czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 4

- Chłopcy bądźcie tak mili i przedstawcie się Marice jeszcze raz. Wiecie problemy z pamięcią - Powiedziałam z uśmiechem, znacząco patrząc na przyjaciółkę.
-Max - Blondyn pocałował ją w policzek i usiadł koło mnie.
-Nail - Brunet chwycił jej rękę i delikatnie ucałował patrząc jej w oczy.
-Uuu jaki szarmancki - Zaśmiałam się, gdy przyjaciółka cała czerwona nie zdołała wykrztusić ani słowa. Na swoim kolanie poczułam dłoń Max'a i posłałam mu rozbawione spojrzenie. Chłopak trochę się speszył i odwrócił wzrok, by go pocieszyć położyłam swoją rękę na jego, którą ciągle trzymał na mojej nodze. Urocza scenka, w końcu mam kawałek serca.
-Więc tak na prawdę nie jesteś lesbijką? - Spytał Nail patrząc na Marice.
-Powiedziałam, że jestem lesbijką?!
-Nawet całowałaś się z Blue - Wtrącił się Max, a ja niewinnie zagryzłam wargę.
-No wiesz to była część naszej zabawy.
-Więc dlaczego znają już nasze imiona? - Spojrzała na mnie wyzywająco. Wywróciłam oczami.
-Bo są fajni - Przesłałam jej całusa.
-Co robimy dzisiaj? - Spytała zmieniając temat.
-Coś po czym będziesz pamiętać wieczór - Skarciła mnie wzrokiem, ale zaraz się uśmiechnęła.
-Więc jakieś pomysły? -Już miałam coś zaproponować, ale zadzwoniła moja komórka. Spojrzałam na wyświetlacz. Mama. Uśmiechnęłam się do siebie i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
-Tak mamusiu?- Spytałam słodkim głosem.
-Twój ojciec dzisiaj wraca, więc masz być na kolacji. Będzie jego szef, nawet nie myśl żeby nie przyjść - Mina natychmiast mi zrzedła.
-Jasne.
-I masz trzymać buzie na kłódkę.
-Zastanowię się - Nie dając jej już nic powiedzieć rozłączyłam się.
-Kto to? - Zapytał Max.
-Moja mama. Musicie planować beze mnie. Muszę być na dzisiejszej kolacji.
-O nie! - Pisnęła blondynka.
-Szkoda, bo nasz kumpel urządza dziś imprezę- Powiedział Nail
-Kurwa, kocham swoje szczęście. Nie uda mi się wyrwać - Znacznie posmutniałam. Nie miałam ochoty na żadną kolacje z szefuniem. Nie lubiłam go. Był strasznie sztywny.
-Przepraszam możemy zamienić parę słów? - Usłyszałam za swoimi plecami obcy męski głos. Odwróciłam się w stronę mężczyzny i spojrzałam na niego pytająco.
-O co chodzi?
-Jesteś może modelką? - Wybuchnęłam śmiechem, odgarniając moje brązoworude włosy na plecy.
-Czy ja wyglądam jak modelka? - Spytałam z szerokim hollywoodzkim uśmiechem.
-Tak, a mało tego jak modelka, której szukamy - Zmarszczyłam czoło, czekając aż powie coś więcej. - Potrzebujemy kogoś do nowej kolekcji ubrań. Ty nadawałabyś się idealnie. Tu masz moją wizytówkę. Mam nadziej, że zadzwonisz - Przyjęłam od niego mały skrawek papieru z numerem i nazwiskiem.
-Zastanowię się - Kiwnął głową i odszedł. - Co to było?
-O mój boże, o mój boże moja Blue będzie modelką! - Spojrzałam na Marice, która ze szczęścia skakała na swoim krześle.
-Oszalałaś?
-Nie mów, że tam nie zadzwonisz.
-Nie mam takiego zamiaru - Mina jej zrzedła.
-Ale dlaczego? - Spytał Nail. - Moim zdaniem się nadajesz.
-Moim też, mogłabyś spróbować - Wtrącił Max. Wzruszyłam ramionami chowając wizytówkę do kieszeni.
-Idziemy na lody?

Do domu wróciłam na tyle wcześnie, że zdążyłam się przebrać. Założyłam turkusową sukienkę i badziewne sandałki, które kiedyś kupił mi ojciec. Punkt dwudziesta usiedliśmy do stołu. Mama przyrządziła swoja popisową pieczeń, która była obrzydliwa. Miałam ochotę zrzygać się na talerz. Widząc moją minę posłała mi surowe spojrzenie trzymając kieliszek czerwonego wina w dłoni.
-Co zamierzasz robić w te wakacje Blue? - Spytał Adam. Szef ojca.
-No wie pan. To co każda nastolatka. Pić, jarać, balować do rana, uprawiać nie zobowiązując seks i takie tam. - Zachłysnął się pieczenią. Najwidoczniej mu też nie smakowała.
-Ach te dzieciaki. Żartownisie. - Skwitowała sztucznie rozbawionym głosem mama.
-Może chciałabyś spędzić trochę czasu z Brianem? - Spojrzałam na syna Adama i stłamsiłam śmiech.
-Niestety mam chłopaka. Był by zazdrosny.
-Och no cóż. Szkoda.
-Nie mówiłaś, że masz chłopaka - Zaciekawił się ojciec.
-Mama ci nie mówiła? Odwiedził nas dziś. Świetnie im się rozmawiało.
-Diano czemu nic nie mówiłaś? Jak ma na imię ten szczęściarz? - Myślałam, że wypluje na niego zawartość swoich ust, gdy się o to spytał.
-Ethan.
-Piękne imię - Wtrąciła się An. Żona Adama. Mama patrzyła na mnie zabójczym wzrokiem, a ja się tylko uśmiechnęłam i upiłam łyk wody.
-Mama bardzo go polubiła. Nie wiem tato czy nie powinieneś zacząć się martwić.
-Dosyć! - Wrzasnęła. - Mam dosyć tych twoich żartów - Wszyscy patrzyli na nią zdumieni. Tylko ktoś kto ma coś na sumieniu tak nagle wybucha. - Idź do siebie. - Wzruszyłam ramionami, wstałam i popędziłam do swojego pokoju. Zrzuciłam z siebie nudne fatałaszki. Złożyłam najlepszą bieliznę, wskoczyłam w ciemne jeansy i bluzeczkę do pęka, w którym widniał niewielki srebrny kolczyk. Nałożyłam błyszczyk na usta i wyskoczyłam przez okno do ogrodu.
Dom, w którym odbywała się impreza był naprawdę wielki. Basen i trzy piętra szklanego budynku robiły wrażenie. Muzykę słychać było już na końcu ulicy. Dziwne, ze nie wezwali jeszcze glin. Z wdziękiem weszłam do środka i momentalnie zatrzymałam się w progu. Na środku salonu Marica tańczyła z  Max'em całując go, a nieopodal nich stał Ethan.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz