raz czułam się tak dziwnie. Nigdy nie zależało mi na zdaniu jakiegoś chłopaka, ale z Max'em było inaczej. Oczywiście mu tego nie przyznam. Ciężko jest mi samej przed sobą to powiedzieć, a co dopiero jemu.
-Ja... Nie wiem co mam powiedzieć. Nie wiem co zrobiłam, więc przepraszać nie będę.
-Szkoda, bo wydaje mi się, że Marice i Nail'owi przeprosiny się należą. - Zacisnęłam ręce na blacie i próbowałam nie wybuchnąć.
-Max zostaw mnie w spokoju. - Powiedziałam cicho.
-Powiedz mi. Tylko szczerze. Jestem dla ciebie kimś więcej niż chłopaczkiem do zabawy?
-Max...
-Co? Chce wiedzieć na czym stoję. - Wydawał się być zmęczony, a ja nie chciałam go jeszcze dobijać, ale
nie chwiałam przyznać, że mi na nim zależy.
-Czemu musisz pytać o to teraz?
-Bo teraz chce znać odpowiedz. Jeżeli nic dla ciebie nie znaczę, wyjdę stąd i już nigdy więcej mnie nie zobaczysz, bo ty dla mnie znaczysz wiele. Zakochałem się w tobie, ale nie będę przez ciebie cierpieć. - Na chwilę odjęło mi mowę i patrzyłam na niego, jak obłąkana.
-Zakochałeś się we mnie? - Wychrypiałam.
-Czy to takie dziwne? Mimo że ciągle obmacujesz się z jakimiś facetami nie potrafię ci tego nie wybaczyć. Nie wiem co masz w sobie, ale to mnie do ciebie ciągnie. Więc? - Zeskoczyłam z blatu i podeszłam do niego. Wstał i uśmiechnął się niepewnie. Chyba dopiero teraz dotarło do niego co powiedział. Bez wahania pocałowałam go nie zastanawiając się co będzie dalej.



http://nie-spiernicz-tego.blogspot.com/ a to jeszcze jeden z moich blogów :)