sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział 2

Cicho zamknęłam za sobą drzwi frontowe, a kluczyki rzuciłam na półeczkę wiszącą obok. Zdjęłam buty i na paluszkach czmychnęłam do salonu, gdy stawałam już na pierwszym stopniu schodów, zapaliło się światło. Krude!
-Gdzie byłaś? - Głos mamy brzmiał groźnie i podejrzliwie. Odwróciłam się do niej twarzą i spojrzałam na nią rozbawiona. Siedziała w czerwonym fotelu, obitym skórą. Wyglądała jak surowa, ździrowata jędza, którą w sumie i tak była.
-U Mariki, a gdzie mogłabym być.
-Łżesz.- Uśmiechnęłam się do siebie, na wspomnienia z przed chwili.Max i Nail byli naprawdę fajnymi chłopakami. Pomogli odprowadzić mi przyjaciółkę do domu, a po drodze odwalali niesamowite rzeczy. Byłam pewna, że się zaprzyjaźnimy. Odbieraliśmy na tych samych falach.
-Możliwe, ale czy to ważne?
-Uważasz, ze jak nie ma ojca to ci wszystko wolno? Masz szesnaście lat, twoja pora wracania do domu to dwudziesta druga. - Parsknęłam śmiechem.
-Zwariowałaś? Będę wracała o której chce. - Poderwała się do góry, podeszła do mnie i spojrzała ostro w oczy.
-Masz się mnie słuchać.
-Nie - Powiedziałam przez zaciśnięte zęby, za co oberwałam w policzek. - Jak się zestarzejesz i będziesz pod siebie szczała, to nie oddam cie do domu starców. O nie to było by zbyt piękne. Będziesz gnić w tym domu, zamknę cie w pokoju, pozasłaniam okna i zostawię samej sobie, żebyś zdechła. - Mówiąc to patrzyłam jej prosto w oczy, z nienawiścią w głosie. Miałam dużo kasy, piękny dom, własny pokój, dobrą szkołę,  ale nie miałam rodziców i chętnie wszystko to bym za nich oddała. Z wyższością odwróciłam się i wbiegłam po schodach na górę do swojego pokoju. Był ogromny, a każda ze ścian była pomalowana na inny kolor. Na jednej wisiało ogromne zjecie moje i Mariki. Zrobiłyśmy je zaraz po tym jak się poznałyśmy. Za oświetlenie robiła kula dyskotekowa i lampki porozwieszane w kątach pokoju. To pomieszczenie jako jedyne było kolorowe w całym domu i wyglądało jak z kosmosu. Rzuciłam się na okrągłe, wiszące łóżko i wyjęłam telefon z kieszeni.  Miałam jedną nieodczytaną wiadomość od Max'a. W SMS-ie  znajdowało się jego zjecie i krótka wiadomość.

 Jak tam łobuziaro, stęskniłaś się już?

Po jej przeczytaniu zaśmiałam się, ale nie odpisałam. Nie może myśleć, że jestem taka łatwa. Żwawym krokiem ruszyłam do łazienki. Wannę po brzegi wypełniłam gorącą wodą, w której zanurzyłam się po samą szyje. Napełniłam płuca lawendowym zapachem i zaczęłam nucić sobie ulubioną piosenkę, by zakłócić kłótnie  która dochodziła z dołu. Pewnie matka zadzwoniła do ojca, który był na wyjeździe służbowym, by się poskarżyć, jakie to ma ze mną problemy. Mimo że  mnie urodziła,  na pewno nie miała instynktu macierzyńskiego. Była oziębłą suką od zawsze.

Po pokoju rozszedł się dzwonek mojej komórki. Wygrzebałam się z ciepłej pościeli i podreptałam do biurka.
-Halo? - Spytała zaspanym głosem patrząc na zegarek. Była dopiero dziesiąta.
-Ratunku nic nie pamiętam z wczoraj. - W słuchawce rozległ się paniczny głos Mariki. Zaśmiałam się i szybko ułożyłam sobie w głowie historyjkę.
-Zniknęłaś gdzieś w klubie i musiałam cie szukać z chłopakami, pamiętasz tych, których poznałyśmy na początku.
-Tak, coś tam pamiętam, Alex i coś tam na N.
-Max i Nail.
-No przecież mówię, co dalej?
-W środku nigdzie cie nie było, więc wyszliśmy na zewnątrz. Znaleźliśmy cię pół kilometra dalej jak leżałaś goła na jakimś facecie, całą zarzygana i w ogóle. Straszne to było, tym bardziej, że miał gdzieś z czterdzieści lat. Cały pomarszczony. Blee.
-Nie. - Wymamrotała pół szeptem. - Nie możliwe, że straciłam dziewictwo z jakimś o blechem.
-Jesteś dziewicą? Mówiłaś co innego.
-Oj cicho, nie mogłam się przyznać, a teraz... Wszystko stracone.-Wybuchnęłam śmiechem.
-Mówisz jakby ktoś umarł. Głupku żartowałam. Nic specjalnego się nie wydarzyło
-Ty pizdo!
-Haha. Nie wieże, że tak łatwo dałaś się nabrać.
-To nie jest śmieszne.
-Jest, tylko ty tego nie widzisz. Pamiętasz przynajmniej jak wyglądali?
-Nie koniecznie.
-Żałuj. Tacy przystojniacy. Mam jednego zdjęcie to ci potem wyślę.
-Ojej. Podobałam się któremuś?
-Myślę, że Nail'owi. - Chyba nie skłamałam, nie wyglądał może na jakoś specjalnie zainteresowanego, ale poszedł z nią tańczyć, więc kto wie. Nie będę robiła jej przykrości. - Kochana zadzwoń później, idę dalej spać.
-No dobrze. Papatki.
-Buziaki. - Przerwałam połączenie i spojrzałam na łóżko. Tak na prawdę nie chciało mi się spać. Założyłam mój puchowy czarny szlafroczek i zeszłam na dół. W kuchni słychać było przyciszoną rozmowę. Kto o tej porze mógł u nas być? Otworzyła drzwi i stanęłam, jak wryta. W okół porozrzucane było ubrania, a moja matka leżała na stole, a na niej jakiś młody chłopak.
-Nie macie kurwa sypialni?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz