Pchnęłam go na kanapę i spojrzałam na niego uwodzicielsko. Włączyłam muzykę i zaczęłam tańczyć , nieznacznie się do niego przybliżając. Rozstawił nogi, na kolanach położył ręce, zagryzając dolną wargę. Uśmiechnęłam się słodko i ściągnęłam bluzkę. Uniósł brwi, obserwując mój biust. Usiadłam na niego okrakiem i zaczęłam rękoma błądzić po jego torsie. Róg zielonej koszulki podwinęłam do góry, ukazując umięśniony brzuch. Zamruczałam cicho i powoli mu ją zdjęłam. Odpięłam guziczek swoich spodenek i w tym samym momencie do domu weszła rozwścieczona Matka.
-Kurwa Blue kto to?! - Max zerwał się na równe nogi i spojrzał na nią bezradnie.
-Max - Wyciągnął do niej rękę, którą tylko obrzuciła niechętnym spojrzeniem.
-Gdzie tata? - Spytałam poważnym tonem.
-Porozmawiamy jak twój gość wyjdzie - Spojrzałam na blondyna przepraszająco. Od razu pojął o co chodzi, szybko się ubrał, pocałował mnie w usta i wyszedł posyłając mi zakłopotany uśmiech.
-No więc?
-Odszedł - Zaklaskałam w dłonie i z powrotem opadłam na kanapę.
-Gratulacje.
-Przestań być ironiczna.
-Nie. Zasłużyłaś sobie - Wściekła oblizała wargi i usiadła na swoim fotelu na przeciw mnie.
-Obie wiemy, że się nie dogadujemy. Nigdy się nie dogadywałyśmy. Nie ma miedzy nami więzi matka córka - Zaczęła, a ja spojrzałam na nią zaciekawiona, co ma zamiar dalej powiedzieć. - Myślę, że lepiej będzie jak się wyprowadzisz.
-Co?! - Zrobiłam wielkie oczy, zaciskając palce na swojej bluzce. - Wywalasz mnie z domu?
-Tak będzie lepiej. Odpoczniemy od siebie.
-Nie. Ty chcesz mieć kurwa tylko wolna chatę, dla swoich pojebanych kochasiów.
-Blue, przestań to komplikować.
-Gdzie ja mam teraz kurwa zamieszkać? - Spytałam z wyrzutem, wyciągając papierosa z paczki, która leżała na stoliku obok. Rozpaliłam go nerwowo i kilka razy się zaciągnęłam.
-Razem z ojcem postanowiliśmy wynająć ci mieszkanie - Przecież tego chciałam. Gówno prawda, chciałam szantażować tą kurwę, sama zdobyć to co chciałam, ale ona postanowiła mi podać to na tacy.
-Czyli już wszystko ustalone? Przyszłaś mnie tylko poinformować?
-Dokładnie.
-Dziwka - Zerwałam się na równe nogi i wbiegłam na górę. Wyjęłam walizkę z szafy i zaczęłam wrzucać do niej wszystko co wpadło mi pod rękę. Pakowanie skończyłam późnym wieczorem. Targając za sobą wielką walizkę zeszłam na dół. Zimna suka wciąż siedziała w salonie, paląc kolejnego szluga. - Jestem pewna, że masz już dla mnie kluczyki - Wygrzebała je z torebki i położyła na moje wyciągniętej dłoni. - Ciekawe kiedy to zaplanowaliście. Pewnie kilka miesięcy temu. Byle jak najszybciej pozbyć się mnie z domu. Mam nadzieje, że jesteś z siebie dumna. W końcu to ty mnie wychowałaś - Powiedziałam na pożegnanie i wyszłam. Stanęłam przed domem, a wiatr rozwiał moje włosy. Nie będę za tym tęsknić. - Pomyślałam.
-No to czas na imprezkę - Szepnęłam do siebie wsiadając do taksówki. Musiałam tylko zaprosić gości, kupić zioło, wódkę mieszkanie już miałam.
poniedziałek, 29 kwietnia 2013
sobota, 27 kwietnia 2013
Zostałam nominowana do:
Versatile Blogger Award
A zasady, które obowiązują to:
1. Podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu.
2. Pokazać nagrodę Versatile Blogger Award u siebie na blogu.
3. Ujawnić 7 faktów o sobie.
4. Nominować min.7 blogów, które twoim zdaniem na to zasługują.
5. Poinformować o tym fakcie autorów tych blogów.
Dziękuje za nominacje Shalonej:)
1. W czerwcu jadę do Barcelony i strasznie nie mogę się doczekać. Jest to wycieczka szkolna na dziesięć dni, które spędzę razem z przyjaciółmi i siostrą.
2. Jestem osobą, która niestety podporządkowuje sobie ludzi nie umyślnie, ale jednak.
Uświadomiłam sobie to nie dawno, ale nie wiem czy potrafię to zmienić. Jestem taka od małego, więc będzie chyba trudno.
3. Przeraża mnie ciemność. Nie od zawsze się jej bałam. Pewnego dnia, gdy kładłam się spać, usłyszałam czyjeś kroki w pokoju, ale nikogo nie było w nim nie było. Od tamtej pory zazwyczaj sypiam z telewizorem, byleby nie nastała cisza. Wole nie wiedzieć co w sobie kryje.
4. Kiedyś widziałam ducha.
Wiele z was pomyśli, że to bzdura, ale ja wierze, że duchy błąkają się po ziemi. Osobiście tego nie pamiętam, opowiedziała mi to ciocia. Moja mama siedziała sobie na łóżku a ja podeszłam i spytałam się co to za pan siedzi koło niej. Od razu zrobiła się biała. Nie dziwie się.
5. Nie wierze w Boga, jestem ateistką.
Wpływa na to wiele czynników. Moje dzieciństwo, ale także to co się dzieje w około mnie. Jest tyle zła, że trudno mi uwierzyć, że Bóg jest i na to pozwala, dlatego straciłam w niego wiarę.
6. Moja pasja to pisanie, z każdym rokiem wychodzi mi to coraz lepiej i mam nadzieje zdobywać uznanie wśród blogerów.
7. Jak głupia zawsze cieszę się z każdego dodanego komentarza. Bardzo się ciesze, że ktoś czyta moje wypociny, bo bardzo mi na tym zależy, zawsze dodaje mi to motywacji do dalszego pisania, tak więc dziękuje:)
piątek, 26 kwietnia 2013
Rozdział 6
Obudziło mnie irytujące pukanie do drzwi. Z niezadowoleniem wyjęłam buzie spod kołdry i czekałam aż ten ktoś się podda. Niestety nie miał takiego zamiaru. Zwlekłam się na równe nogi i podreptałam na dół, powoli przypominając sobie wczorajszy dzień. W salonie wciąż leżało roztrzaskane krzesło, a koło niego kilka stłuczonych naczyń. Chyba coś mnie jednak ominęło. Otworzyła drzwi, za którymi czekała uśmiechnięta Marica, trzymająca w ręku papierową torbę.
-Śniadanko? - Spytała radośnie. Posłałam jej znudzone spojrzenie i przed nosem zatrzasnęłam z powrotem drzwi. - Hej co jest?! - Krzyknęła z pretensją. Przekręciłam kluczyk w drzwiach i poszłam do kuchni. Z lodówki wyjęłam mleko, z szafki ulubione musli i powędrowałam do pokoju. Rzuciłam się na łóżko, otworzyłam karton z mlekiem i wsypałam do niego musli. Wzruszeniem ramion wyraziłam własna aprobatę, i zaczęłam ''jeść''. Zastanawiało mnie jakie prochy dał mi Ethan. Przecież po zwykłych dragach, nie widzisz zmarłych ludzi, co nie? Odstawiłam do połowy pusty karton i chwyciłam za telefon. Miałam dziesięć nieodebranych połączeń od Max'a i trzydzieści SMS-ów, także od niego.
-Śniadanko? - Spytała radośnie. Posłałam jej znudzone spojrzenie i przed nosem zatrzasnęłam z powrotem drzwi. - Hej co jest?! - Krzyknęła z pretensją. Przekręciłam kluczyk w drzwiach i poszłam do kuchni. Z lodówki wyjęłam mleko, z szafki ulubione musli i powędrowałam do pokoju. Rzuciłam się na łóżko, otworzyłam karton z mlekiem i wsypałam do niego musli. Wzruszeniem ramion wyraziłam własna aprobatę, i zaczęłam ''jeść''. Zastanawiało mnie jakie prochy dał mi Ethan. Przecież po zwykłych dragach, nie widzisz zmarłych ludzi, co nie? Odstawiłam do połowy pusty karton i chwyciłam za telefon. Miałam dziesięć nieodebranych połączeń od Max'a i trzydzieści SMS-ów, także od niego.
Czy zamierzasz odebrać chociaż po to by powiedzieć mi co się stało?
Tak brzmiała pierwsza wiadomość, którą zostawił na mojej poczcie głosowej. Z grymasem obrzydzenia ubrałam się i w szortach wygrzebałam wizytówkę, którą wręczył mi wczoraj nieznajomy. Wykręciłam numer na niej podany i zaczekałam, aż ktoś łaskawie odbierze.
-Dzień dobry. W czym moge pomóc? - W słuchawce rozbrzmiał głos młodej kobiety.
-Cześć. Wczoraj wasz pracownik, czy tam kto wręczył mi wizytówkę i powiedział, że nadaje się do jego nowej kolekcji ubrań.
-Ach. Świetnie, że dzwonisz. Jeżeli jesteś zainteresowana, co po tym, że dzwonisz chyba jest faktem. Przyjdź na dzisiejszy kasting. Zaczyna się za godzinę.
-Moge wpaść.
-Podaj mi jeszcze tylko swoje imię, nazwisko i wiek. Blue Wheller, lat szesnaście.
-Świetnie. Studio znajduje się na Downing Street. Do zobaczenia Blue.
-Na razie. - Jeżeli miałam dotrzeć tam na czas musiałam się zbierać. Wykonałam jeszcze jeden telefon, tym razem zamawiający taksówkę. Gdy samochód podjechał pod dom, chwyciłam torebkę, poprawiłam włosy i wyszłam na zewnątrz.
-Możesz mi powiedzieć o co ci chodzi? - Marica siedziała skulona na schodach. Na jej widok chciało mi się śmiać. Była żałosna. - Ej no! Odpowiesz mi?! - Udając, że jej nie widzę wsiadłam do taksówki. Kiedy chciałam zamkną drzwiczki, powstrzymała mnie. - Blue wiem, że wczoraj byłaś na tej imprezie. Ktoś ci zrobił krzywdę? - Spojrzałam jej prosto w oczy.
-Tak, ty.
-Witam, ja na kasting.
-Proszę tędy - Podążyłam za wysoką rudowłosą dziewczyną, jasnym korytarzem. Zatrzymałyśmy się przed pomieszczeniem wokół, którego stało mnóstwo dziewczyn. Wszystkie natychmiast oceniły mnie wzrokiem, kalkulując w głowie jakie mam szanse. To było śmieszne.
-Jak wyczytają twoje nazwisko wchodzisz.
-Spoko - Usiadłam na podłodze opierając się plecami o zimną ścianę.- Co tam powiecie koleżanki? - Spytałam patrząc na dziewczyny stojące najbliżej mnie, ale one tylko popatrzyły na mnie jak na ułomną i wróciły do swojej rozmowy. - Zawsze miło.
-Panna Wheller. - Podniosłam się do góry i ruszyłam przez tłum rozwścieczonych żmij. - Proszę załóż to i chodź na plan. - Kiwnęłam głową i poszłam do przebieralni, szybko założyłam wręczoną mi sukienkę i swobodnie stanęłam przed fotografem.
-Cześć. Jestem Jev.
-Blue.
-Zacznij robić jakieś pozy, bądź tylko swobodna i się nie denerwuj.
-A kto powiedział, że ja się denerwuje?
-I takie podejście mi się podoba.
Kilka zdjęć, parę uwag i po wszystkim. Fotograf był zachwycony i zagwarantował mi, że na pewno będę twarzą nowej kolekcji. Oczywiście mu nie uwierzyłam . To było by zbyt piękne. Pospacerowałam trochę po mieście, zrobiłam zakupy, spotkałam się z koleżankami ze szkoły i wróciłam do domu. Gdzie już Marici nie było, zastąpił ją Max.
-Nie spytam się skąd masz adres, bo to chyba jasne. - Powiedziałam zamiast przywitania.
-Co się dzieje? - Zagryzłam wargę i spojrzałam na niego zła, ze udaje głupca.
-Żarty sobie ze mnie stroisz?
-Nie rozumiem.
-Wielka szkoda - Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, a on za mną choć wcale nie chciałam go wpuścić.
-Przestań się mną bawić i powiedz o co ci chodzi.
-Ja się tobą bawię? To ty liżesz się z moją przyjaciółką. - Otworzył usta by coś powiedzieć, ale zrezygnował. - Tak myślałam. Wyjdź. - Pokręcił głową.
- Zaczekaj. To nic nie znaczyło. Po prostu tak wyszło, a po za tym to nie ja siedziałem bez bluzki w pokoju Ethana.
-Jeszcze będziesz mi to wypominać?
-Nie, nie o to mi chodzi. Boże. Możemy o tym zapomnieć? Proszę? - Przymknęłam oczy z namysłem.
-Jesteś za słodki, by ci tego nie wybaczyć - Uśmiechnął się szeroko i mocno mnie przytulił.
-Wiedziałem, że nie dasz rady mi się oprzeć.
Rozdział 5
Miałam ochotę podejść i dać mu w twarz, a na nią napluć. Czy tak zachowuje się przyjaciółka? Powinna zauważyć, że Max mi się podoba. Niestety moim planom przeszkodził kochanek mamusi.
-Co tu robisz ślicznotko? - Spytał pożerając mnie wzrokiem, przyciągając do siebie za szlufki moich spodni.
-Znajomi mnie zaprosili. To twój dom?
-Owszem? Podoba ci się?
-No muszę przyznać, że brzydki nie jest.
-Najfajniejsza jest moja sypialnia - Uśmiechnęłam się do niego unosząc brwi do góry.
-Chcesz mi ją pokazać? - Chwycił moją rękę i pociągnął za sobą w stronę schodów. Gdy dotarliśmy na trzecie piętro moim oczom ukazał się jeden wielki pokój. Jedna cała ściana była oknem, a reszta była koloru neonowego niebieskiego. Na środku stało wielkie łóżko wodne, a w rogu ogromne akwarium. Podeszłam do niego, ale zamiast rybek zobaczyłam tylko ich szkielety poustawiane na dnie. - Oryginalnie - Powiedziałam z podziwem, mając nadzieje, że były sztuczne. Podszedł do mnie i włożył ręce w tylne kieszenie moich jeansów. - Po co sypiasz z moją matką? Na pewno nie dla kasy, bo jak widać masz jej dostatek.
-Dla zabawy.
-No cóż szczytny cel - Odwróciłam się w jego stronę i go pocałowałam. Zamruczał seksownie, podniósł mnie do góry i usadził sobie na biodrach. Zachichotałam, zębami skubiąc jego wargę. Położył mnie na łóżku, które pode mną zafalowało.
-Chcesz? - Wyjął z kieszeni bluzy małą torebeczkę z białymi tabletkami w środku. Pokręciłam głową z niechęcią. - Czemu? - Zrobił smutną minę i wysypał sobie kilka na dłoń. - Weź przynajmniej jedną - Po raz kolejny pokręciłam głową, ale tym razem mniej pewnie. - Nie bądź nudziarą - Spojrzałam na tabletki i zacisnęłam wargi w wąską kreskę. - Otwórz te piękne usteczka. - Mimo woli uśmiechnęłam się, a wtedy on wsunął mi do buzi białą śmierć. Przez chwile walczyłam ze sobą, ale w końcu ją połknęłam. - Grzeczna dziewczynka - Zdjął moją bluzkę i zaczął całować mój obojczyk. Leżałam patrząc w sufit, delikatnie się uśmiechając. Jego dotyk łaskotał, a obraz przed moimi oczami zaczął zmieniać barwę. Robiło mi się coraz gorącej, aż wpadłam w panikę. Odepchnęłam od siebie Ethana i przeszłam do pozycji siedzącej. - O co chodzi? - Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na niego zaniepokojona. Cała moja pewność siebie gdzieś uleciała.
-Przynieś mi wody, dobrze? - Zmarszczył czoło, ale zapiął rozporek i zbiegł po schodach na dół. Zaczęłam drżeć, mimo że wcale nie było mi zimno. Z wrzaskiem podskoczyłam do góry, gdy obok siebie zobaczyłam Travisa. Mojego nieżyjącego brata. Kilka razy zamrugałam i chłopak znikł. Podniosłam się na miękkich nogach i rozejrzałam się wokoło. Światło w pokoju zaczęło mrugać niespokojnie, a szkielety rybek pływać w akwarium. Mój urywany oddech przyśpieszył, a serce galopowało. Poczułam czyjś dotyk na nagich ramionach, ale gdy się odwróciłam nikogo nie było. Usiadłam obok łóżka i schowałam głowę miedzy kolanami. Kołysząc się w przód i tył próbowałam się uspokoić.
-Blue? Hej mała co się stało? - Wzniosłam oczy do góry i napotkałam twarz Max'a. Zerwałam się do góry, chwyciłam swoją bluzkę i wybiegłam, czując jego wzrok na plecach. W domu znalazłam się szybciej niż z niego wyszłam. Goście siedzieli w salonie, do którego wpadłam zdyszana, zła i przestraszona.
-Blue, co ty masz na sobie?! - Wrzasnęła matka, podnosząc się na równe nogi. - Wyglądasz jak dziwka!
-Ja tak wyglądam, a ty nią jesteś - Ruszyła w moją stronę, za pewne chcąc mnie uderzyć, ale ja chwyciłam krzesło, które stało obok mnie i walnęłam nim o ścianę.
Spojrzałam na nią odważnie.
-I co tym razem też dasz mi w twarz?
-O czym ona mówi? - Wtrącił się ojciec.
-Ta suka rżnie się w naszej kuchni z o dwadzieścia lat młodszym chłopakiem. Gratuluje tato wybranki. - Powiedziała i poszłam do swojego pokoju, ciągle kątem oka widząc zmarłego brata.
-Co tu robisz ślicznotko? - Spytał pożerając mnie wzrokiem, przyciągając do siebie za szlufki moich spodni.
-Znajomi mnie zaprosili. To twój dom?
-Owszem? Podoba ci się?
-No muszę przyznać, że brzydki nie jest.
-Najfajniejsza jest moja sypialnia - Uśmiechnęłam się do niego unosząc brwi do góry.
-Chcesz mi ją pokazać? - Chwycił moją rękę i pociągnął za sobą w stronę schodów. Gdy dotarliśmy na trzecie piętro moim oczom ukazał się jeden wielki pokój. Jedna cała ściana była oknem, a reszta była koloru neonowego niebieskiego. Na środku stało wielkie łóżko wodne, a w rogu ogromne akwarium. Podeszłam do niego, ale zamiast rybek zobaczyłam tylko ich szkielety poustawiane na dnie. - Oryginalnie - Powiedziałam z podziwem, mając nadzieje, że były sztuczne. Podszedł do mnie i włożył ręce w tylne kieszenie moich jeansów. - Po co sypiasz z moją matką? Na pewno nie dla kasy, bo jak widać masz jej dostatek.
-Dla zabawy.
-No cóż szczytny cel - Odwróciłam się w jego stronę i go pocałowałam. Zamruczał seksownie, podniósł mnie do góry i usadził sobie na biodrach. Zachichotałam, zębami skubiąc jego wargę. Położył mnie na łóżku, które pode mną zafalowało.
-Chcesz? - Wyjął z kieszeni bluzy małą torebeczkę z białymi tabletkami w środku. Pokręciłam głową z niechęcią. - Czemu? - Zrobił smutną minę i wysypał sobie kilka na dłoń. - Weź przynajmniej jedną - Po raz kolejny pokręciłam głową, ale tym razem mniej pewnie. - Nie bądź nudziarą - Spojrzałam na tabletki i zacisnęłam wargi w wąską kreskę. - Otwórz te piękne usteczka. - Mimo woli uśmiechnęłam się, a wtedy on wsunął mi do buzi białą śmierć. Przez chwile walczyłam ze sobą, ale w końcu ją połknęłam. - Grzeczna dziewczynka - Zdjął moją bluzkę i zaczął całować mój obojczyk. Leżałam patrząc w sufit, delikatnie się uśmiechając. Jego dotyk łaskotał, a obraz przed moimi oczami zaczął zmieniać barwę. Robiło mi się coraz gorącej, aż wpadłam w panikę. Odepchnęłam od siebie Ethana i przeszłam do pozycji siedzącej. - O co chodzi? - Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na niego zaniepokojona. Cała moja pewność siebie gdzieś uleciała.
-Przynieś mi wody, dobrze? - Zmarszczył czoło, ale zapiął rozporek i zbiegł po schodach na dół. Zaczęłam drżeć, mimo że wcale nie było mi zimno. Z wrzaskiem podskoczyłam do góry, gdy obok siebie zobaczyłam Travisa. Mojego nieżyjącego brata. Kilka razy zamrugałam i chłopak znikł. Podniosłam się na miękkich nogach i rozejrzałam się wokoło. Światło w pokoju zaczęło mrugać niespokojnie, a szkielety rybek pływać w akwarium. Mój urywany oddech przyśpieszył, a serce galopowało. Poczułam czyjś dotyk na nagich ramionach, ale gdy się odwróciłam nikogo nie było. Usiadłam obok łóżka i schowałam głowę miedzy kolanami. Kołysząc się w przód i tył próbowałam się uspokoić.
-Blue? Hej mała co się stało? - Wzniosłam oczy do góry i napotkałam twarz Max'a. Zerwałam się do góry, chwyciłam swoją bluzkę i wybiegłam, czując jego wzrok na plecach. W domu znalazłam się szybciej niż z niego wyszłam. Goście siedzieli w salonie, do którego wpadłam zdyszana, zła i przestraszona.
-Blue, co ty masz na sobie?! - Wrzasnęła matka, podnosząc się na równe nogi. - Wyglądasz jak dziwka!
-Ja tak wyglądam, a ty nią jesteś - Ruszyła w moją stronę, za pewne chcąc mnie uderzyć, ale ja chwyciłam krzesło, które stało obok mnie i walnęłam nim o ścianę.
Spojrzałam na nią odważnie.
-I co tym razem też dasz mi w twarz?
-O czym ona mówi? - Wtrącił się ojciec.
-Ta suka rżnie się w naszej kuchni z o dwadzieścia lat młodszym chłopakiem. Gratuluje tato wybranki. - Powiedziała i poszłam do swojego pokoju, ciągle kątem oka widząc zmarłego brata.
czwartek, 25 kwietnia 2013
Rozdział 4
- Chłopcy bądźcie tak mili i przedstawcie się Marice jeszcze raz. Wiecie problemy z pamięcią - Powiedziałam z uśmiechem, znacząco patrząc na przyjaciółkę.
-Max - Blondyn pocałował ją w policzek i usiadł koło mnie.
-Nail - Brunet chwycił jej rękę i delikatnie ucałował patrząc jej w oczy.
-Uuu jaki szarmancki - Zaśmiałam się, gdy przyjaciółka cała czerwona nie zdołała wykrztusić ani słowa. Na swoim kolanie poczułam dłoń Max'a i posłałam mu rozbawione spojrzenie. Chłopak trochę się speszył i odwrócił wzrok, by go pocieszyć położyłam swoją rękę na jego, którą ciągle trzymał na mojej nodze. Urocza scenka, w końcu mam kawałek serca.
-Więc tak na prawdę nie jesteś lesbijką? - Spytał Nail patrząc na Marice.
-Powiedziałam, że jestem lesbijką?!
-Nawet całowałaś się z Blue - Wtrącił się Max, a ja niewinnie zagryzłam wargę.
-No wiesz to była część naszej zabawy.
-Więc dlaczego znają już nasze imiona? - Spojrzała na mnie wyzywająco. Wywróciłam oczami.
-Bo są fajni - Przesłałam jej całusa.
-Co robimy dzisiaj? - Spytała zmieniając temat.
-Coś po czym będziesz pamiętać wieczór - Skarciła mnie wzrokiem, ale zaraz się uśmiechnęła.
-Więc jakieś pomysły? -Już miałam coś zaproponować, ale zadzwoniła moja komórka. Spojrzałam na wyświetlacz. Mama. Uśmiechnęłam się do siebie i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
-Tak mamusiu?- Spytałam słodkim głosem.
-Twój ojciec dzisiaj wraca, więc masz być na kolacji. Będzie jego szef, nawet nie myśl żeby nie przyjść - Mina natychmiast mi zrzedła.
-Jasne.
-I masz trzymać buzie na kłódkę.
-Zastanowię się - Nie dając jej już nic powiedzieć rozłączyłam się.
-Kto to? - Zapytał Max.
-Moja mama. Musicie planować beze mnie. Muszę być na dzisiejszej kolacji.
-O nie! - Pisnęła blondynka.
-Szkoda, bo nasz kumpel urządza dziś imprezę- Powiedział Nail
-Kurwa, kocham swoje szczęście. Nie uda mi się wyrwać - Znacznie posmutniałam. Nie miałam ochoty na żadną kolacje z szefuniem. Nie lubiłam go. Był strasznie sztywny.
-Przepraszam możemy zamienić parę słów? - Usłyszałam za swoimi plecami obcy męski głos. Odwróciłam się w stronę mężczyzny i spojrzałam na niego pytająco.
-O co chodzi?
-Jesteś może modelką? - Wybuchnęłam śmiechem, odgarniając moje brązoworude włosy na plecy.
-Czy ja wyglądam jak modelka? - Spytałam z szerokim hollywoodzkim uśmiechem.
-Tak, a mało tego jak modelka, której szukamy - Zmarszczyłam czoło, czekając aż powie coś więcej. - Potrzebujemy kogoś do nowej kolekcji ubrań. Ty nadawałabyś się idealnie. Tu masz moją wizytówkę. Mam nadziej, że zadzwonisz - Przyjęłam od niego mały skrawek papieru z numerem i nazwiskiem.
-Zastanowię się - Kiwnął głową i odszedł. - Co to było?
-O mój boże, o mój boże moja Blue będzie modelką! - Spojrzałam na Marice, która ze szczęścia skakała na swoim krześle.
-Oszalałaś?
-Nie mów, że tam nie zadzwonisz.
-Nie mam takiego zamiaru - Mina jej zrzedła.
-Ale dlaczego? - Spytał Nail. - Moim zdaniem się nadajesz.
-Moim też, mogłabyś spróbować - Wtrącił Max. Wzruszyłam ramionami chowając wizytówkę do kieszeni.
-Idziemy na lody?
Do domu wróciłam na tyle wcześnie, że zdążyłam się przebrać. Założyłam turkusową sukienkę i badziewne sandałki, które kiedyś kupił mi ojciec. Punkt dwudziesta usiedliśmy do stołu. Mama przyrządziła swoja popisową pieczeń, która była obrzydliwa. Miałam ochotę zrzygać się na talerz. Widząc moją minę posłała mi surowe spojrzenie trzymając kieliszek czerwonego wina w dłoni.
-Co zamierzasz robić w te wakacje Blue? - Spytał Adam. Szef ojca.
-No wie pan. To co każda nastolatka. Pić, jarać, balować do rana, uprawiać nie zobowiązując seks i takie tam. - Zachłysnął się pieczenią. Najwidoczniej mu też nie smakowała.
-Ach te dzieciaki. Żartownisie. - Skwitowała sztucznie rozbawionym głosem mama.
-Może chciałabyś spędzić trochę czasu z Brianem? - Spojrzałam na syna Adama i stłamsiłam śmiech.
-Niestety mam chłopaka. Był by zazdrosny.
-Och no cóż. Szkoda.
-Nie mówiłaś, że masz chłopaka - Zaciekawił się ojciec.
-Mama ci nie mówiła? Odwiedził nas dziś. Świetnie im się rozmawiało.
-Diano czemu nic nie mówiłaś? Jak ma na imię ten szczęściarz? - Myślałam, że wypluje na niego zawartość swoich ust, gdy się o to spytał.
-Ethan.
-Piękne imię - Wtrąciła się An. Żona Adama. Mama patrzyła na mnie zabójczym wzrokiem, a ja się tylko uśmiechnęłam i upiłam łyk wody.
-Mama bardzo go polubiła. Nie wiem tato czy nie powinieneś zacząć się martwić.
-Dosyć! - Wrzasnęła. - Mam dosyć tych twoich żartów - Wszyscy patrzyli na nią zdumieni. Tylko ktoś kto ma coś na sumieniu tak nagle wybucha. - Idź do siebie. - Wzruszyłam ramionami, wstałam i popędziłam do swojego pokoju. Zrzuciłam z siebie nudne fatałaszki. Złożyłam najlepszą bieliznę, wskoczyłam w ciemne jeansy i bluzeczkę do pęka, w którym widniał niewielki srebrny kolczyk. Nałożyłam błyszczyk na usta i wyskoczyłam przez okno do ogrodu.
Dom, w którym odbywała się impreza był naprawdę wielki. Basen i trzy piętra szklanego budynku robiły wrażenie. Muzykę słychać było już na końcu ulicy. Dziwne, ze nie wezwali jeszcze glin. Z wdziękiem weszłam do środka i momentalnie zatrzymałam się w progu. Na środku salonu Marica tańczyła z Max'em całując go, a nieopodal nich stał Ethan.
-Max - Blondyn pocałował ją w policzek i usiadł koło mnie.
-Nail - Brunet chwycił jej rękę i delikatnie ucałował patrząc jej w oczy.
-Uuu jaki szarmancki - Zaśmiałam się, gdy przyjaciółka cała czerwona nie zdołała wykrztusić ani słowa. Na swoim kolanie poczułam dłoń Max'a i posłałam mu rozbawione spojrzenie. Chłopak trochę się speszył i odwrócił wzrok, by go pocieszyć położyłam swoją rękę na jego, którą ciągle trzymał na mojej nodze. Urocza scenka, w końcu mam kawałek serca.
-Więc tak na prawdę nie jesteś lesbijką? - Spytał Nail patrząc na Marice.
-Powiedziałam, że jestem lesbijką?!
-Nawet całowałaś się z Blue - Wtrącił się Max, a ja niewinnie zagryzłam wargę.
-No wiesz to była część naszej zabawy.
-Więc dlaczego znają już nasze imiona? - Spojrzała na mnie wyzywająco. Wywróciłam oczami.
-Bo są fajni - Przesłałam jej całusa.
-Co robimy dzisiaj? - Spytała zmieniając temat.
-Coś po czym będziesz pamiętać wieczór - Skarciła mnie wzrokiem, ale zaraz się uśmiechnęła.
-Więc jakieś pomysły? -Już miałam coś zaproponować, ale zadzwoniła moja komórka. Spojrzałam na wyświetlacz. Mama. Uśmiechnęłam się do siebie i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
-Tak mamusiu?- Spytałam słodkim głosem.
-Twój ojciec dzisiaj wraca, więc masz być na kolacji. Będzie jego szef, nawet nie myśl żeby nie przyjść - Mina natychmiast mi zrzedła.
-Jasne.
-I masz trzymać buzie na kłódkę.
-Zastanowię się - Nie dając jej już nic powiedzieć rozłączyłam się.
-Kto to? - Zapytał Max.
-Moja mama. Musicie planować beze mnie. Muszę być na dzisiejszej kolacji.
-O nie! - Pisnęła blondynka.
-Szkoda, bo nasz kumpel urządza dziś imprezę- Powiedział Nail
-Kurwa, kocham swoje szczęście. Nie uda mi się wyrwać - Znacznie posmutniałam. Nie miałam ochoty na żadną kolacje z szefuniem. Nie lubiłam go. Był strasznie sztywny.
-Przepraszam możemy zamienić parę słów? - Usłyszałam za swoimi plecami obcy męski głos. Odwróciłam się w stronę mężczyzny i spojrzałam na niego pytająco.
-O co chodzi?
-Jesteś może modelką? - Wybuchnęłam śmiechem, odgarniając moje brązoworude włosy na plecy.
-Czy ja wyglądam jak modelka? - Spytałam z szerokim hollywoodzkim uśmiechem.
-Tak, a mało tego jak modelka, której szukamy - Zmarszczyłam czoło, czekając aż powie coś więcej. - Potrzebujemy kogoś do nowej kolekcji ubrań. Ty nadawałabyś się idealnie. Tu masz moją wizytówkę. Mam nadziej, że zadzwonisz - Przyjęłam od niego mały skrawek papieru z numerem i nazwiskiem.
-Zastanowię się - Kiwnął głową i odszedł. - Co to było?
-O mój boże, o mój boże moja Blue będzie modelką! - Spojrzałam na Marice, która ze szczęścia skakała na swoim krześle.
-Oszalałaś?
-Nie mów, że tam nie zadzwonisz.
-Nie mam takiego zamiaru - Mina jej zrzedła.
-Ale dlaczego? - Spytał Nail. - Moim zdaniem się nadajesz.
-Moim też, mogłabyś spróbować - Wtrącił Max. Wzruszyłam ramionami chowając wizytówkę do kieszeni.
-Idziemy na lody?
Do domu wróciłam na tyle wcześnie, że zdążyłam się przebrać. Założyłam turkusową sukienkę i badziewne sandałki, które kiedyś kupił mi ojciec. Punkt dwudziesta usiedliśmy do stołu. Mama przyrządziła swoja popisową pieczeń, która była obrzydliwa. Miałam ochotę zrzygać się na talerz. Widząc moją minę posłała mi surowe spojrzenie trzymając kieliszek czerwonego wina w dłoni.
-Co zamierzasz robić w te wakacje Blue? - Spytał Adam. Szef ojca.
-No wie pan. To co każda nastolatka. Pić, jarać, balować do rana, uprawiać nie zobowiązując seks i takie tam. - Zachłysnął się pieczenią. Najwidoczniej mu też nie smakowała.
-Ach te dzieciaki. Żartownisie. - Skwitowała sztucznie rozbawionym głosem mama.
-Może chciałabyś spędzić trochę czasu z Brianem? - Spojrzałam na syna Adama i stłamsiłam śmiech.
-Niestety mam chłopaka. Był by zazdrosny.
-Och no cóż. Szkoda.
-Nie mówiłaś, że masz chłopaka - Zaciekawił się ojciec.
-Mama ci nie mówiła? Odwiedził nas dziś. Świetnie im się rozmawiało.
-Diano czemu nic nie mówiłaś? Jak ma na imię ten szczęściarz? - Myślałam, że wypluje na niego zawartość swoich ust, gdy się o to spytał.
-Ethan.
-Piękne imię - Wtrąciła się An. Żona Adama. Mama patrzyła na mnie zabójczym wzrokiem, a ja się tylko uśmiechnęłam i upiłam łyk wody.
-Mama bardzo go polubiła. Nie wiem tato czy nie powinieneś zacząć się martwić.
-Dosyć! - Wrzasnęła. - Mam dosyć tych twoich żartów - Wszyscy patrzyli na nią zdumieni. Tylko ktoś kto ma coś na sumieniu tak nagle wybucha. - Idź do siebie. - Wzruszyłam ramionami, wstałam i popędziłam do swojego pokoju. Zrzuciłam z siebie nudne fatałaszki. Złożyłam najlepszą bieliznę, wskoczyłam w ciemne jeansy i bluzeczkę do pęka, w którym widniał niewielki srebrny kolczyk. Nałożyłam błyszczyk na usta i wyskoczyłam przez okno do ogrodu.
Dom, w którym odbywała się impreza był naprawdę wielki. Basen i trzy piętra szklanego budynku robiły wrażenie. Muzykę słychać było już na końcu ulicy. Dziwne, ze nie wezwali jeszcze glin. Z wdziękiem weszłam do środka i momentalnie zatrzymałam się w progu. Na środku salonu Marica tańczyła z Max'em całując go, a nieopodal nich stał Ethan.
środa, 24 kwietnia 2013
Rozdział 3
- Do kurwy nędzy Blue wyjdź! - Zaśmiałam się na widok upokorzonej matki i przyjrzałam się chłopakowi. Był całkiem niezły. Czarne włosy opadające na oczy, ładne ciałko, sympatyczny uśmieszek. Co on widział w mojej matce? Może mu zapłaciła. Zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam do lodówki z chytrym uśmiechem. Oboje zaczęli pośpiesznie się ubierać, a ja wyjęłam sobie jogurt, który zaczęłam jeść przyglądając się im bezczelnie. Matka wyszła obciągając spódnice, a chłopak spojrzał na mnie. Stał na bosaka bez koszulki. Wzrokiem przejechałam po jego torsie i oblizałam wargi.
-Jak się zwie kochanek mamusi? - Spytałam odstawiając kubeczek z jogurtem i podchodząc do niego.
-Ethan. - Powiedział z delikatnym angielskim akcentem. Palcem dotknęłam jego nagiej skóry i powoli zjechałam nim do linii bioder.- Diana nie chwaliła się, że ma tak urodziwą córkę.
-Też mnie to zdziwiło - Złożyłam pocałunek na jego prawej piersi. - Może kiedyś poznamy się lepiej, a teraz wybacz. Muszę omówić parę rzeczy z moją mamusią. - Oznajmiłam i wyszłam kręcąc biodrami. Ździrę znalazłam w jej sypialni. - Myślałam, że jesteście takim udanym małżeństwem, a tu bam! Nie spodziewałam się tego po tobie mamo. - Usiadłam na bujanym fotelu i przełożyłam nogi przez jego drewniane ramie, patrząc na nią wyzywająco.
-Daruj sobie i tak mu nie powiesz. - Uniosłam brwi do góry.
-Jesteś strasznie pewna siebie, ale jedno muszę ci przyznać masz gust. Sama chętnie zaproszę go do sypialni. -Pochyliła się nade mną ze wściekłą mina.
-Nawet się nie waż. - Zawarczała, a ja wybuchnęłam śmiechem.
-Zazdrosna? Ty i tak go już nie obchodzisz. - Pogłaskała mnie po policzku i pokręciła smutno głową.
-Kiedy stałaś się taką...
-Kim? No powiedz mamo, wzorowałam się na tobie - Wyprostowała się, chwyciła marynarkę i wyszła. Moje wargi drżały ze złości. - Jak ja jej nienawidzę. - Pomyślałam wstając i idąc do swojego pokoju. Szybko włożyłam jeansowe szorty i białą koszulkę z nadrukiem uśmiechniętej buźki. Napisałam do Mariki SMS-a byśmy spotkały się w naszej ulubionej kawiarence.Gdy dotarłam na miejsce przyjaciółka już siedziała przy stoliku obczajają chłopaków, zamawiających kawę. Na mój widok odwróciła od nich wzrok i uśmiechnęła do mnie. Zajęłam miejsce na przeciw niej i od razu chwyciłam menu, mimo że doskonale wiedziałam co chce zamówić.
-Nigdy nie domyślisz jaki widok zastał mnie dziś w kuchni - Spojrzała na mnie zaciekawiona, sącząc moche.
-Zdziw mnie.
-Moją matkę bzykającą się na stole, z jakimś ciachem w naszym wieku - Zakrztusiła się i zrobiłam wielkie oczy.
-Żartujesz?
-Wyglądam jakbym żartowała? - Spytałam kąśliwie, wzywając kelnerkę. - Poproszę sok pomarańczowy i sałatkę z tuńczykiem. - Dziewczyna kiwnęła głową i poszła zrealizować zamówienie.
-Nie spodziewałabym się tego po twojej sukowatej mamuśce.
-Uwierz mi ja też. Teraz zastanawiam się tylko jak to wykorzystać przeciw niej.
-Powiesz ojcu?
-Nie wiem, zapewne nie, ale zażądam coś w zamian. Może oddzielne mieszkanie? - Przytaknęła mi z uznaniem.
-To było by coś. A co jeśli chodzi o wczoraj?
-Zupełnie zapomniałam. Poczekaj. - Wybrałam numer Max'a. Odebrał po trzecim sygnale.
-Cześć kotku - Przywitał się. Brzmiał o wiele pewniej niż wczoraj.
-Weź Nail'a i wpadajcie do The Muffin Man.
-No dobrze będziemy za piętnaście minut.
-Czekam. Buziaki. - Zakończyłam połączenie i pokazałam Marice zdjęcie Max'a.
-O mój boże. Powiedz, że ten drugi też jest taki boski. - Kiwnęłam z uśmiechem głową i zabrałam się do jedzenia.
-Jak się zwie kochanek mamusi? - Spytałam odstawiając kubeczek z jogurtem i podchodząc do niego.
-Ethan. - Powiedział z delikatnym angielskim akcentem. Palcem dotknęłam jego nagiej skóry i powoli zjechałam nim do linii bioder.- Diana nie chwaliła się, że ma tak urodziwą córkę.
-Też mnie to zdziwiło - Złożyłam pocałunek na jego prawej piersi. - Może kiedyś poznamy się lepiej, a teraz wybacz. Muszę omówić parę rzeczy z moją mamusią. - Oznajmiłam i wyszłam kręcąc biodrami. Ździrę znalazłam w jej sypialni. - Myślałam, że jesteście takim udanym małżeństwem, a tu bam! Nie spodziewałam się tego po tobie mamo. - Usiadłam na bujanym fotelu i przełożyłam nogi przez jego drewniane ramie, patrząc na nią wyzywająco.
-Daruj sobie i tak mu nie powiesz. - Uniosłam brwi do góry.
-Jesteś strasznie pewna siebie, ale jedno muszę ci przyznać masz gust. Sama chętnie zaproszę go do sypialni. -Pochyliła się nade mną ze wściekłą mina.
-Nawet się nie waż. - Zawarczała, a ja wybuchnęłam śmiechem.
-Zazdrosna? Ty i tak go już nie obchodzisz. - Pogłaskała mnie po policzku i pokręciła smutno głową.
-Kiedy stałaś się taką...
-Kim? No powiedz mamo, wzorowałam się na tobie - Wyprostowała się, chwyciła marynarkę i wyszła. Moje wargi drżały ze złości. - Jak ja jej nienawidzę. - Pomyślałam wstając i idąc do swojego pokoju. Szybko włożyłam jeansowe szorty i białą koszulkę z nadrukiem uśmiechniętej buźki. Napisałam do Mariki SMS-a byśmy spotkały się w naszej ulubionej kawiarence.Gdy dotarłam na miejsce przyjaciółka już siedziała przy stoliku obczajają chłopaków, zamawiających kawę. Na mój widok odwróciła od nich wzrok i uśmiechnęła do mnie. Zajęłam miejsce na przeciw niej i od razu chwyciłam menu, mimo że doskonale wiedziałam co chce zamówić.
-Nigdy nie domyślisz jaki widok zastał mnie dziś w kuchni - Spojrzała na mnie zaciekawiona, sącząc moche.
-Zdziw mnie.
-Moją matkę bzykającą się na stole, z jakimś ciachem w naszym wieku - Zakrztusiła się i zrobiłam wielkie oczy.
-Żartujesz?
-Wyglądam jakbym żartowała? - Spytałam kąśliwie, wzywając kelnerkę. - Poproszę sok pomarańczowy i sałatkę z tuńczykiem. - Dziewczyna kiwnęła głową i poszła zrealizować zamówienie.
-Nie spodziewałabym się tego po twojej sukowatej mamuśce.
-Uwierz mi ja też. Teraz zastanawiam się tylko jak to wykorzystać przeciw niej.
-Powiesz ojcu?
-Nie wiem, zapewne nie, ale zażądam coś w zamian. Może oddzielne mieszkanie? - Przytaknęła mi z uznaniem.
-To było by coś. A co jeśli chodzi o wczoraj?
-Zupełnie zapomniałam. Poczekaj. - Wybrałam numer Max'a. Odebrał po trzecim sygnale.
-Cześć kotku - Przywitał się. Brzmiał o wiele pewniej niż wczoraj.
-Weź Nail'a i wpadajcie do The Muffin Man.
-No dobrze będziemy za piętnaście minut.
-Czekam. Buziaki. - Zakończyłam połączenie i pokazałam Marice zdjęcie Max'a.
-O mój boże. Powiedz, że ten drugi też jest taki boski. - Kiwnęłam z uśmiechem głową i zabrałam się do jedzenia.
sobota, 20 kwietnia 2013
Rozdział 2
Cicho zamknęłam za sobą drzwi frontowe, a kluczyki rzuciłam na półeczkę wiszącą obok. Zdjęłam buty i na paluszkach czmychnęłam do salonu, gdy stawałam już na pierwszym stopniu schodów, zapaliło się światło. Krude!
-Gdzie byłaś? - Głos mamy brzmiał groźnie i podejrzliwie. Odwróciłam się do niej twarzą i spojrzałam na nią rozbawiona. Siedziała w czerwonym fotelu, obitym skórą. Wyglądała jak surowa, ździrowata jędza, którą w sumie i tak była.
-U Mariki, a gdzie mogłabym być.
-Łżesz.- Uśmiechnęłam się do siebie, na wspomnienia z przed chwili.Max i Nail byli naprawdę fajnymi chłopakami. Pomogli odprowadzić mi przyjaciółkę do domu, a po drodze odwalali niesamowite rzeczy. Byłam pewna, że się zaprzyjaźnimy. Odbieraliśmy na tych samych falach.
-Możliwe, ale czy to ważne?
-Uważasz, ze jak nie ma ojca to ci wszystko wolno? Masz szesnaście lat, twoja pora wracania do domu to dwudziesta druga. - Parsknęłam śmiechem.
-Zwariowałaś? Będę wracała o której chce. - Poderwała się do góry, podeszła do mnie i spojrzała ostro w oczy.
-Masz się mnie słuchać.
-Nie - Powiedziałam przez zaciśnięte zęby, za co oberwałam w policzek. - Jak się zestarzejesz i będziesz pod siebie szczała, to nie oddam cie do domu starców. O nie to było by zbyt piękne. Będziesz gnić w tym domu, zamknę cie w pokoju, pozasłaniam okna i zostawię samej sobie, żebyś zdechła. - Mówiąc to patrzyłam jej prosto w oczy, z nienawiścią w głosie. Miałam dużo kasy, piękny dom, własny pokój, dobrą szkołę, ale nie miałam rodziców i chętnie wszystko to bym za nich oddała. Z wyższością odwróciłam się i wbiegłam po schodach na górę do swojego pokoju. Był ogromny, a każda ze ścian była pomalowana na inny kolor. Na jednej wisiało ogromne zjecie moje i Mariki. Zrobiłyśmy je zaraz po tym jak się poznałyśmy. Za oświetlenie robiła kula dyskotekowa i lampki porozwieszane w kątach pokoju. To pomieszczenie jako jedyne było kolorowe w całym domu i wyglądało jak z kosmosu. Rzuciłam się na okrągłe, wiszące łóżko i wyjęłam telefon z kieszeni. Miałam jedną nieodczytaną wiadomość od Max'a. W SMS-ie znajdowało się jego zjecie i krótka wiadomość.
-Gdzie byłaś? - Głos mamy brzmiał groźnie i podejrzliwie. Odwróciłam się do niej twarzą i spojrzałam na nią rozbawiona. Siedziała w czerwonym fotelu, obitym skórą. Wyglądała jak surowa, ździrowata jędza, którą w sumie i tak była.
-U Mariki, a gdzie mogłabym być.
-Łżesz.- Uśmiechnęłam się do siebie, na wspomnienia z przed chwili.Max i Nail byli naprawdę fajnymi chłopakami. Pomogli odprowadzić mi przyjaciółkę do domu, a po drodze odwalali niesamowite rzeczy. Byłam pewna, że się zaprzyjaźnimy. Odbieraliśmy na tych samych falach.
-Możliwe, ale czy to ważne?
-Uważasz, ze jak nie ma ojca to ci wszystko wolno? Masz szesnaście lat, twoja pora wracania do domu to dwudziesta druga. - Parsknęłam śmiechem.
-Zwariowałaś? Będę wracała o której chce. - Poderwała się do góry, podeszła do mnie i spojrzała ostro w oczy.
-Masz się mnie słuchać.
Jak tam łobuziaro, stęskniłaś się już?
Po jej przeczytaniu zaśmiałam się, ale nie odpisałam. Nie może myśleć, że jestem taka łatwa. Żwawym krokiem ruszyłam do łazienki. Wannę po brzegi wypełniłam gorącą wodą, w której zanurzyłam się po samą szyje. Napełniłam płuca lawendowym zapachem i zaczęłam nucić sobie ulubioną piosenkę, by zakłócić kłótnie która dochodziła z dołu. Pewnie matka zadzwoniła do ojca, który był na wyjeździe służbowym, by się poskarżyć, jakie to ma ze mną problemy. Mimo że mnie urodziła, na pewno nie miała instynktu macierzyńskiego. Była oziębłą suką od zawsze.
Po pokoju rozszedł się dzwonek mojej komórki. Wygrzebałam się z ciepłej pościeli i podreptałam do biurka.
-Halo? - Spytała zaspanym głosem patrząc na zegarek. Była dopiero dziesiąta.
-Ratunku nic nie pamiętam z wczoraj. - W słuchawce rozległ się paniczny głos Mariki. Zaśmiałam się i szybko ułożyłam sobie w głowie historyjkę.
-Zniknęłaś gdzieś w klubie i musiałam cie szukać z chłopakami, pamiętasz tych, których poznałyśmy na początku.
-Tak, coś tam pamiętam, Alex i coś tam na N.
-Max i Nail.
-No przecież mówię, co dalej?
-W środku nigdzie cie nie było, więc wyszliśmy na zewnątrz. Znaleźliśmy cię pół kilometra dalej jak leżałaś goła na jakimś facecie, całą zarzygana i w ogóle. Straszne to było, tym bardziej, że miał gdzieś z czterdzieści lat. Cały pomarszczony. Blee.
-Nie. - Wymamrotała pół szeptem. - Nie możliwe, że straciłam dziewictwo z jakimś o blechem.
-Jesteś dziewicą? Mówiłaś co innego.
-Oj cicho, nie mogłam się przyznać, a teraz... Wszystko stracone.-Wybuchnęłam śmiechem.
-Mówisz jakby ktoś umarł. Głupku żartowałam. Nic specjalnego się nie wydarzyło
-Ty pizdo!
-Haha. Nie wieże, że tak łatwo dałaś się nabrać.
-To nie jest śmieszne.
-Jest, tylko ty tego nie widzisz. Pamiętasz przynajmniej jak wyglądali?
-Nie koniecznie.
-Żałuj. Tacy przystojniacy. Mam jednego zdjęcie to ci potem wyślę.
-Ojej. Podobałam się któremuś?
-Myślę, że Nail'owi. - Chyba nie skłamałam, nie wyglądał może na jakoś specjalnie zainteresowanego, ale poszedł z nią tańczyć, więc kto wie. Nie będę robiła jej przykrości. - Kochana zadzwoń później, idę dalej spać.
-No dobrze. Papatki.
-Buziaki. - Przerwałam połączenie i spojrzałam na łóżko. Tak na prawdę nie chciało mi się spać. Założyłam mój puchowy czarny szlafroczek i zeszłam na dół. W kuchni słychać było przyciszoną rozmowę. Kto o tej porze mógł u nas być? Otworzyła drzwi i stanęłam, jak wryta. W okół porozrzucane było ubrania, a moja matka leżała na stole, a na niej jakiś młody chłopak.
-Nie macie kurwa sypialni?!
wtorek, 16 kwietnia 2013
Rozdział 1
Zatłoczony klub przez pijanych nastolatków, tańczących w rytm muzyki, dym papierosowy unoszący się w powietrzu i kolorowe lasery. Tak, to jest to co kocham. Uśmiechnęłam się do siebie, siadając wraz z Mariką na czarnej kanapie w rogu ze stolikiem obok. To było nasze ulubione miejsce, do spędzania wieczornych piątków. Londyński klub, pod osłoną nocy wszystko wydawało się tu możliwe. Z Mariką znałyśmy się dopiero od roku, ale byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami, wiedziałyśmy o sobie wszystko. Tak naprawdę mogłam liczyć tylko na nią, a ona na mnie.
- Pójdę po piwo. - Powiedziałam zerkając na bar. Blondynka tylko kiwnęła głową i zaczęła grzebać w swojej małej torebce. Zaczęłam się przeciskać przez tłumy tańczących, było to niesamowicie trudne, ale zawsze mnie to bawiło. Czułam się wtedy jak w dżungli. Dopadłam baru i oparłam się o niego łokciami uśmiechając się słodko do barmana.
-Proszę cztery piwa. - Chłopak zlustrował mnie od stóp do głów i uniósł brwi.
-Dowodzik. - Wywróciłam oczami i wygrzebałam z torebki dowód, na którym miałam dwadzieścia jeden lat. Prawie nie mijało się to z prawdą, miałam tylko pięć lat mniej. Po chwili barman podał mi cztery zimne butelki, wypełnione ciemno bursztynowym płynem. Wróciłam do stolika, przy którym oprócz Mariki siedziało jeszcze dwóch chłopaków. Spojrzałam na przyjaciółkę i uśmiechnęłam się szeroko. Zabawa miała się właśnie rozpocząć.
-Lola, to Max.
-Hej. - Pochyliłam się i musnęłam policzek wysokiego blondyna o ślicznym białym uśmiechu i dużych hipnotyzujących oczach. Miał na sobie niebieską koszulkę, czarną kurtkę i ciemne jeansy. Musiałam mu przyznać dobre wyczucie stylu. - A to Nail. - Nail był brunetem o brązowych oczach, wyraźnie zarysowanych kościach policzkowych i równie dobrym stylem. Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że to Anglicy. Musnęłam policzek drugiego i usadowiłam się miedzy nimi.
-Jesteście stąd? - Słowa wypłynęły z ust blondyna. Zerknęłam znacząco na Marikę.
-Nie, jesteśmy turystkami. Natasha jest z Rosji, ja z Ameryki. - Było to kłamstwem, no oprócz tego, że Marika jest Rosjanką. Lubiłyśmy drażnić się z chłopakami. Dopiero, gdy wydawali się czegoś warci, zdradzałyśmy im swoje prawdziwe imiona i pochodzenie. Czasem potrafiłyśmy kłamać tak kilka miesięcy i nigdy się jeszcze to nie wydało. - Poznałyśmy się tu tydzień temu i tak jakoś zaczęłyśmy się dobrze dogadywać.A jak z wami? - Obaj uśmiechnęli się, przyglądając mi się badawczo.
- No cóż my to Anglicy. Znamy się od dzieciństwa. Wiesz, męska przyjaźń od kołyski. - Głos Nail'a był kuszący i mimo że mówił cicho, doskonale go słyszałam. Podniosłam butelkę do góry i omiotłam wszystkich wzrokiem.
-Za nową znajomość! - Jednym haustem wypiłam połowę napoju. Jeśli chodziło o alkohol nigdy nie próżnowałam. Marika gustowała również we wszelkiego rodzaju prochach, ja wolałam trzymać się od tego z dala. Było to wywołane prawdopodobnie strachem, dwa lata temu mój starszy brat przedawkował i umarł. Lekarze nie mogli nic zrobić, od tamtej pory nie miałam w ustach tego świństwa. Oczywiście przestrzegałam przed tym przyjaciółkę, ale się mnie nie słuchała. Po paru kieliszkach Marika zniknęła na parkiecie z Nail'em, a ja zostałam sama z Max'em. Przyglądał mi się pół przytomnym wzrokiem. Przysunęłam się bliżej niego i położyłam dłoń na jego udzie. Wyjęłam butelkę z jego ręki i usiadłam mu na kolanach.
-Masz dziewczynę? - Spytałam patrząc w jego niebieskie oczy. Nie mogąc nic wykrztusić pokręcił przecząco głową. Zaśmiałam się, rozbawiona jego reakcją. Taki chłopak powinien być pewny siebie, to on powinien panować nad sytuacją, nie ja. Pochyliłam się nad nim i językiem dotknęłam jego zaciśniętych warg.- Skarbie, rozluźnij się. Ja nie gryzę, na razie. - Uśmiechnął się i objął mnie w tali. - Tak lepiej. - Nasze usta zetknęły się w namiętnym pocałunku. Wsunęłam ręce pod jego koszulkę, gładząc gładką skórę, czując pod palcami mięśnie. Gdy zaczęłam rozpływać się w tej chwili, do stolika wrócili zagubieni przyjaciele. Z niesmakiem wróciłam na swoje miejsce, by wypić kolejną kolejkę. Usiadłam koło Mariki i spojrzałam na nią uwodzicielsko. Zwróciło to uwagę chłopaków. Gdy już wiedziałam, że są w nas wpatrzeni pocałowałam ją, a ona włożyła ręce między moje nogi. Ze śmiechem odsunęłam się od niej i oblizałam wargi.
-Zapomniałam wam powiedzieć, że Natasha. jest les. - Na twarzy Nail'a pojawiło się zrozumienie.
-A ty? - Zapytał zdezorientowany Max.
-Ja jestem tylko bi. - Uniósł brwi do góry, ale widać było, że mu ulżyło. W środku nie wytrzymywałam ze, śmiechu, ale na zewnątrz starałam się zachować powagę. Byli naprawdę słodcy.
-Może pójdziemy do nas? - Spojrzałam na bruneta zaciekawiona jego propozycją, a potem na Marikę. Blondynka chętnie pokiwała głową.
-Okey. - Po krótkim spacerze, londyńskimi uliczkami byliśmy na miejscu. Głupotą było by zmarnować taki wieczór, przejażdżką taksówką, więc postanowiliśmy iść pieszo. Mieszkanie było przestronne i czego się nie spodziewałam schludne. Może to byli geje i także stroili sobie z nas żarty? Powaliłam się na kanapie i rozejrzałam się dookoła. Nail podsunął mi pod nos butelkę wódki, a Max usiadł koło mnie. Marika ledwo stojąc na nogach pognała do łazienki. Czyli chłopcy byli tylko dla mnie. Położyłam głowę na kolanach Nail'a przyglądając się Max'owi. - Marika chyba zbyt dużo wypiła. - Oboje spojrzeli na mnie pytająco.
-Kto to Marika? - Wypalił blondyn.
-Natasha ma na imię Marika. - Zmarszczył czoło nadal nie rozumiejąc.
-Okłamałyście nas?
-To taka zabawa. Musiałyśmy ocenić czy jesteście fajni. Ja jestem Blue i stwierdzam fakt, że chyba możemy się zaprzyjaźnić.
- Pójdę po piwo. - Powiedziałam zerkając na bar. Blondynka tylko kiwnęła głową i zaczęła grzebać w swojej małej torebce. Zaczęłam się przeciskać przez tłumy tańczących, było to niesamowicie trudne, ale zawsze mnie to bawiło. Czułam się wtedy jak w dżungli. Dopadłam baru i oparłam się o niego łokciami uśmiechając się słodko do barmana.
-Proszę cztery piwa. - Chłopak zlustrował mnie od stóp do głów i uniósł brwi.
-Dowodzik. - Wywróciłam oczami i wygrzebałam z torebki dowód, na którym miałam dwadzieścia jeden lat. Prawie nie mijało się to z prawdą, miałam tylko pięć lat mniej. Po chwili barman podał mi cztery zimne butelki, wypełnione ciemno bursztynowym płynem. Wróciłam do stolika, przy którym oprócz Mariki siedziało jeszcze dwóch chłopaków. Spojrzałam na przyjaciółkę i uśmiechnęłam się szeroko. Zabawa miała się właśnie rozpocząć.
-Lola, to Max.
-Hej. - Pochyliłam się i musnęłam policzek wysokiego blondyna o ślicznym białym uśmiechu i dużych hipnotyzujących oczach. Miał na sobie niebieską koszulkę, czarną kurtkę i ciemne jeansy. Musiałam mu przyznać dobre wyczucie stylu. - A to Nail. - Nail był brunetem o brązowych oczach, wyraźnie zarysowanych kościach policzkowych i równie dobrym stylem. Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że to Anglicy. Musnęłam policzek drugiego i usadowiłam się miedzy nimi.
-Jesteście stąd? - Słowa wypłynęły z ust blondyna. Zerknęłam znacząco na Marikę.
-Nie, jesteśmy turystkami. Natasha jest z Rosji, ja z Ameryki. - Było to kłamstwem, no oprócz tego, że Marika jest Rosjanką. Lubiłyśmy drażnić się z chłopakami. Dopiero, gdy wydawali się czegoś warci, zdradzałyśmy im swoje prawdziwe imiona i pochodzenie. Czasem potrafiłyśmy kłamać tak kilka miesięcy i nigdy się jeszcze to nie wydało. - Poznałyśmy się tu tydzień temu i tak jakoś zaczęłyśmy się dobrze dogadywać.A jak z wami? - Obaj uśmiechnęli się, przyglądając mi się badawczo.
- No cóż my to Anglicy. Znamy się od dzieciństwa. Wiesz, męska przyjaźń od kołyski. - Głos Nail'a był kuszący i mimo że mówił cicho, doskonale go słyszałam. Podniosłam butelkę do góry i omiotłam wszystkich wzrokiem.
-Za nową znajomość! - Jednym haustem wypiłam połowę napoju. Jeśli chodziło o alkohol nigdy nie próżnowałam. Marika gustowała również we wszelkiego rodzaju prochach, ja wolałam trzymać się od tego z dala. Było to wywołane prawdopodobnie strachem, dwa lata temu mój starszy brat przedawkował i umarł. Lekarze nie mogli nic zrobić, od tamtej pory nie miałam w ustach tego świństwa. Oczywiście przestrzegałam przed tym przyjaciółkę, ale się mnie nie słuchała. Po paru kieliszkach Marika zniknęła na parkiecie z Nail'em, a ja zostałam sama z Max'em. Przyglądał mi się pół przytomnym wzrokiem. Przysunęłam się bliżej niego i położyłam dłoń na jego udzie. Wyjęłam butelkę z jego ręki i usiadłam mu na kolanach.
-Masz dziewczynę? - Spytałam patrząc w jego niebieskie oczy. Nie mogąc nic wykrztusić pokręcił przecząco głową. Zaśmiałam się, rozbawiona jego reakcją. Taki chłopak powinien być pewny siebie, to on powinien panować nad sytuacją, nie ja. Pochyliłam się nad nim i językiem dotknęłam jego zaciśniętych warg.- Skarbie, rozluźnij się. Ja nie gryzę, na razie. - Uśmiechnął się i objął mnie w tali. - Tak lepiej. - Nasze usta zetknęły się w namiętnym pocałunku. Wsunęłam ręce pod jego koszulkę, gładząc gładką skórę, czując pod palcami mięśnie. Gdy zaczęłam rozpływać się w tej chwili, do stolika wrócili zagubieni przyjaciele. Z niesmakiem wróciłam na swoje miejsce, by wypić kolejną kolejkę. Usiadłam koło Mariki i spojrzałam na nią uwodzicielsko. Zwróciło to uwagę chłopaków. Gdy już wiedziałam, że są w nas wpatrzeni pocałowałam ją, a ona włożyła ręce między moje nogi. Ze śmiechem odsunęłam się od niej i oblizałam wargi.
-Zapomniałam wam powiedzieć, że Natasha. jest les. - Na twarzy Nail'a pojawiło się zrozumienie.
-A ty? - Zapytał zdezorientowany Max.
-Ja jestem tylko bi. - Uniósł brwi do góry, ale widać było, że mu ulżyło. W środku nie wytrzymywałam ze, śmiechu, ale na zewnątrz starałam się zachować powagę. Byli naprawdę słodcy.
-Może pójdziemy do nas? - Spojrzałam na bruneta zaciekawiona jego propozycją, a potem na Marikę. Blondynka chętnie pokiwała głową.
-Okey. - Po krótkim spacerze, londyńskimi uliczkami byliśmy na miejscu. Głupotą było by zmarnować taki wieczór, przejażdżką taksówką, więc postanowiliśmy iść pieszo. Mieszkanie było przestronne i czego się nie spodziewałam schludne. Może to byli geje i także stroili sobie z nas żarty? Powaliłam się na kanapie i rozejrzałam się dookoła. Nail podsunął mi pod nos butelkę wódki, a Max usiadł koło mnie. Marika ledwo stojąc na nogach pognała do łazienki. Czyli chłopcy byli tylko dla mnie. Położyłam głowę na kolanach Nail'a przyglądając się Max'owi. - Marika chyba zbyt dużo wypiła. - Oboje spojrzeli na mnie pytająco.
-Kto to Marika? - Wypalił blondyn.
-Natasha ma na imię Marika. - Zmarszczył czoło nadal nie rozumiejąc.
-Okłamałyście nas?
-To taka zabawa. Musiałyśmy ocenić czy jesteście fajni. Ja jestem Blue i stwierdzam fakt, że chyba możemy się zaprzyjaźnić.
Bohaterowie
Bule. - Zwariowana, pewna siebie, otwarta na świat. Lubi zawierać nowe przyjaźnie i bawić się życiem. Imprezy to jest to co kocha.
Marika. - Kusząca, ale prosta. Uwodzi chłopaków, potrzebni są jej do jej własnego funkcjonowania. Niezbyt skomplikowane spojrzenie na świat.
Max. - Przystojniak, ale brak mu pewności siebie, zyskuje je dopiero, gdy wie że jest na pewnej drodze. Sympatyczny, ale nie zawiera przyjaźni z byle kim.
Nail. - Nie trudno mu się oprzeć, nie szuka wybranki na całe życie, raczej takiej na jedną noc. Przemawia do niego tylko wolność i swoboda. Zero ograniczeń. Tylko tak może żyć.
Subskrybuj:
Posty (Atom)