piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 6

Obudziło mnie irytujące pukanie do drzwi. Z niezadowoleniem wyjęłam buzie spod kołdry i czekałam  aż ten ktoś się podda. Niestety nie miał takiego zamiaru. Zwlekłam się na równe nogi i podreptałam na dół, powoli przypominając sobie wczorajszy dzień. W salonie wciąż leżało roztrzaskane krzesło, a koło niego kilka stłuczonych naczyń. Chyba coś mnie jednak ominęło. Otworzyła drzwi, za którymi czekała uśmiechnięta Marica, trzymająca w ręku papierową torbę.
-Śniadanko? - Spytała radośnie. Posłałam jej znudzone spojrzenie i przed nosem zatrzasnęłam z powrotem drzwi. - Hej co jest?! - Krzyknęła z pretensją. Przekręciłam kluczyk w drzwiach i poszłam do kuchni. Z lodówki wyjęłam mleko, z szafki ulubione musli i powędrowałam do pokoju. Rzuciłam się na łóżko, otworzyłam karton z mlekiem i wsypałam do niego musli. Wzruszeniem ramion wyraziłam własna aprobatę, i zaczęłam ''jeść''. Zastanawiało mnie jakie prochy dał mi Ethan. Przecież po zwykłych dragach, nie widzisz zmarłych ludzi, co nie? Odstawiłam do połowy pusty karton i chwyciłam za telefon. Miałam dziesięć nieodebranych połączeń od Max'a i trzydzieści SMS-ów, także od niego.
Czy zamierzasz odebrać chociaż po to by powiedzieć mi co się stało?
Tak brzmiała pierwsza wiadomość, którą zostawił na mojej poczcie głosowej. Z grymasem obrzydzenia ubrałam się i w szortach wygrzebałam wizytówkę, którą wręczył mi wczoraj nieznajomy. Wykręciłam numer na niej podany i zaczekałam, aż ktoś łaskawie odbierze. 
-Dzień dobry. W czym moge pomóc? - W słuchawce rozbrzmiał głos młodej kobiety.
-Cześć. Wczoraj wasz pracownik, czy tam kto wręczył mi wizytówkę i powiedział, że nadaje się do jego nowej kolekcji ubrań.
-Ach. Świetnie, że dzwonisz. Jeżeli jesteś zainteresowana, co po tym, że dzwonisz chyba jest faktem. Przyjdź na dzisiejszy kasting. Zaczyna się za godzinę.
-Moge wpaść.
-Podaj mi jeszcze tylko swoje imię, nazwisko i wiek. Blue Wheller, lat szesnaście.
-Świetnie. Studio znajduje się na Downing Street. Do zobaczenia Blue.
-Na razie.  - Jeżeli miałam dotrzeć tam na czas musiałam się zbierać. Wykonałam jeszcze jeden telefon, tym razem zamawiający taksówkę. Gdy samochód podjechał pod dom, chwyciłam torebkę, poprawiłam włosy i wyszłam na zewnątrz. 
-Możesz mi powiedzieć o co ci chodzi? - Marica siedziała skulona na schodach. Na jej widok chciało mi się śmiać. Była żałosna. - Ej no! Odpowiesz mi?! - Udając, że jej nie widzę wsiadłam do taksówki. Kiedy chciałam zamkną drzwiczki, powstrzymała mnie. - Blue wiem, że wczoraj byłaś na tej imprezie. Ktoś ci zrobił krzywdę? - Spojrzałam jej prosto w oczy.
-Tak, ty.

-Witam, ja na kasting.
-Proszę tędy - Podążyłam za wysoką rudowłosą dziewczyną, jasnym korytarzem. Zatrzymałyśmy się przed pomieszczeniem wokół, którego stało mnóstwo dziewczyn. Wszystkie natychmiast oceniły mnie wzrokiem, kalkulując w głowie jakie mam szanse. To było śmieszne.
-Jak wyczytają twoje nazwisko wchodzisz.
-Spoko - Usiadłam na podłodze opierając się plecami o zimną ścianę.- Co tam powiecie koleżanki? - Spytałam patrząc na dziewczyny stojące najbliżej mnie, ale one tylko popatrzyły na mnie jak na ułomną i wróciły do swojej rozmowy. - Zawsze miło. 
-Panna Wheller. - Podniosłam się do góry i ruszyłam przez tłum rozwścieczonych żmij. - Proszę załóż to i chodź na plan. - Kiwnęłam głową i poszłam do przebieralni, szybko założyłam wręczoną mi sukienkę i swobodnie stanęłam przed fotografem.
-Cześć. Jestem Jev.
-Blue. 
-Zacznij robić jakieś pozy, bądź tylko swobodna i się nie denerwuj.
-A kto powiedział, że ja się denerwuje?
-I takie podejście mi się podoba. 

 

Kilka zdjęć, parę uwag i po wszystkim. Fotograf był zachwycony i zagwarantował mi, że na pewno będę twarzą nowej kolekcji. Oczywiście mu nie uwierzyłam . To było by zbyt piękne.  Pospacerowałam trochę po mieście, zrobiłam zakupy, spotkałam się z koleżankami ze szkoły i wróciłam do domu. Gdzie już Marici nie było, zastąpił ją Max.
-Nie spytam się skąd masz adres, bo to chyba jasne. - Powiedziałam zamiast przywitania.
-Co się dzieje? - Zagryzłam wargę i spojrzałam na niego zła, ze udaje głupca.
-Żarty sobie ze mnie stroisz?
-Nie rozumiem.
-Wielka szkoda - Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, a on za mną choć wcale nie chciałam go wpuścić.
-Przestań się mną bawić i powiedz o co ci chodzi.
-Ja się tobą bawię? To ty liżesz się z moją przyjaciółką. - Otworzył usta by coś powiedzieć, ale zrezygnował. - Tak myślałam. Wyjdź. - Pokręcił głową.
- Zaczekaj. To nic nie znaczyło. Po prostu tak wyszło, a po za tym to nie ja siedziałem bez bluzki w pokoju Ethana.
-Jeszcze będziesz mi to wypominać?
-Nie, nie o to mi chodzi. Boże. Możemy o tym zapomnieć? Proszę? - Przymknęłam oczy z namysłem.
-Jesteś za słodki, by ci tego nie wybaczyć - Uśmiechnął się szeroko i mocno mnie przytulił.
-Wiedziałem, że nie dasz rady mi się oprzeć. 

1 komentarz:

  1. Nominowałam cię do Versatile Blogger Award więcej informacji znajdziesz http://szyrwa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń