Włożyłam majtki, poprawiłam ubranie i spojrzałam na Jamesa, który właśnie zapinał rozporek. Gdy zobaczył, że się w niego wpatruje uśmiechnął się szeroko.
-Jutro masz wolne, ale w piątek chciałbym żebyś przyszła, bo musimy dopasować ci ubrania na wybieg - Bez słowa kiwnęłam głową i wyszłam z jego biura. Nie mogłam uwierzyć, że to zrobiłam. Byłam najgorszą szmatą na tym świecie. Wieczorne powietrze owiało moją skórę. Chciałam się tylko rozpłakać. Byłam taką idiotką. Szybko wróciłam do domu, starając się o tym nie myśleć. Przed drzwiami mojego apartamentu stała Marica.
-Kochana długo każesz na siebie czekać - Powiedziała z uśmiechem.
-Przepraszam, byłam w pracy - Spojrzała na mnie wielkimi oczami.
-Co ci się stało? - Włożyłam klucze do zamka i wpuściłam ją do środka.
-O co ci chodzi?
-Ty nie przepraszasz.
-W taki razie przepraszam, że przepraszam - To było bez sensu. Rzuciłam torbę na podłogę i usiadłam na kanapie, wlepiając wzrok w wyłączony telewizor. Chciałam zostać sama. Chciałam wziąć jakieś prochy i odlecieć.
-Blue o co chodzi? - Usiadła koło mnie, obserwując uważnie. Wzruszyłam ramionami i wstałam. Podeszłam do barku i wyciągnęłam z niego Brendy. Nalałam sobie pół szklanki i wypiłam ją prawie na raz, nawet się nie krzywiąc. Przyjaciółka patrzyła na mnie z przerażeniem, gdy po raz drugi uzupełniałam szkło.
-Upije się i pójdę rzuci się z balkonu.
-Co ty pierdolisz? - Podeszła do mnie i złapała mnie za ramiona. - Gadaj co się stało? - Usiadłam na podłodze wyciągając przed siebie nogi.
-Jestem skończona. Nie jestem ani dobrą córką matka mnie nienawidzi, ani dobrą przyjaciółką. Jestem nikim.
-Gadasz bzdury i dobrze o tym wiesz. To nie ty jesteś złą córką tylko twoja mama jest ta zła - Potrząsałam głową upijając kolejny łyk. Mimo że nie chciałam płakać przy Marcie, łzy same popłynęły.
-Jestem najgorszą dziwką. Nie chciałam naprawdę, ale co miałam robić? Lubie Max'a. Naprawdę. Pierwszy raz tak mi zależy na chłopaku, ale chyba nie potrafię z nim być. Nie potrafię być z nikim. Powinnam w ogóle się nie urodzić.
-Blue kochanie powiedz mi co się stało, bo nic z tego nie rozumiem.
-On powiedział, że mnie kocha, a ja głupia go zdradziłam. Dwa razy. Z Ethanem i swoim szefem.
-Co?
-On tak na mnie patrzył. Bałam się, że jak tego nie zrobię to moja kariera legnie w gruzach. Rozumiesz? Naprawdę tego nie chciałam.
-Blue on cie do tego zmusił?
-Nie, nie, ale nie mogłam przecież odmówić - Rzuciłam szklankę gdzieś w bok i zaczęłam pić z gwintu.
-Hej przystopuj - Zabrała mi butelkę i sama upiła łyk. - Ja nie wiem co powiedzieć - Schowałam twarz
między dłońmi i wybuchnęłam płaczem.
-Jeżeli on się dowie, nie da mi drugiej szansy. Ja to wiem.
-Blue może powinnaś z nim zerwać. Żeby go nie ranić.
-Chciałabym, ale nie dam rady. On jest inny i... - Nie dokończyłam bo rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu. Nie ruszyłam się z miejsca tylko umilkłam. Marica dźwignęła się na nogi i chwyciła moją torebkę, z której wygrzebała komórkę.
-Halo?... Nie... Nie Max, ona nie może teraz rozmawiać... Nic się nie stało... Zdzwoń później... Proszę cie... Pa.
-Idę się zabić - Wstałam na chwiejnych nogach, ale ona złapała mnie za ramiona i potrząsała mną.
-Dziewczyno proszę cie ogarnij się. To nie koniec świata.
-Świata nie, ale mojego życia owszem - Pokręciła głową.
-Siadaj na kanapie, ja zrobię na gorącej czekolady i pomyślimy coś - Westchnęłam i opadłam na miękkie poduszki. Marica krzątała się po kuchni, kiedy ja siedziałam użalając się nad swoją głupotą i dziwkarstwem. Gdy była zajęta wygrzebałam z kieszeni różowe tabletki i łyknęłam kilka za nim wróciła z parującymi kubkami i ciastkami. Jeden podała mi. Ten z uśmiechniętą krową. Tak mogłabym być i krową. Bez różnicy.
-Kochasz go? - Popatrzyłam na nią bezradnie.
-Nie wiem.
-Jak można tego nie wiedzieć?
-Nigdy się tak nie czułam. To dziwne - Uśmiechnęła się i upiła łyk słodkiego napoju.
-Odpowiedź jest jasna.
-Nie?
-Tak! Tylko nie rozumiem czemu mu to robisz.
-Bo jestem Blue, jestem jak matka.
-Nie prawda. Jesteś zupełnie inna.
-Nie łudź się. Przyjaźnisz się z zimną suką.
-Przestań pierdolić takie bzdury. Jesteś prawie najlepszym człowiekiem jakiego znam.
-Kto jest lepszy ode mnie?
-Max - Uśmiechnęła się szeroko, głaszcząc mnie po włosach. Od dawna nie gadało nam się tak dobrze. Od dawna nie byłyśmy takimi przyjaciółkami. Żałowałam tego, że byłam tak nieuczciwa wobec niej. Ona mi dawała wszystko ja jej nic. Chciałam być kimś więcej niż tylko pustą Blue.
-Nie wierzę w to! - Zaśmiałam się słuchając jej opowieści o Nailu.
-Jest inny. Taki się wydaje.
-Ale żeby od razu tracić z nim dziewictwo!? - Czerwieniąc się, wzruszyła ramionami.
-Mi chyba też wolno.
-Haha no pewnie - Robiłam się senna. Marica, która to zauważyła, wyjęła kubek z mojej ręki z ciepłym uśmiechem.
-Idź się połóż - Posłuchałam się jej i zawlekłam się do łóżka. Usnęłam niemal natychmiast.
sobota, 7 września 2013
czwartek, 5 września 2013
wtorek, 6 sierpnia 2013
Rozdział 13
Uchyliłam powiek i przekręciłam się na bok. Max wciąż spadł. Wyglądał słodko z zamkniętymi oczami i delikatnie rozchylonymi ustami. Jego blond czupryna była w nieładzie. Jedną rękę trzymał pod poduszką, a drugą obejmował mnie. Przysunęłam się do niego bliżej i kciukiem musnęłam zarys jego warg. Poruszył się niespokojnie, mamrocąc coś pod nosem. Jeżeli się nie myliłam było to moje imię. Żałowałam tego, że zostałam na noc. Nie chodziło o seks. Max był... Był dobry to mało powiedziane. Dręczyło mnie sumienie. Dałam mu nadzieje, a ja wiedziałam, że go skrzywdzę. Nie zasługiwał na to. Czułam się, jak zdzira pogrywając tak z nim, jednak nie umiałam się zmienić. Przypominałam swoją matkę o wiele bardziej niż bym chciała. Z domu zawsze coś się wynosi. Kulturę, życzliwość ja wyniosłam zimne wręcz brutalne zachowanie wobec innych. Byłam nie stała w uczuciach, nie obchodziło mnie co czuli inni. Ważna byłam tylko ja. Samolubna gówniara. Przynajmniej byłam zdolna do samo krytyki. Jedna jedyna zaleta w całej mnie. Och miałam ochotę się zabić.
-Hej ślcznotko - Wyszeptał Max, gdy otworzył oczy.
-Hej - Uśmiechnęłam się smutno.
-Co się stało? - Zapytał chowając kosmyk moich włosów za ucho.
-Muszę już iść - Zmarszczył czoło.
-Czemu? - Westchnęłam cicho, kładąc swoją rękę na jego dłoń.
-Mam dziś spotkanie w agencji.
-Musisz tam iść? - Kiwnęłam głową - Nie podoba mi się to.
-Że jestem modelką?
-Tyle facetów będzie się na ciebie gapić, albo chuj wie jakieś lesby - Zaśmiała się.
-Jesteś niemożliwy - Pocałował mnie w policzek.
-Może to samolubne, ale nie chce się tobą dzielić.
-Wiem, ale na prawdę muszę - Spojrzał na mnie ze smutkiem.
-Spotkamy się jeszcze dziś.
-Jeżeli będę miała czas.
-No dobrze - Przytulił mnie - Kocham cie - Nie odpowiedziałam tylko wstałam i szybko się ubrałam. Wyszłam ze słowami '' Do zobaczenia''. Sumienie wciąż nie dawało mi spokoju. Rozstrzygała pomysł strzelenia sobie w głowę, ale w końcu z tego zrezygnowałam. Wróciłam do mieszkania, gdzie zastałam śpiącego na kanapie Ethana. Ściągnęłam swoją sukienkę i rzuciłam nią w niego.
-Wstawaj śpiochu! - Chłopak wystraszony spadł na podłogę i posłał mi oskarżycielskie spojrzenie.
-Myślałem, że wrócisz później.
-Muszę tylko wziąć kąpiel i się przebrać. Idę dziś do agencji.
-Ach... No tak moja niunia jest modelką. Zapomniałem - Wstał z podłogi i pocałował mnie namiętnie w usta. Szybko się od niego oderwałam, mając przed oczami twarz Max'a.
-Muszę się wykąpać - Powiedziałam i ruszyłam do sypialni. Ściągnęłam bieliznę i weszłam do łazienki. Wypełniłam wannę po brzegi i zanurzyłam się w gorącej wodzie. Zapach lawendowego żelu ukoił trochę moje nerwy i pozwolił na chwilę zapomnieć.
-Kiciu co powiesz na wspólną kąpiel? - Do łazienki wparował Ethan w samych bokserkach. Uśmiechnęłam się do niego, wywracając oczami.
-Skoro nalegasz.
-Hej ślcznotko - Wyszeptał Max, gdy otworzył oczy.
-Hej - Uśmiechnęłam się smutno.
-Co się stało? - Zapytał chowając kosmyk moich włosów za ucho.
-Muszę już iść - Zmarszczył czoło.
-Czemu? - Westchnęłam cicho, kładąc swoją rękę na jego dłoń.
-Mam dziś spotkanie w agencji.
-Musisz tam iść? - Kiwnęłam głową - Nie podoba mi się to.
-Że jestem modelką?
-Tyle facetów będzie się na ciebie gapić, albo chuj wie jakieś lesby - Zaśmiała się.
-Jesteś niemożliwy - Pocałował mnie w policzek.
-Może to samolubne, ale nie chce się tobą dzielić.
-Wiem, ale na prawdę muszę - Spojrzał na mnie ze smutkiem.
-Spotkamy się jeszcze dziś.
-Jeżeli będę miała czas.
-No dobrze - Przytulił mnie - Kocham cie - Nie odpowiedziałam tylko wstałam i szybko się ubrałam. Wyszłam ze słowami '' Do zobaczenia''. Sumienie wciąż nie dawało mi spokoju. Rozstrzygała pomysł strzelenia sobie w głowę, ale w końcu z tego zrezygnowałam. Wróciłam do mieszkania, gdzie zastałam śpiącego na kanapie Ethana. Ściągnęłam swoją sukienkę i rzuciłam nią w niego.
-Wstawaj śpiochu! - Chłopak wystraszony spadł na podłogę i posłał mi oskarżycielskie spojrzenie.
-Myślałem, że wrócisz później.
-Muszę tylko wziąć kąpiel i się przebrać. Idę dziś do agencji.
-Ach... No tak moja niunia jest modelką. Zapomniałem - Wstał z podłogi i pocałował mnie namiętnie w usta. Szybko się od niego oderwałam, mając przed oczami twarz Max'a.
-Muszę się wykąpać - Powiedziałam i ruszyłam do sypialni. Ściągnęłam bieliznę i weszłam do łazienki. Wypełniłam wannę po brzegi i zanurzyłam się w gorącej wodzie. Zapach lawendowego żelu ukoił trochę moje nerwy i pozwolił na chwilę zapomnieć.
-Kiciu co powiesz na wspólną kąpiel? - Do łazienki wparował Ethan w samych bokserkach. Uśmiechnęłam się do niego, wywracając oczami.
-Skoro nalegasz.
***
Pośpiesznie weszłam do budynku agencji, gdzie w recepcji powitała mnie blond włosa kobieta.
-Witaj. Jestem Gabi - Przywitała się blondynka.
-Cześć.
-Ładnie wyglądasz - Powiedziała zerkając na mnie trochę z zazdrością. Ubrałam czarną koronkową bluzeczkę i obcisłą czerwoną spódnice do pół uda. Nie miała zielonego pojęcia w co się ubrać. Postawiła na coś z klasą, ale seksownego.
-Dziękuje - Uśmiechnęłam się sztucznie, rozglądając dookoła.
-James już na ciebie czeka - Kiwnęłam głową i ruszyłam za nią. Zaprowadziła mnie do pokoju, które miało być chyba biurem. Za dużym biurkiem, zawalonym stertą papierów siedział James. Jego ciemne włosy były idealnie ułożone, delikatny zarost zdobił jego brodę, a na mój widok oczy mu zabłysły.
-Blue! Jak dobrze, że już jesteś - Wstał z za biurka i przytulił mnie z radością. O boże. Co mnie tu czeka.
-Tak. Też się ciesze, że cie widzę.
-Zaczynajmy. Czas to pieniądz, więc go nie traćmy - Wrócił na swoje miejsce i ręką wskazał, bym usiadła na przeciw niego w skórzanym fotelu. - To twój kontrakt - Powiedział, podając mi przezroczystą teczkę. Wyjęłam z niej plik kartek, zapełnionych drobnym drukiem - Zapoznaj się z nim i podpisz jeżeli wszystko ci pasuje - Popatrzyłam na niego z niechęcią.
-Wierzę, że jest dobry - Skwitowałam, składając podpis na ostatniej stronie. Oddałam mu dokument.
-Świetnie- Uśmiechnął się szeroko. - Poszło szybciej niż się spodziewałem - Wzruszyłam ramionami.
-Ja też.
-Kochanie uśmiechnij się. Właśnie zostałaś oficjalnie modelką w naszej agencji, oraz twarzą naszej nowej kolekcji ubrań - Uśmiechnęłam się szeroko - Tak lepiej.
-Co dalej? - Wybraliśmy dla mnie ubrania, w których wyjdę na wybieg, a także wystąpię w sesji zdjęciowej. James powiedział, że zastanawia się nad reklamą w telewizji, ale to jest jeszcze do przemyślenia. Zapozorowałam do kilku zdjęć, które trafią do mojego portfolio, oraz jedno z nich będzie moją wizytówką w agencji. Na sam koniec Elizabeth. Była modelka uczyła mnie chodzić. To wcale nie jest takie łatwe jak się wydaje. Ten dzień był męczący, a to nie wszystko. Czeka mnie jeszcze wiele pracy. Z jednej strony mega się cieszę, z drugiej nie jestem pewna czy to dla mnie. Ledwo żywa wróciłam do biura Jamesa. Chłopak stał wyglądając przez okno. Słysząc otwierające się drzwi, odwrócił się w moją stronę i posłał mi uwodzicielski uśmiech.
-Dobrze ci poszło - Powiedział zbliżając się powoli do mnie.
-Tak myślisz?
-Skoro tak uważasz - Oblizałam wargi zerkając na niego spod przymrożonych powiek. Zbliżył się jeszcze odrobinę i pchnął mnie na ścianę.
-Uważam też, że po ciężkiej pracy należy się trochę przyjemności.
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale mam jeszcze kilka innych blogów, którymi muszę się zajmować. ;) Mam nadzieje, że rozdział się podobał :) Czy chcielibyście zobaczyć zwiastun? Pozdrawiam! :)
wtorek, 16 lipca 2013
Rozdział 12
- Blue czym zajmują się twoi rodzice? - Spytała mnie z uroczym uśmiechem mama Max'a Veronica, nakładając mi sałatkę na talerz.
-Tata ma sieć firm budowlanych w całej Anglii, a mama swój salon kosmetyczny.
-Jestem pewna, że po niej odziedziczyłaś urodę.
-No cóż chyba tak, ale jej blask już dawno zgasł - Na twarzy Veronicy pojawiło się niezrozumienie. - Wie pani dużo pracy, stres, problemy małżeńskie zaćmiły jej urodę.
-Ach - Uśmiechnęła się wyrozumiale - Twoi rodzice mają problemy?
-Prawdopodobnie będą się rozwodzić.
-Och bardzo mi przykro - Wzruszyłam ramionami.
-A mi nie. Mam nadzieje, że tata znajdzie sobie kogoś lepszego.
-No cóż chyba nie układa ci się dobrze z mamą.
-To mało powiedziane - Włożyłam do ust pełen widelec i spojrzałam na Max'a, który posyłał mi ostrzegawcze spojrzenie.
-A ty? Oprócz szkoły masz jakieś zajęcia?
-Jestem modelką - Mąż Veronicy, ojczym Max'a klasnął w dłonie nagle, ożywając.
-Gratulacje. Z taką buźką to nic dziwnego.
-George - Upomniała go żona.
-Nic nie szkodzi - Uśmiechnęłam się.
-Długo się tym zajmujesz?
-W prawdzie od niedawna. Mam dopiero pierwsze zlecenie.
-To i tak wspaniale - Kiwnęłam głową, rozmyślając nad jutrzejszym dniem. Wybieg. To najbardziej mnie przerażało. Zawsze byłam pewna siebie, ale gdybym się potknęła... Aż przeszły mnie dreszcze. To byłby mój koniec.
Po miłej kolacji Max zaprosił mnie do swojego pokoju. Duży i przestronny. Ściany były koloru granatu i zdobiło je mnóstwo plakatów green day. Widząc to wywróciłam oczami. Pod jedną ze ścian stało ogromne łóżko, zasłane czarną pościelą.
-Mogłaś nie mówić o swojej mamie z taką nienawiścią - Zaczął siadając na krześle od biurka.
-Miałam udawać, że jest kochaną mamuśką? - Spytałam z wyrzutem.
-Nie, ale...
-Ale co? Uważasz, że pomyślą, że jestem rozwydrzonym bachorem? Trudno. Przyzwyczaiłam się, ale na pewno nie będę sztuczna - Z ciężkim westchnieniem spuścił wzrok na swoje dłonie.
-Nie powiedziałaś mi też, że dostałaś tą pracę - Jego głos był, jakby przygnębiony. Zawiedziony. Wzruszyłam ramionami.
-Musimy o tym rozmawiać? - Spytałam, powoli się do niego zbliżając.
-Blue masz mnie za idiotę?! Nie chcesz o niczym rozmawiać, nic mi nie mówisz! Jestem twoim chłopakiem czy kurwa jakąś cholerną zabawką? Czy ty w ogóle byłaś kiedyś w poważnym związku? - Stanęłam w miejscu, jak sparaliżowana. - Wiesz co to znaczy kochać kogoś tak po prostu za nic? - Otworzyłam usta by coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co. Nie mogłam wykrztusić z siebie ani słowa.
-Chcesz mi powiedzieć, że nigdy? - Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
-Ja... Nigdy nikogo takiego nie spotkałam - Wykrztusiłam odwracając wzrok.
-Nigdy nie kochałaś żadnego chłopaka?
-Nie! Czy możemy nie ciągnąć tego tematu?
-Blue...
-Odwal się! - Wrzasnęłam i wyszłam z jego pokoju trzaskając drzwiami. Zbiegłam po schodach na dół i ruszyłam w stronę wyjścia.
-Coś się stało kochanie? - Z kuchni dobiegł mnie głos Veronicy. Zajrzałam do pomieszczenia posyłając jej blady uśmiech.
-Wszystko w porządku. Po prostu muszę już wracać do domu.
-Och, myślałam, ze zostaniesz na noc - Zaśmiałam się krótko, ale ku mojemu zdziwieniu prawdziwie.
-Chyba nie tym razem.
-Blue zaczekaj! - Spojrzałam w stronę schodów, po których zbiegał Max.
-Dobranoc pani - Pożegnałam się pośpiesznie i wyszłam. Wieczorne powietrze uderzyło we mnie falą wilgoci i zimna. Słońce chowało się już za horyzontem, a niebo przykrywały ciemne chmury. Zapowiadało się na deszcz. Drzwi za mną otworzyły się, a Max porwał mnie w ramiona.
-Puść mnie - Warknęłam.
-Nie. Proszę zostań - Chciałam go odepchnąć, ale na marne. - Blue kocham cie, ale nie oczekuje od ciebie więcej niż to byś ze mną została. Nie chce być ci obojętny. Daj nam szansę. Błagam - Przestałam go odpychać. Przytuliłam twarz do jego klatki piersiowej, tak że czułam bicie jego serca. I rozpłakałam się. Jak małe dziecko.
-Tata ma sieć firm budowlanych w całej Anglii, a mama swój salon kosmetyczny.
-Jestem pewna, że po niej odziedziczyłaś urodę.
-No cóż chyba tak, ale jej blask już dawno zgasł - Na twarzy Veronicy pojawiło się niezrozumienie. - Wie pani dużo pracy, stres, problemy małżeńskie zaćmiły jej urodę.
-Ach - Uśmiechnęła się wyrozumiale - Twoi rodzice mają problemy?
-Prawdopodobnie będą się rozwodzić.
-Och bardzo mi przykro - Wzruszyłam ramionami.
-A mi nie. Mam nadzieje, że tata znajdzie sobie kogoś lepszego.
-No cóż chyba nie układa ci się dobrze z mamą.
-To mało powiedziane - Włożyłam do ust pełen widelec i spojrzałam na Max'a, który posyłał mi ostrzegawcze spojrzenie.
-A ty? Oprócz szkoły masz jakieś zajęcia?
-Jestem modelką - Mąż Veronicy, ojczym Max'a klasnął w dłonie nagle, ożywając.
-Gratulacje. Z taką buźką to nic dziwnego.
-George - Upomniała go żona.
-Nic nie szkodzi - Uśmiechnęłam się.
-Długo się tym zajmujesz?
-W prawdzie od niedawna. Mam dopiero pierwsze zlecenie.
-To i tak wspaniale - Kiwnęłam głową, rozmyślając nad jutrzejszym dniem. Wybieg. To najbardziej mnie przerażało. Zawsze byłam pewna siebie, ale gdybym się potknęła... Aż przeszły mnie dreszcze. To byłby mój koniec.
Po miłej kolacji Max zaprosił mnie do swojego pokoju. Duży i przestronny. Ściany były koloru granatu i zdobiło je mnóstwo plakatów green day. Widząc to wywróciłam oczami. Pod jedną ze ścian stało ogromne łóżko, zasłane czarną pościelą.
-Mogłaś nie mówić o swojej mamie z taką nienawiścią - Zaczął siadając na krześle od biurka.
-Miałam udawać, że jest kochaną mamuśką? - Spytałam z wyrzutem.
-Nie, ale...
-Ale co? Uważasz, że pomyślą, że jestem rozwydrzonym bachorem? Trudno. Przyzwyczaiłam się, ale na pewno nie będę sztuczna - Z ciężkim westchnieniem spuścił wzrok na swoje dłonie.
-Nie powiedziałaś mi też, że dostałaś tą pracę - Jego głos był, jakby przygnębiony. Zawiedziony. Wzruszyłam ramionami.
-Musimy o tym rozmawiać? - Spytałam, powoli się do niego zbliżając.
-Blue masz mnie za idiotę?! Nie chcesz o niczym rozmawiać, nic mi nie mówisz! Jestem twoim chłopakiem czy kurwa jakąś cholerną zabawką? Czy ty w ogóle byłaś kiedyś w poważnym związku? - Stanęłam w miejscu, jak sparaliżowana. - Wiesz co to znaczy kochać kogoś tak po prostu za nic? - Otworzyłam usta by coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co. Nie mogłam wykrztusić z siebie ani słowa.
-Chcesz mi powiedzieć, że nigdy? - Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
-Ja... Nigdy nikogo takiego nie spotkałam - Wykrztusiłam odwracając wzrok.
-Nigdy nie kochałaś żadnego chłopaka?
-Nie! Czy możemy nie ciągnąć tego tematu?
-Blue...
-Odwal się! - Wrzasnęłam i wyszłam z jego pokoju trzaskając drzwiami. Zbiegłam po schodach na dół i ruszyłam w stronę wyjścia.
-Coś się stało kochanie? - Z kuchni dobiegł mnie głos Veronicy. Zajrzałam do pomieszczenia posyłając jej blady uśmiech.
-Wszystko w porządku. Po prostu muszę już wracać do domu.
-Och, myślałam, ze zostaniesz na noc - Zaśmiałam się krótko, ale ku mojemu zdziwieniu prawdziwie.
-Chyba nie tym razem.
-Blue zaczekaj! - Spojrzałam w stronę schodów, po których zbiegał Max.
-Dobranoc pani - Pożegnałam się pośpiesznie i wyszłam. Wieczorne powietrze uderzyło we mnie falą wilgoci i zimna. Słońce chowało się już za horyzontem, a niebo przykrywały ciemne chmury. Zapowiadało się na deszcz. Drzwi za mną otworzyły się, a Max porwał mnie w ramiona.
-Puść mnie - Warknęłam.
-Nie. Proszę zostań - Chciałam go odepchnąć, ale na marne. - Blue kocham cie, ale nie oczekuje od ciebie więcej niż to byś ze mną została. Nie chce być ci obojętny. Daj nam szansę. Błagam - Przestałam go odpychać. Przytuliłam twarz do jego klatki piersiowej, tak że czułam bicie jego serca. I rozpłakałam się. Jak małe dziecko.
poniedziałek, 8 lipca 2013
Rozdział 11
- Masz to! Jesteś twarzą naszej nowej kolekcji! - Usłyszałam w słuchawce rozradowany głos Jamesa Longer'a. Faceta, który zaproponował mi bycie modelką. Dokładnie pamiętam ten dzień, no może prócz wieczornej imprezki.
-No to chyba świetnie. - Powiedziałam udając, że się niezwykle cieszę. To nie było tak, że nie chciałabym być modelką, ale nie wiedziałam czy teraz dam radę. Po tych wszystkich moich odpałach z prochami nie wyglądałam najlepiej.
-Nie tyle co świetnie, a wspaniale! Bosko. Kochana jesteś dokładnie tym czego szukaliśmy. Słodka intrygująca twarz, to zabójcze spojrzenie. A twoja sylwetka! Marzenie.
-No dobrze nie zachwalaj mnie tak. - Próbowałam go trochę uspokoić. - Co teraz muszę zrobić?
-No więc przyjedziesz do naszej agencji. Podpiszesz kontrakt. Ustalimy w czym wyjdziesz na wybiegu...
-Na wybiegu? Przecież ja nie umiem chodzić.
-Nie martw się tym złotko. Nauczymy cię. Wyglądasz na pojętną dziewczynkę. - Te ostatnie słowa napełniły mnie grozą. Powiedział to tak dziwnie. Z taką pieprzoną słodyczą, że myślałam, że się zrzygam.
-Co dalej?
-Zrobimy ci kilka fotek na bilbordy no i myślę, że będziemy musieli zając się twoim portfolio.
-Że czym?
-Niedługo ci wszystko wytłumaczę. Masz czas jutro? Dobrze żebyś miała. - Jeszcze dla niego nie pracuje, a już wymagania.
-Tak mam. - Wypaliłam za nim się zastanowiłam. - A co z rodzicami? Nie muszę mieć jakieś ich zgody?
-Kochanie powiedzmy, że już mi ją dałaś. - Uśmiechnęłam się szeroko.
-No to świetnie. Do jutra.
-Do jutra kochaniutka. - Wcisnęłam czerwoną słuchawkę w moim poturbowanym telefonie i zakręciłam się w okół własnej osi. Dobra cieszyło mnie to mego. Będę modelką! Spełnienie marzeń każdej dziewczyny. Spojrzałam na komórkę. Jej wyświetlacz był pęknięty, a obudowa była cała porysowana. Jeżeli będę chciała jeszcze wykonać z niego kilka rozmów, muszę unikać tych z mamą. Położyłam się na łóżku z głupkowatym zacieszem na buzi i wtedy mój telefon zadzwonił jeszcze raz.
-Halo?
-Cześć Blue. - Po drugiej stronie usłyszałam Max'a.
-Hej. Jak tam? Co porabiasz?
-Miałabyś może ochotę zjeść kolację z moją rodziną. - Zamilkłam na chwile. - Blue?
-Rodziną? Chce mnie im przedstawić?
-Jeżeli nie chcesz to zrozumiem. - Powiedział smutnym głosem.
-Nie ależ skąd. Z wielką chęcią zjem kolacje z twoją rodziną. - Mój głos brzmiał niepewnie. Bynajmniej w moich uszach, ale Max nie zwrócił na to uwagi.
-To świetnie! - Zawołał radośnie - Tylko Bule nie odwal nic. Błagam. - Dodał po chwili, po czym poczułam się trochę urażona, ale chyba rozumiałam o co mu chodzi.
-Jasne. Będę grzeczna jak aniołek.
-Dziękuję. Wiesz, że mi na tobie zależy? - Westchnęłam głośno.
-Wiem.
-Przyjdę po ciebie o osiemnastej.
- W takim razie do zobaczenia.
-Do zobaczenia. - Odrzuciłam telefon na bok i wyszłam z sypialni.
-Dzięki, że poczekałeś.- Powiedziałam do siedzącego na kanapie Ethana.
-Spoko. - Uśmiechnął się seksownie i klepnął miejsce obok niego. Nie zajęłam go. Usiadłam na jego kolanach.
-Masz to o co cie prosiłam? - Wyjął z kieszeni niewielkie srebrne pudełeczko i położył je na mojej wyciągniętej dłoni.
-O to twoje tabletki. Tylko nie bierz na raz zbyt dużo. - Wywróciłam oczami i pocałowałam go delikatnie w usta. - Dzięki.
-Przyjemność po mojej stronie.
-No to chyba świetnie. - Powiedziałam udając, że się niezwykle cieszę. To nie było tak, że nie chciałabym być modelką, ale nie wiedziałam czy teraz dam radę. Po tych wszystkich moich odpałach z prochami nie wyglądałam najlepiej.
-Nie tyle co świetnie, a wspaniale! Bosko. Kochana jesteś dokładnie tym czego szukaliśmy. Słodka intrygująca twarz, to zabójcze spojrzenie. A twoja sylwetka! Marzenie.
-No dobrze nie zachwalaj mnie tak. - Próbowałam go trochę uspokoić. - Co teraz muszę zrobić?
-No więc przyjedziesz do naszej agencji. Podpiszesz kontrakt. Ustalimy w czym wyjdziesz na wybiegu...
-Na wybiegu? Przecież ja nie umiem chodzić.
-Nie martw się tym złotko. Nauczymy cię. Wyglądasz na pojętną dziewczynkę. - Te ostatnie słowa napełniły mnie grozą. Powiedział to tak dziwnie. Z taką pieprzoną słodyczą, że myślałam, że się zrzygam.
-Co dalej?
-Zrobimy ci kilka fotek na bilbordy no i myślę, że będziemy musieli zając się twoim portfolio.
-Że czym?
-Niedługo ci wszystko wytłumaczę. Masz czas jutro? Dobrze żebyś miała. - Jeszcze dla niego nie pracuje, a już wymagania.
-Tak mam. - Wypaliłam za nim się zastanowiłam. - A co z rodzicami? Nie muszę mieć jakieś ich zgody?
-Kochanie powiedzmy, że już mi ją dałaś. - Uśmiechnęłam się szeroko.
-No to świetnie. Do jutra.
-Do jutra kochaniutka. - Wcisnęłam czerwoną słuchawkę w moim poturbowanym telefonie i zakręciłam się w okół własnej osi. Dobra cieszyło mnie to mego. Będę modelką! Spełnienie marzeń każdej dziewczyny. Spojrzałam na komórkę. Jej wyświetlacz był pęknięty, a obudowa była cała porysowana. Jeżeli będę chciała jeszcze wykonać z niego kilka rozmów, muszę unikać tych z mamą. Położyłam się na łóżku z głupkowatym zacieszem na buzi i wtedy mój telefon zadzwonił jeszcze raz.
-Halo?
-Cześć Blue. - Po drugiej stronie usłyszałam Max'a.
-Hej. Jak tam? Co porabiasz?
-Miałabyś może ochotę zjeść kolację z moją rodziną. - Zamilkłam na chwile. - Blue?
-Rodziną? Chce mnie im przedstawić?
-Jeżeli nie chcesz to zrozumiem. - Powiedział smutnym głosem.
-Nie ależ skąd. Z wielką chęcią zjem kolacje z twoją rodziną. - Mój głos brzmiał niepewnie. Bynajmniej w moich uszach, ale Max nie zwrócił na to uwagi.
-To świetnie! - Zawołał radośnie - Tylko Bule nie odwal nic. Błagam. - Dodał po chwili, po czym poczułam się trochę urażona, ale chyba rozumiałam o co mu chodzi.
-Jasne. Będę grzeczna jak aniołek.
-Dziękuję. Wiesz, że mi na tobie zależy? - Westchnęłam głośno.
-Wiem.
-Przyjdę po ciebie o osiemnastej.
- W takim razie do zobaczenia.
-Do zobaczenia. - Odrzuciłam telefon na bok i wyszłam z sypialni.
-Dzięki, że poczekałeś.- Powiedziałam do siedzącego na kanapie Ethana.
-Spoko. - Uśmiechnął się seksownie i klepnął miejsce obok niego. Nie zajęłam go. Usiadłam na jego kolanach.
-Masz to o co cie prosiłam? - Wyjął z kieszeni niewielkie srebrne pudełeczko i położył je na mojej wyciągniętej dłoni.
-O to twoje tabletki. Tylko nie bierz na raz zbyt dużo. - Wywróciłam oczami i pocałowałam go delikatnie w usta. - Dzięki.
-Przyjemność po mojej stronie.
***
Poprawiłam usta błyszczykiem i włożyłam do ust dwie różowe pastylki. Równo o osiemnastej rozległo się pukanie do drzwi. Wygładziłam przed lustrem swoją biała sukienkę, która na plecach miała jedynie i wyłącznie koronkę i popędziłam otworzyć Max'owi.
-Witaj kochany - Przywitałam się kuszącym głosem. Popatrzył na mnie otwierając usta, ale chyba zabrakło mu słów. Przełkną głośno ślinę i uśmiechnął się zakłopotany.
-Wygadasz pięknie. - Wyszeptał i pocałował mnie w policzek. Nie chciałam na tym poprzestać, wiec złożyłam pocałunek na jego ustach. Słodki i namiętny. Oplotłam go rękoma na szyi, a on przyciągnął mnie bliżej. - Może zostaniemy tu? - Wychrypiał, odrywając się ode mnie. - Zachichotałam i musnęłam jego kącik ust.
-Nie po to tyle się stroiłam. - Chwyciłam go za rękę i wyprowadziłam na korytarz.
-No to chodźmy.
piątek, 28 czerwca 2013
Rozdział 10
Nasz słodki pocałunek przerwał dźwięk mojej komórki. Z cichym pomrukiem odsunęłam się od blondyna, którego mina mówiła: '' Kocham cie i nienawidzę jednocześnie''. Wcale mu się nie dziwiłam, sama w tej chwili się nienawidziłam. Odszukałam wzrokiem telefon. Leżał na podłodze niedaleko kanapy, na którą ciężko opadł chłopak. Podniosłam dzwoniące urządzenie i przytknęłam je do ucha.
-Halo? - Spytałam z irytacją, czując się coraz gorzej.
-Blue! Kurwa mieszkasz tam zaledwie drugi dzień, a już są na ciebie skargi. Czy możesz się przestać zachowywać, jak szczyl? - Powoli wypuściłam powietrze z płuc i usiadłam na podłodze, wpatrzona w tył czarnej kanapy.
-Cześć mamo. Tak mi też dzień mija świetnie. W ogóle co tam u ciebie? Jak Ethan? Nadal jest nagim gościem w naszej kuchni?
-Nie zmieniaj tematu. Jesteś rozpieszczonym bachorem. Może zamiast wynajmować ci apartament powinnam cie posłać do jakiegoś ośrodka dla trudnej młodzieży. - Łzy stanęły mi w oczach. Chciałabym mieć normalną matkę, a nie taką jebaną sukę, ale może dostajemy od życia to na co zasłużyliśmy. Ja najwidoczniej nie jestem zbyt dobrym człowiekiem.
-Tak też się nad tym zastanawiam. Na pewno gdyby tatuś zapłacił odpowiednią sumę, to by mnie przyjęli. A właśnie wrócił do domu czy nadal ma cie w dupie? Bo mam nadzieje, że to drugie.
-Milcz! - Warknęła. -Jeszcze raz ktoś z recepcji zakłóci mój spokój z twojej winy to pożałujesz.
-Uuu boje się.
-Blue obiecuje ci, że się doigrasz.
-Trzymam cie za słowo. - Zakończyłam połączenie i rzuciłam telefonem z całej siły o podłogę, aż rozpadł się na części. Schowałam twarz w dłonie i pozwoliłam popłynąć łzą. Po chwili poczułam rękę Max'a na kolanie. Chciałam się do niego przytulic i rozpłakać, jak małe dziecko, ale tylko szybko wytarłam słone krople i uśmiechnęłam się.
-Co jemy? - Spytałam wstając z podłogi. Blondyn spojrzał na mnie smutno.
-Nie chcesz o tym pogadać?
-Ale o czym? - Ruszyłam w stronę sypialni.
-Blue wiesz, że problemami najlepiej dzieli się z przyjaciółmi. - Odwróciłam się na pięcie i posłałam mu rozbawione spojrzenie.
-Ale jakie problemy? Głuptasie moje życie jest wspaniałe! - Krzyknęłam entuzjastycznie i zamknęłam za sobą drzwi. Uśmiech niemal natychmiast znikł z mojej twarzy. Z szafy wyjęłam jeszcze spakowaną walizkę zaczęłam wywalać z niej ciuchy szukając czegoś na dzisiejszy dzień. Padło na białą bluzeczkę na ramiączka, a na to koszulę również białą. Czarne szorty z wysokim stanem i sandały na koturnie. Gdy kończyłam robić makijaż ktoś zapukał do drzwi. Usłyszałam, jak Max wita przybyłego, ale nie wpuszcza go do środka. Krótka rozmowa i znów cisza. Wyszłam z sypialni. Chłopak stał przy szafce kuchennej, wypakowując na jej blat zamówione przeze mnie zakupy.
-Pisała do mnie Marica. Chce byś do niej zadzwoniła. - Pokiwałam głową i chwyciłam torebkę. - Wybierasz się gdzieś?
-Tak. Jeżeli chcesz to możesz zostać.
-Gdzie? - Uśmiechnęłam się blado.
-Muszę załatwić coś na mieście. Pa słodziaku.
Stanęłam na moście i spojrzałam w dół. Woda wyglądała tak zachęcająco, że miałam ochotę skoczyć. Wystarczyło przejść przez barierkę, jeden krok i po wszystkim. Ciekawe ile osób płakałoby na moim pogrzebie. Pewnie niewiele. Wyciągnęłam papierosa z torebki i szybko go zapaliłam. Może dzięki papierosom szybciej umrę. Rozejrzałam się dookoła, a w tłumie spostrzegłam idącą w moją stronę Marice. Coś ściskało mnie w żołądku. To coś podpowiadało mi, że nie będzie to moja najmilsza rozmowa z przyjaciółką. Jej mina mówiła wszystko. Podeszła do mnie szybkim krokiem i wymierzyła mi policzek. Zacisnęłam oczy ze zrozumieniem, a gdy odsunęłam się trochę zaciągnęłam się i wypuściłam dym za nim zaczęłam.
-Rozumiem, że mi się należało. - Parsknęła złowrogo, opierając się o barierkę.
-To świetnie, że rozumiesz, bo powinnam zrzucić cie z tego mostu.
-Nie mam nic przeciwko, tylko powiedz za co, bo krucho z moją pamięcią.
-Bo jesteś głupią, lekkomyślną idiotką.
-I wszystko jasne. - Spojrzała na mnie z łzami w oczach i trzęsącą się szczęką.
-Jak śmiesz być jeszcze sarkastyczna?! - Wykrzyczała mi te słowa w twarz drżącym głosem i się rozpłakała. - Ja już myślałam, że się nie obudzisz. Trup był przy tobie bardziej żywy.
-Dzięki za komplement. - Walnęła mnie w ramie.
-Nienawidzę cie. - Powiedziała i mocno mnie przytuliła. - Gdyby nie Max to bym przy tobie została i gdybyś się obudziła skopałabym ci tyłek.
-Chyba muszę mu podziękować. - Zaśmiała się.
-Nigdy tak więcej nie rób. Tylko ja mogę tak odwalać.
-Dzięki. Ja chyba też mam prawo.
-Nie. - Zaprzeczyła i znów się zaśmiała.
-Kocham cie głupolu.
-Ja ciebie też.
-Halo? - Spytałam z irytacją, czując się coraz gorzej.
-Blue! Kurwa mieszkasz tam zaledwie drugi dzień, a już są na ciebie skargi. Czy możesz się przestać zachowywać, jak szczyl? - Powoli wypuściłam powietrze z płuc i usiadłam na podłodze, wpatrzona w tył czarnej kanapy.
-Cześć mamo. Tak mi też dzień mija świetnie. W ogóle co tam u ciebie? Jak Ethan? Nadal jest nagim gościem w naszej kuchni?
-Nie zmieniaj tematu. Jesteś rozpieszczonym bachorem. Może zamiast wynajmować ci apartament powinnam cie posłać do jakiegoś ośrodka dla trudnej młodzieży. - Łzy stanęły mi w oczach. Chciałabym mieć normalną matkę, a nie taką jebaną sukę, ale może dostajemy od życia to na co zasłużyliśmy. Ja najwidoczniej nie jestem zbyt dobrym człowiekiem.
-Tak też się nad tym zastanawiam. Na pewno gdyby tatuś zapłacił odpowiednią sumę, to by mnie przyjęli. A właśnie wrócił do domu czy nadal ma cie w dupie? Bo mam nadzieje, że to drugie.
-Milcz! - Warknęła. -Jeszcze raz ktoś z recepcji zakłóci mój spokój z twojej winy to pożałujesz.
-Uuu boje się.
-Blue obiecuje ci, że się doigrasz.
-Trzymam cie za słowo. - Zakończyłam połączenie i rzuciłam telefonem z całej siły o podłogę, aż rozpadł się na części. Schowałam twarz w dłonie i pozwoliłam popłynąć łzą. Po chwili poczułam rękę Max'a na kolanie. Chciałam się do niego przytulic i rozpłakać, jak małe dziecko, ale tylko szybko wytarłam słone krople i uśmiechnęłam się.
-Co jemy? - Spytałam wstając z podłogi. Blondyn spojrzał na mnie smutno.
-Nie chcesz o tym pogadać?
-Ale o czym? - Ruszyłam w stronę sypialni.
-Blue wiesz, że problemami najlepiej dzieli się z przyjaciółmi. - Odwróciłam się na pięcie i posłałam mu rozbawione spojrzenie.
-Ale jakie problemy? Głuptasie moje życie jest wspaniałe! - Krzyknęłam entuzjastycznie i zamknęłam za sobą drzwi. Uśmiech niemal natychmiast znikł z mojej twarzy. Z szafy wyjęłam jeszcze spakowaną walizkę zaczęłam wywalać z niej ciuchy szukając czegoś na dzisiejszy dzień. Padło na białą bluzeczkę na ramiączka, a na to koszulę również białą. Czarne szorty z wysokim stanem i sandały na koturnie. Gdy kończyłam robić makijaż ktoś zapukał do drzwi. Usłyszałam, jak Max wita przybyłego, ale nie wpuszcza go do środka. Krótka rozmowa i znów cisza. Wyszłam z sypialni. Chłopak stał przy szafce kuchennej, wypakowując na jej blat zamówione przeze mnie zakupy.
-Pisała do mnie Marica. Chce byś do niej zadzwoniła. - Pokiwałam głową i chwyciłam torebkę. - Wybierasz się gdzieś?
-Tak. Jeżeli chcesz to możesz zostać.
-Gdzie? - Uśmiechnęłam się blado.
-Muszę załatwić coś na mieście. Pa słodziaku.
Stanęłam na moście i spojrzałam w dół. Woda wyglądała tak zachęcająco, że miałam ochotę skoczyć. Wystarczyło przejść przez barierkę, jeden krok i po wszystkim. Ciekawe ile osób płakałoby na moim pogrzebie. Pewnie niewiele. Wyciągnęłam papierosa z torebki i szybko go zapaliłam. Może dzięki papierosom szybciej umrę. Rozejrzałam się dookoła, a w tłumie spostrzegłam idącą w moją stronę Marice. Coś ściskało mnie w żołądku. To coś podpowiadało mi, że nie będzie to moja najmilsza rozmowa z przyjaciółką. Jej mina mówiła wszystko. Podeszła do mnie szybkim krokiem i wymierzyła mi policzek. Zacisnęłam oczy ze zrozumieniem, a gdy odsunęłam się trochę zaciągnęłam się i wypuściłam dym za nim zaczęłam.
-Rozumiem, że mi się należało. - Parsknęła złowrogo, opierając się o barierkę.
-To świetnie, że rozumiesz, bo powinnam zrzucić cie z tego mostu.
-Nie mam nic przeciwko, tylko powiedz za co, bo krucho z moją pamięcią.
-Bo jesteś głupią, lekkomyślną idiotką.
-I wszystko jasne. - Spojrzała na mnie z łzami w oczach i trzęsącą się szczęką.
-Jak śmiesz być jeszcze sarkastyczna?! - Wykrzyczała mi te słowa w twarz drżącym głosem i się rozpłakała. - Ja już myślałam, że się nie obudzisz. Trup był przy tobie bardziej żywy.
-Dzięki za komplement. - Walnęła mnie w ramie.
-Nienawidzę cie. - Powiedziała i mocno mnie przytuliła. - Gdyby nie Max to bym przy tobie została i gdybyś się obudziła skopałabym ci tyłek.
-Chyba muszę mu podziękować. - Zaśmiała się.
-Nigdy tak więcej nie rób. Tylko ja mogę tak odwalać.
-Dzięki. Ja chyba też mam prawo.
-Nie. - Zaprzeczyła i znów się zaśmiała.
-Kocham cie głupolu.
-Ja ciebie też.
środa, 26 czerwca 2013
Rozdział 9
Powoli otworzyłam oczy, a świat przede mną wirował jak opętany. Głowa mnie napieprzała i było mi tak nie dobrze, że zerwałam się na równe nogi i popędziłam do łazienki. Chwila. Ostatnim razem to właśnie w niej siedziałam. Jak to się stało, że znalazłam się w swojej sypialni? Odchodząc od sedesu spojrzałam na swoje odbicie w lusterku i się przeraziłam. Moje włosy były potargane, pod przekrwionymi oczami znajdowały się okropne sińce, a skóra była w odcieniu białej kredy.
-Boże. Co ja narobiłam? - Szepnęłam do siebie, starając sobie przypomnieć wczorajszy wieczór, ale nie wiele z niego zostało mi w głowie. Szybko umyłam zęby i ruszyłam do kuchni. Wchodząc do salonu, zobaczyłam Max'a śpiącego na kanapie. Co ja musiałam nawywijać, że nie chciał spać koło mnie? Odgarnęłam włosy z twarzy i włączyłam ekspres do kawy. Otworzyłam lodówkę, ale była w niej kompletna pustka. Chwyciłam telefon i odwróciłam się w stronę Max'a, który właśnie siadał, przeczesując swoją blond czuprynę. Nie miałam odwagi nawet się uśmiechnąć. Spuściłam wzrok na swoje nagie stopy i czekałam, aż w słuchawce odezwie się czyjś głos.
-Dzień dobry. W czym mogę pomóc?
-Witam. Czy mogłaby pani zamówić zakupy na nazwisko Wheller? Same podstawowe produkty.
-Oczywiście. Postaram się to załatwić, jak najszybciej.
-Dziękuje. - Tymi słowami zakończyłam rozmowę z recepcją i odłożyłam słuchawkę.
-Czujesz się już lepiej? - Spytał Max z wyraźnie chłodnym tonem.
-Prawie niczego nie pamiętam. - Powiedziałam obojętnie, siadając na blat szafki.
-Czego ty się dziewczyno nałykałaś? Nawet nie wyobrażasz sobie co się z tobą działo.
-Nie wiem! - Wrzasnęłam. - Chciałam się dobrze bawić.
-Tak z pewnością dobrze się bawiłaś. - Brzmiał, jakby chciało mu się rzygać. - Spojrzałam na niego zrozpaczona. Pierwszy raz czułam się tak dziwnie. Nigdy nie zależało mi na zdaniu jakiegoś chłopaka, ale z Max'em było inaczej. Oczywiście mu tego nie przyznam. Ciężko jest mi samej przed sobą to powiedzieć, a co dopiero jemu.
-Ja... Nie wiem co mam powiedzieć. Nie wiem co zrobiłam, więc przepraszać nie będę.
-Szkoda, bo wydaje mi się, że Marice i Nail'owi przeprosiny się należą. - Zacisnęłam ręce na blacie i próbowałam nie wybuchnąć.
-Max zostaw mnie w spokoju. - Powiedziałam cicho.
-Powiedz mi. Tylko szczerze. Jestem dla ciebie kimś więcej niż chłopaczkiem do zabawy?
-Max...
-Co? Chce wiedzieć na czym stoję. - Wydawał się być zmęczony, a ja nie chciałam go jeszcze dobijać, ale
nie chwiałam przyznać, że mi na nim zależy.
-Czemu musisz pytać o to teraz?
-Bo teraz chce znać odpowiedz. Jeżeli nic dla ciebie nie znaczę, wyjdę stąd i już nigdy więcej mnie nie zobaczysz, bo ty dla mnie znaczysz wiele. Zakochałem się w tobie, ale nie będę przez ciebie cierpieć. - Na chwilę odjęło mi mowę i patrzyłam na niego, jak obłąkana.
-Zakochałeś się we mnie? - Wychrypiałam.
-Czy to takie dziwne? Mimo że ciągle obmacujesz się z jakimiś facetami nie potrafię ci tego nie wybaczyć. Nie wiem co masz w sobie, ale to mnie do ciebie ciągnie. Więc? - Zeskoczyłam z blatu i podeszłam do niego. Wstał i uśmiechnął się niepewnie. Chyba dopiero teraz dotarło do niego co powiedział. Bez wahania pocałowałam go nie zastanawiając się co będzie dalej.
http://nie-spiernicz-tego.blogspot.com/ a to jeszcze jeden z moich blogów :)
-Boże. Co ja narobiłam? - Szepnęłam do siebie, starając sobie przypomnieć wczorajszy wieczór, ale nie wiele z niego zostało mi w głowie. Szybko umyłam zęby i ruszyłam do kuchni. Wchodząc do salonu, zobaczyłam Max'a śpiącego na kanapie. Co ja musiałam nawywijać, że nie chciał spać koło mnie? Odgarnęłam włosy z twarzy i włączyłam ekspres do kawy. Otworzyłam lodówkę, ale była w niej kompletna pustka. Chwyciłam telefon i odwróciłam się w stronę Max'a, który właśnie siadał, przeczesując swoją blond czuprynę. Nie miałam odwagi nawet się uśmiechnąć. Spuściłam wzrok na swoje nagie stopy i czekałam, aż w słuchawce odezwie się czyjś głos.
-Dzień dobry. W czym mogę pomóc?
-Witam. Czy mogłaby pani zamówić zakupy na nazwisko Wheller? Same podstawowe produkty.
-Oczywiście. Postaram się to załatwić, jak najszybciej.
-Dziękuje. - Tymi słowami zakończyłam rozmowę z recepcją i odłożyłam słuchawkę.
-Czujesz się już lepiej? - Spytał Max z wyraźnie chłodnym tonem.
-Prawie niczego nie pamiętam. - Powiedziałam obojętnie, siadając na blat szafki.
-Czego ty się dziewczyno nałykałaś? Nawet nie wyobrażasz sobie co się z tobą działo.
-Nie wiem! - Wrzasnęłam. - Chciałam się dobrze bawić.
-Tak z pewnością dobrze się bawiłaś. - Brzmiał, jakby chciało mu się rzygać. - Spojrzałam na niego zrozpaczona. Pierwszy raz czułam się tak dziwnie. Nigdy nie zależało mi na zdaniu jakiegoś chłopaka, ale z Max'em było inaczej. Oczywiście mu tego nie przyznam. Ciężko jest mi samej przed sobą to powiedzieć, a co dopiero jemu.
-Ja... Nie wiem co mam powiedzieć. Nie wiem co zrobiłam, więc przepraszać nie będę.
-Szkoda, bo wydaje mi się, że Marice i Nail'owi przeprosiny się należą. - Zacisnęłam ręce na blacie i próbowałam nie wybuchnąć.
-Max zostaw mnie w spokoju. - Powiedziałam cicho.
-Powiedz mi. Tylko szczerze. Jestem dla ciebie kimś więcej niż chłopaczkiem do zabawy?
-Max...
-Co? Chce wiedzieć na czym stoję. - Wydawał się być zmęczony, a ja nie chciałam go jeszcze dobijać, ale
nie chwiałam przyznać, że mi na nim zależy.
-Czemu musisz pytać o to teraz?
-Bo teraz chce znać odpowiedz. Jeżeli nic dla ciebie nie znaczę, wyjdę stąd i już nigdy więcej mnie nie zobaczysz, bo ty dla mnie znaczysz wiele. Zakochałem się w tobie, ale nie będę przez ciebie cierpieć. - Na chwilę odjęło mi mowę i patrzyłam na niego, jak obłąkana.
-Zakochałeś się we mnie? - Wychrypiałam.
-Czy to takie dziwne? Mimo że ciągle obmacujesz się z jakimiś facetami nie potrafię ci tego nie wybaczyć. Nie wiem co masz w sobie, ale to mnie do ciebie ciągnie. Więc? - Zeskoczyłam z blatu i podeszłam do niego. Wstał i uśmiechnął się niepewnie. Chyba dopiero teraz dotarło do niego co powiedział. Bez wahania pocałowałam go nie zastanawiając się co będzie dalej.
http://nie-spiernicz-tego.blogspot.com/ a to jeszcze jeden z moich blogów :)
niedziela, 19 maja 2013
Rozdział 8
Apartament, zajmujący całe piętro szklanego hotelu należał do mnie. A tej nocy także do moich gości. Muzykę można było usłyszeć już na trzecim piętrze. Pierwsze skargi padły o północy, ale nikt się nimi nie przejął Nie po to moja matka wywaliła na to tyle kasy, by teraz ktoś zwracał mi uwagę na to jak się zachowuje. To był szczyt wszystkiego. Skacząc po łóżku z butelką wódki w ręku, dostrzegłam wchodzącą Marice. Pomachałam do niej i przytknęłam butelkę do ust, wypijając jedną trzecią jej zawartości. Powoli zaczynało kręcić mi się w głowie, ale to tylko bardziej mnie rozbawiło. Przestałam skakać i przyjrzałam się scenie, która rozegrała się koło windy. Nail na widok Maricy zerwał się do góry i z szerokim uśmiechem podszedł do niej, chwycił ją w pasie i podniósł, a potem namiętnie ją pocałował. Mój humor znacznie się pogorszył. Byłam pewna, że on wcale na nią nie leci. Myślałam, że ja mu się podobam tak, jak Max'owi i będzie śmiesznie, gdy będą oboje walczyć o moje względy, a tu taki pech. Nie to, że nie chciałam, by moja przyjaciółka była szczęśliwie, ale chciałam poczuć się, jak dziewczyna z filmu. Z westchnieniem opróżniłam butelkę do końca i zeskoczyłam z łóżka, rzucając ją w kąt. W tłumie gości wypatrywałam Max'a, ale niestety nigdzie go nie dostrzegłam. Podeszłam do grupki na kanapie i usiadłam jednemu z chłopaków na kolanach
-Hej - Przywitałam się, uśmiechając się rozkosznie.
-Cześć piękna - Odgarnął moje włosy do tyłu i uniósł brwi do góry - Jak się nie mylę jesteś Blue? Gospodarz tej wspaniałej imprezki.?
-Masz racje nie mylisz się - W uśmiechu pokazał idealnie białe zęby.
-Ja jestem Luka.
-Postaram się zapamiętać - Parsknął śmiechem i wyjął z kieszeni małe czarne plastikowe pudełeczko.
-Poczęstujesz się? - Spytał, otwierając je. W środku znajdowały się małe różowe pastylki.
-Co to?
-Nie pytaj tylko weź kilka. - Zawahałam się na chwile, przypominając sobie imprezę u Ethana. - Są nieszkodliwe. Uwierz mi. - Zagryzłam wargi, a potem wzięłam do ręki trzy, a potem szybko je połknęłam i popiłam piwem, które wyciągnęłam z ręki Luki.
-Smakują, jak truskawki?
-Zgadza się. - Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego niepewnie.
-Skąd je masz?
-Kolega ma przyjaciela w Chicago, który dla niego je sprowadza. Nazywają je strawberry quick. - Coś mi to mówiło, ale nagle przestało mnie to interesować. Poczułam nagły przypływ energii więc wstałam z kolan chłopaka, chwyciłam go za rękę i pociągnęłam na środek salonu, gdzie wszyscy tańczyli. Kołysząc biodrami ocierałam swoje ciało o jego ciało. Ciągle chichocząc czułam się pewniej niż kiedykolwiek. Wyciągnęłam z jego kieszeni pudełeczko i włożyłam do ust jeszcze kilka różowych tabletek. Chłopak widząc, że dobrze działają także wziął kilka i uśmiechnął się do mnie szeroko. - Mówiłem, że nieszkodliwe. - Tańcząc w rytm muzyki powoli odpływałam w swój świat. Na całym ciele czułam jego dłonie, co doprowadzało mnie do euforii. Włożyłam rękę w jego krocze i mocno go pocałowałam. Z jego ust wyrwał się jęk, a ja po raz kolejny zachichotałam. Odsunęłam się od niego i poprawiłam włosy.
-Zaraz wracam. - Powiedziałam i ruszyłam w stronę kuchni, w której zastałam Marice i Nail'a. Pomachałam do nich uroczo i wyjęłam z lodówki puszkę piwa.
-Nieźle się uwaliłaś - Oznajmiła mi przyjaciółka, patrząc na mnie badawczo.
-Bzdury gadasz.
-Powinnaś trochę przystopować. - Wtrącił się brunet. Popatrzyłam na niego złowrogo.
-Nie będziesz mi dyktował co mam robić. - Powiedziałam mocniej zaciskając rękę na puszce.
-Nie dyktuje ci, tylko się o ciebie martwię. - Wyśmiałam go i posłałam mu kpiące spojrzenie.
-Lepiej martw się o siebie.
-Mówisz tak bo jesteś pijana.
-Nie jestem pijana! - Wrzasnęłam, aż Marica cofnęła się o krok.
-Blue uspokój się - Powiedział niespokojnym głosem.
-Odwal się! - Kopnęłam go miedzy nogi, powodując tym jego upadek .
-Blue! - Marica podbiegła do Nail'a , opadła na kolana tuż koło niego i spojrzała na mnie ze złością. Wkurzona odwróciłam się i wpadłam na Max'a.
-Myślałam, że nie przyszedłeś.
-Widziałem - Powiedział chłodno. Spojrzał na Maricę i Nail'a, a potem na mnie i wyszedł.
-Cholera! - Warknęłam i pobiegłam za nim. - Max zaczekaj! - Nie stanął, ani nie odwrócił się. Klnąc pod nosem zatrzymałam się i poczułam, jak uderza we mnie fala gorąca. Zadrżałam, zamknęłam na chwile oczy, a gdy znów je otworzyłam, zamiast ludzi, zobaczyłam tańczące kościotrupy. Wrzasnęłam i wycofałam się do łazienki. Dopadłam umywalki i przemyłam twarz. Spojrzałam w lustro i cofnęłam się o krok, gdy dostrzegłam, że brakuje mi połowy twarzy. Osunęłam się na ziemie, dygocząc ze strachu.
-To nie jest prawda. - Szeptałam do siebie. - To tylko halucynacje. - Usłyszałam, jak ktoś dobija się do łazienki, więc przesunęłam się w kąt i objęłam ramionami nogi. - Odejdź! - Krzyknęłam.
-Blue to ja - Ja czyli kto? Nie rozpoznałam tego głosu i nie miałam odwagi otworzyć drzwi. Co się ze mną dzieje? To było ostatnie pytanie jakie sobie zadałam, bo potem odpłynęłam w ciemność.
-Hej - Przywitałam się, uśmiechając się rozkosznie.
-Cześć piękna - Odgarnął moje włosy do tyłu i uniósł brwi do góry - Jak się nie mylę jesteś Blue? Gospodarz tej wspaniałej imprezki.?
-Masz racje nie mylisz się - W uśmiechu pokazał idealnie białe zęby.
-Ja jestem Luka.
-Postaram się zapamiętać - Parsknął śmiechem i wyjął z kieszeni małe czarne plastikowe pudełeczko.
-Poczęstujesz się? - Spytał, otwierając je. W środku znajdowały się małe różowe pastylki.
-Co to?
-Nie pytaj tylko weź kilka. - Zawahałam się na chwile, przypominając sobie imprezę u Ethana. - Są nieszkodliwe. Uwierz mi. - Zagryzłam wargi, a potem wzięłam do ręki trzy, a potem szybko je połknęłam i popiłam piwem, które wyciągnęłam z ręki Luki.
-Smakują, jak truskawki?
-Zgadza się. - Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego niepewnie.
-Skąd je masz?
-Kolega ma przyjaciela w Chicago, który dla niego je sprowadza. Nazywają je strawberry quick. - Coś mi to mówiło, ale nagle przestało mnie to interesować. Poczułam nagły przypływ energii więc wstałam z kolan chłopaka, chwyciłam go za rękę i pociągnęłam na środek salonu, gdzie wszyscy tańczyli. Kołysząc biodrami ocierałam swoje ciało o jego ciało. Ciągle chichocząc czułam się pewniej niż kiedykolwiek. Wyciągnęłam z jego kieszeni pudełeczko i włożyłam do ust jeszcze kilka różowych tabletek. Chłopak widząc, że dobrze działają także wziął kilka i uśmiechnął się do mnie szeroko. - Mówiłem, że nieszkodliwe. - Tańcząc w rytm muzyki powoli odpływałam w swój świat. Na całym ciele czułam jego dłonie, co doprowadzało mnie do euforii. Włożyłam rękę w jego krocze i mocno go pocałowałam. Z jego ust wyrwał się jęk, a ja po raz kolejny zachichotałam. Odsunęłam się od niego i poprawiłam włosy.
-Zaraz wracam. - Powiedziałam i ruszyłam w stronę kuchni, w której zastałam Marice i Nail'a. Pomachałam do nich uroczo i wyjęłam z lodówki puszkę piwa.
-Nieźle się uwaliłaś - Oznajmiła mi przyjaciółka, patrząc na mnie badawczo.
-Bzdury gadasz.
-Powinnaś trochę przystopować. - Wtrącił się brunet. Popatrzyłam na niego złowrogo.
-Nie będziesz mi dyktował co mam robić. - Powiedziałam mocniej zaciskając rękę na puszce.
-Nie dyktuje ci, tylko się o ciebie martwię. - Wyśmiałam go i posłałam mu kpiące spojrzenie.
-Lepiej martw się o siebie.
-Mówisz tak bo jesteś pijana.
-Nie jestem pijana! - Wrzasnęłam, aż Marica cofnęła się o krok.
-Blue uspokój się - Powiedział niespokojnym głosem.
-Odwal się! - Kopnęłam go miedzy nogi, powodując tym jego upadek .
-Blue! - Marica podbiegła do Nail'a , opadła na kolana tuż koło niego i spojrzała na mnie ze złością. Wkurzona odwróciłam się i wpadłam na Max'a.
-Myślałam, że nie przyszedłeś.
-Widziałem - Powiedział chłodno. Spojrzał na Maricę i Nail'a, a potem na mnie i wyszedł.
-Cholera! - Warknęłam i pobiegłam za nim. - Max zaczekaj! - Nie stanął, ani nie odwrócił się. Klnąc pod nosem zatrzymałam się i poczułam, jak uderza we mnie fala gorąca. Zadrżałam, zamknęłam na chwile oczy, a gdy znów je otworzyłam, zamiast ludzi, zobaczyłam tańczące kościotrupy. Wrzasnęłam i wycofałam się do łazienki. Dopadłam umywalki i przemyłam twarz. Spojrzałam w lustro i cofnęłam się o krok, gdy dostrzegłam, że brakuje mi połowy twarzy. Osunęłam się na ziemie, dygocząc ze strachu.
-To nie jest prawda. - Szeptałam do siebie. - To tylko halucynacje. - Usłyszałam, jak ktoś dobija się do łazienki, więc przesunęłam się w kąt i objęłam ramionami nogi. - Odejdź! - Krzyknęłam.
-Blue to ja - Ja czyli kto? Nie rozpoznałam tego głosu i nie miałam odwagi otworzyć drzwi. Co się ze mną dzieje? To było ostatnie pytanie jakie sobie zadałam, bo potem odpłynęłam w ciemność.
poniedziałek, 29 kwietnia 2013
Rozdział 7
Pchnęłam go na kanapę i spojrzałam na niego uwodzicielsko. Włączyłam muzykę i zaczęłam tańczyć , nieznacznie się do niego przybliżając. Rozstawił nogi, na kolanach położył ręce, zagryzając dolną wargę. Uśmiechnęłam się słodko i ściągnęłam bluzkę. Uniósł brwi, obserwując mój biust. Usiadłam na niego okrakiem i zaczęłam rękoma błądzić po jego torsie. Róg zielonej koszulki podwinęłam do góry, ukazując umięśniony brzuch. Zamruczałam cicho i powoli mu ją zdjęłam. Odpięłam guziczek swoich spodenek i w tym samym momencie do domu weszła rozwścieczona Matka.
-Kurwa Blue kto to?! - Max zerwał się na równe nogi i spojrzał na nią bezradnie.
-Max - Wyciągnął do niej rękę, którą tylko obrzuciła niechętnym spojrzeniem.
-Gdzie tata? - Spytałam poważnym tonem.
-Porozmawiamy jak twój gość wyjdzie - Spojrzałam na blondyna przepraszająco. Od razu pojął o co chodzi, szybko się ubrał, pocałował mnie w usta i wyszedł posyłając mi zakłopotany uśmiech.
-No więc?
-Odszedł - Zaklaskałam w dłonie i z powrotem opadłam na kanapę.
-Gratulacje.
-Przestań być ironiczna.
-Nie. Zasłużyłaś sobie - Wściekła oblizała wargi i usiadła na swoim fotelu na przeciw mnie.
-Obie wiemy, że się nie dogadujemy. Nigdy się nie dogadywałyśmy. Nie ma miedzy nami więzi matka córka - Zaczęła, a ja spojrzałam na nią zaciekawiona, co ma zamiar dalej powiedzieć. - Myślę, że lepiej będzie jak się wyprowadzisz.
-Co?! - Zrobiłam wielkie oczy, zaciskając palce na swojej bluzce. - Wywalasz mnie z domu?
-Tak będzie lepiej. Odpoczniemy od siebie.
-Nie. Ty chcesz mieć kurwa tylko wolna chatę, dla swoich pojebanych kochasiów.
-Blue, przestań to komplikować.
-Gdzie ja mam teraz kurwa zamieszkać? - Spytałam z wyrzutem, wyciągając papierosa z paczki, która leżała na stoliku obok. Rozpaliłam go nerwowo i kilka razy się zaciągnęłam.
-Razem z ojcem postanowiliśmy wynająć ci mieszkanie - Przecież tego chciałam. Gówno prawda, chciałam szantażować tą kurwę, sama zdobyć to co chciałam, ale ona postanowiła mi podać to na tacy.
-Czyli już wszystko ustalone? Przyszłaś mnie tylko poinformować?
-Dokładnie.
-Dziwka - Zerwałam się na równe nogi i wbiegłam na górę. Wyjęłam walizkę z szafy i zaczęłam wrzucać do niej wszystko co wpadło mi pod rękę. Pakowanie skończyłam późnym wieczorem. Targając za sobą wielką walizkę zeszłam na dół. Zimna suka wciąż siedziała w salonie, paląc kolejnego szluga. - Jestem pewna, że masz już dla mnie kluczyki - Wygrzebała je z torebki i położyła na moje wyciągniętej dłoni. - Ciekawe kiedy to zaplanowaliście. Pewnie kilka miesięcy temu. Byle jak najszybciej pozbyć się mnie z domu. Mam nadzieje, że jesteś z siebie dumna. W końcu to ty mnie wychowałaś - Powiedziałam na pożegnanie i wyszłam. Stanęłam przed domem, a wiatr rozwiał moje włosy. Nie będę za tym tęsknić. - Pomyślałam.
-No to czas na imprezkę - Szepnęłam do siebie wsiadając do taksówki. Musiałam tylko zaprosić gości, kupić zioło, wódkę mieszkanie już miałam.
-Kurwa Blue kto to?! - Max zerwał się na równe nogi i spojrzał na nią bezradnie.
-Max - Wyciągnął do niej rękę, którą tylko obrzuciła niechętnym spojrzeniem.
-Gdzie tata? - Spytałam poważnym tonem.
-Porozmawiamy jak twój gość wyjdzie - Spojrzałam na blondyna przepraszająco. Od razu pojął o co chodzi, szybko się ubrał, pocałował mnie w usta i wyszedł posyłając mi zakłopotany uśmiech.
-No więc?
-Odszedł - Zaklaskałam w dłonie i z powrotem opadłam na kanapę.
-Gratulacje.
-Przestań być ironiczna.
-Nie. Zasłużyłaś sobie - Wściekła oblizała wargi i usiadła na swoim fotelu na przeciw mnie.
-Obie wiemy, że się nie dogadujemy. Nigdy się nie dogadywałyśmy. Nie ma miedzy nami więzi matka córka - Zaczęła, a ja spojrzałam na nią zaciekawiona, co ma zamiar dalej powiedzieć. - Myślę, że lepiej będzie jak się wyprowadzisz.
-Co?! - Zrobiłam wielkie oczy, zaciskając palce na swojej bluzce. - Wywalasz mnie z domu?
-Tak będzie lepiej. Odpoczniemy od siebie.
-Nie. Ty chcesz mieć kurwa tylko wolna chatę, dla swoich pojebanych kochasiów.
-Blue, przestań to komplikować.
-Gdzie ja mam teraz kurwa zamieszkać? - Spytałam z wyrzutem, wyciągając papierosa z paczki, która leżała na stoliku obok. Rozpaliłam go nerwowo i kilka razy się zaciągnęłam.
-Razem z ojcem postanowiliśmy wynająć ci mieszkanie - Przecież tego chciałam. Gówno prawda, chciałam szantażować tą kurwę, sama zdobyć to co chciałam, ale ona postanowiła mi podać to na tacy.
-Czyli już wszystko ustalone? Przyszłaś mnie tylko poinformować?
-Dokładnie.
-Dziwka - Zerwałam się na równe nogi i wbiegłam na górę. Wyjęłam walizkę z szafy i zaczęłam wrzucać do niej wszystko co wpadło mi pod rękę. Pakowanie skończyłam późnym wieczorem. Targając za sobą wielką walizkę zeszłam na dół. Zimna suka wciąż siedziała w salonie, paląc kolejnego szluga. - Jestem pewna, że masz już dla mnie kluczyki - Wygrzebała je z torebki i położyła na moje wyciągniętej dłoni. - Ciekawe kiedy to zaplanowaliście. Pewnie kilka miesięcy temu. Byle jak najszybciej pozbyć się mnie z domu. Mam nadzieje, że jesteś z siebie dumna. W końcu to ty mnie wychowałaś - Powiedziałam na pożegnanie i wyszłam. Stanęłam przed domem, a wiatr rozwiał moje włosy. Nie będę za tym tęsknić. - Pomyślałam.
-No to czas na imprezkę - Szepnęłam do siebie wsiadając do taksówki. Musiałam tylko zaprosić gości, kupić zioło, wódkę mieszkanie już miałam.
sobota, 27 kwietnia 2013
Zostałam nominowana do:
Versatile Blogger Award
A zasady, które obowiązują to:
1. Podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu.
2. Pokazać nagrodę Versatile Blogger Award u siebie na blogu.
3. Ujawnić 7 faktów o sobie.
4. Nominować min.7 blogów, które twoim zdaniem na to zasługują.
5. Poinformować o tym fakcie autorów tych blogów.
Dziękuje za nominacje Shalonej:)
1. W czerwcu jadę do Barcelony i strasznie nie mogę się doczekać. Jest to wycieczka szkolna na dziesięć dni, które spędzę razem z przyjaciółmi i siostrą.
2. Jestem osobą, która niestety podporządkowuje sobie ludzi nie umyślnie, ale jednak.
Uświadomiłam sobie to nie dawno, ale nie wiem czy potrafię to zmienić. Jestem taka od małego, więc będzie chyba trudno.
3. Przeraża mnie ciemność. Nie od zawsze się jej bałam. Pewnego dnia, gdy kładłam się spać, usłyszałam czyjeś kroki w pokoju, ale nikogo nie było w nim nie było. Od tamtej pory zazwyczaj sypiam z telewizorem, byleby nie nastała cisza. Wole nie wiedzieć co w sobie kryje.
4. Kiedyś widziałam ducha.
Wiele z was pomyśli, że to bzdura, ale ja wierze, że duchy błąkają się po ziemi. Osobiście tego nie pamiętam, opowiedziała mi to ciocia. Moja mama siedziała sobie na łóżku a ja podeszłam i spytałam się co to za pan siedzi koło niej. Od razu zrobiła się biała. Nie dziwie się.
5. Nie wierze w Boga, jestem ateistką.
Wpływa na to wiele czynników. Moje dzieciństwo, ale także to co się dzieje w około mnie. Jest tyle zła, że trudno mi uwierzyć, że Bóg jest i na to pozwala, dlatego straciłam w niego wiarę.
6. Moja pasja to pisanie, z każdym rokiem wychodzi mi to coraz lepiej i mam nadzieje zdobywać uznanie wśród blogerów.
7. Jak głupia zawsze cieszę się z każdego dodanego komentarza. Bardzo się ciesze, że ktoś czyta moje wypociny, bo bardzo mi na tym zależy, zawsze dodaje mi to motywacji do dalszego pisania, tak więc dziękuje:)
piątek, 26 kwietnia 2013
Rozdział 6
Obudziło mnie irytujące pukanie do drzwi. Z niezadowoleniem wyjęłam buzie spod kołdry i czekałam aż ten ktoś się podda. Niestety nie miał takiego zamiaru. Zwlekłam się na równe nogi i podreptałam na dół, powoli przypominając sobie wczorajszy dzień. W salonie wciąż leżało roztrzaskane krzesło, a koło niego kilka stłuczonych naczyń. Chyba coś mnie jednak ominęło. Otworzyła drzwi, za którymi czekała uśmiechnięta Marica, trzymająca w ręku papierową torbę.
-Śniadanko? - Spytała radośnie. Posłałam jej znudzone spojrzenie i przed nosem zatrzasnęłam z powrotem drzwi. - Hej co jest?! - Krzyknęła z pretensją. Przekręciłam kluczyk w drzwiach i poszłam do kuchni. Z lodówki wyjęłam mleko, z szafki ulubione musli i powędrowałam do pokoju. Rzuciłam się na łóżko, otworzyłam karton z mlekiem i wsypałam do niego musli. Wzruszeniem ramion wyraziłam własna aprobatę, i zaczęłam ''jeść''. Zastanawiało mnie jakie prochy dał mi Ethan. Przecież po zwykłych dragach, nie widzisz zmarłych ludzi, co nie? Odstawiłam do połowy pusty karton i chwyciłam za telefon. Miałam dziesięć nieodebranych połączeń od Max'a i trzydzieści SMS-ów, także od niego.
-Śniadanko? - Spytała radośnie. Posłałam jej znudzone spojrzenie i przed nosem zatrzasnęłam z powrotem drzwi. - Hej co jest?! - Krzyknęła z pretensją. Przekręciłam kluczyk w drzwiach i poszłam do kuchni. Z lodówki wyjęłam mleko, z szafki ulubione musli i powędrowałam do pokoju. Rzuciłam się na łóżko, otworzyłam karton z mlekiem i wsypałam do niego musli. Wzruszeniem ramion wyraziłam własna aprobatę, i zaczęłam ''jeść''. Zastanawiało mnie jakie prochy dał mi Ethan. Przecież po zwykłych dragach, nie widzisz zmarłych ludzi, co nie? Odstawiłam do połowy pusty karton i chwyciłam za telefon. Miałam dziesięć nieodebranych połączeń od Max'a i trzydzieści SMS-ów, także od niego.
Czy zamierzasz odebrać chociaż po to by powiedzieć mi co się stało?
Tak brzmiała pierwsza wiadomość, którą zostawił na mojej poczcie głosowej. Z grymasem obrzydzenia ubrałam się i w szortach wygrzebałam wizytówkę, którą wręczył mi wczoraj nieznajomy. Wykręciłam numer na niej podany i zaczekałam, aż ktoś łaskawie odbierze.
-Dzień dobry. W czym moge pomóc? - W słuchawce rozbrzmiał głos młodej kobiety.
-Cześć. Wczoraj wasz pracownik, czy tam kto wręczył mi wizytówkę i powiedział, że nadaje się do jego nowej kolekcji ubrań.
-Ach. Świetnie, że dzwonisz. Jeżeli jesteś zainteresowana, co po tym, że dzwonisz chyba jest faktem. Przyjdź na dzisiejszy kasting. Zaczyna się za godzinę.
-Moge wpaść.
-Podaj mi jeszcze tylko swoje imię, nazwisko i wiek. Blue Wheller, lat szesnaście.
-Świetnie. Studio znajduje się na Downing Street. Do zobaczenia Blue.
-Na razie. - Jeżeli miałam dotrzeć tam na czas musiałam się zbierać. Wykonałam jeszcze jeden telefon, tym razem zamawiający taksówkę. Gdy samochód podjechał pod dom, chwyciłam torebkę, poprawiłam włosy i wyszłam na zewnątrz.
-Możesz mi powiedzieć o co ci chodzi? - Marica siedziała skulona na schodach. Na jej widok chciało mi się śmiać. Była żałosna. - Ej no! Odpowiesz mi?! - Udając, że jej nie widzę wsiadłam do taksówki. Kiedy chciałam zamkną drzwiczki, powstrzymała mnie. - Blue wiem, że wczoraj byłaś na tej imprezie. Ktoś ci zrobił krzywdę? - Spojrzałam jej prosto w oczy.
-Tak, ty.
-Witam, ja na kasting.
-Proszę tędy - Podążyłam za wysoką rudowłosą dziewczyną, jasnym korytarzem. Zatrzymałyśmy się przed pomieszczeniem wokół, którego stało mnóstwo dziewczyn. Wszystkie natychmiast oceniły mnie wzrokiem, kalkulując w głowie jakie mam szanse. To było śmieszne.
-Jak wyczytają twoje nazwisko wchodzisz.
-Spoko - Usiadłam na podłodze opierając się plecami o zimną ścianę.- Co tam powiecie koleżanki? - Spytałam patrząc na dziewczyny stojące najbliżej mnie, ale one tylko popatrzyły na mnie jak na ułomną i wróciły do swojej rozmowy. - Zawsze miło.
-Panna Wheller. - Podniosłam się do góry i ruszyłam przez tłum rozwścieczonych żmij. - Proszę załóż to i chodź na plan. - Kiwnęłam głową i poszłam do przebieralni, szybko założyłam wręczoną mi sukienkę i swobodnie stanęłam przed fotografem.
-Cześć. Jestem Jev.
-Blue.
-Zacznij robić jakieś pozy, bądź tylko swobodna i się nie denerwuj.
-A kto powiedział, że ja się denerwuje?
-I takie podejście mi się podoba.
Kilka zdjęć, parę uwag i po wszystkim. Fotograf był zachwycony i zagwarantował mi, że na pewno będę twarzą nowej kolekcji. Oczywiście mu nie uwierzyłam . To było by zbyt piękne. Pospacerowałam trochę po mieście, zrobiłam zakupy, spotkałam się z koleżankami ze szkoły i wróciłam do domu. Gdzie już Marici nie było, zastąpił ją Max.
-Nie spytam się skąd masz adres, bo to chyba jasne. - Powiedziałam zamiast przywitania.
-Co się dzieje? - Zagryzłam wargę i spojrzałam na niego zła, ze udaje głupca.
-Żarty sobie ze mnie stroisz?
-Nie rozumiem.
-Wielka szkoda - Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, a on za mną choć wcale nie chciałam go wpuścić.
-Przestań się mną bawić i powiedz o co ci chodzi.
-Ja się tobą bawię? To ty liżesz się z moją przyjaciółką. - Otworzył usta by coś powiedzieć, ale zrezygnował. - Tak myślałam. Wyjdź. - Pokręcił głową.
- Zaczekaj. To nic nie znaczyło. Po prostu tak wyszło, a po za tym to nie ja siedziałem bez bluzki w pokoju Ethana.
-Jeszcze będziesz mi to wypominać?
-Nie, nie o to mi chodzi. Boże. Możemy o tym zapomnieć? Proszę? - Przymknęłam oczy z namysłem.
-Jesteś za słodki, by ci tego nie wybaczyć - Uśmiechnął się szeroko i mocno mnie przytulił.
-Wiedziałem, że nie dasz rady mi się oprzeć.
Rozdział 5
Miałam ochotę podejść i dać mu w twarz, a na nią napluć. Czy tak zachowuje się przyjaciółka? Powinna zauważyć, że Max mi się podoba. Niestety moim planom przeszkodził kochanek mamusi.
-Co tu robisz ślicznotko? - Spytał pożerając mnie wzrokiem, przyciągając do siebie za szlufki moich spodni.
-Znajomi mnie zaprosili. To twój dom?
-Owszem? Podoba ci się?
-No muszę przyznać, że brzydki nie jest.
-Najfajniejsza jest moja sypialnia - Uśmiechnęłam się do niego unosząc brwi do góry.
-Chcesz mi ją pokazać? - Chwycił moją rękę i pociągnął za sobą w stronę schodów. Gdy dotarliśmy na trzecie piętro moim oczom ukazał się jeden wielki pokój. Jedna cała ściana była oknem, a reszta była koloru neonowego niebieskiego. Na środku stało wielkie łóżko wodne, a w rogu ogromne akwarium. Podeszłam do niego, ale zamiast rybek zobaczyłam tylko ich szkielety poustawiane na dnie. - Oryginalnie - Powiedziałam z podziwem, mając nadzieje, że były sztuczne. Podszedł do mnie i włożył ręce w tylne kieszenie moich jeansów. - Po co sypiasz z moją matką? Na pewno nie dla kasy, bo jak widać masz jej dostatek.
-Dla zabawy.
-No cóż szczytny cel - Odwróciłam się w jego stronę i go pocałowałam. Zamruczał seksownie, podniósł mnie do góry i usadził sobie na biodrach. Zachichotałam, zębami skubiąc jego wargę. Położył mnie na łóżku, które pode mną zafalowało.
-Chcesz? - Wyjął z kieszeni bluzy małą torebeczkę z białymi tabletkami w środku. Pokręciłam głową z niechęcią. - Czemu? - Zrobił smutną minę i wysypał sobie kilka na dłoń. - Weź przynajmniej jedną - Po raz kolejny pokręciłam głową, ale tym razem mniej pewnie. - Nie bądź nudziarą - Spojrzałam na tabletki i zacisnęłam wargi w wąską kreskę. - Otwórz te piękne usteczka. - Mimo woli uśmiechnęłam się, a wtedy on wsunął mi do buzi białą śmierć. Przez chwile walczyłam ze sobą, ale w końcu ją połknęłam. - Grzeczna dziewczynka - Zdjął moją bluzkę i zaczął całować mój obojczyk. Leżałam patrząc w sufit, delikatnie się uśmiechając. Jego dotyk łaskotał, a obraz przed moimi oczami zaczął zmieniać barwę. Robiło mi się coraz gorącej, aż wpadłam w panikę. Odepchnęłam od siebie Ethana i przeszłam do pozycji siedzącej. - O co chodzi? - Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na niego zaniepokojona. Cała moja pewność siebie gdzieś uleciała.
-Przynieś mi wody, dobrze? - Zmarszczył czoło, ale zapiął rozporek i zbiegł po schodach na dół. Zaczęłam drżeć, mimo że wcale nie było mi zimno. Z wrzaskiem podskoczyłam do góry, gdy obok siebie zobaczyłam Travisa. Mojego nieżyjącego brata. Kilka razy zamrugałam i chłopak znikł. Podniosłam się na miękkich nogach i rozejrzałam się wokoło. Światło w pokoju zaczęło mrugać niespokojnie, a szkielety rybek pływać w akwarium. Mój urywany oddech przyśpieszył, a serce galopowało. Poczułam czyjś dotyk na nagich ramionach, ale gdy się odwróciłam nikogo nie było. Usiadłam obok łóżka i schowałam głowę miedzy kolanami. Kołysząc się w przód i tył próbowałam się uspokoić.
-Blue? Hej mała co się stało? - Wzniosłam oczy do góry i napotkałam twarz Max'a. Zerwałam się do góry, chwyciłam swoją bluzkę i wybiegłam, czując jego wzrok na plecach. W domu znalazłam się szybciej niż z niego wyszłam. Goście siedzieli w salonie, do którego wpadłam zdyszana, zła i przestraszona.
-Blue, co ty masz na sobie?! - Wrzasnęła matka, podnosząc się na równe nogi. - Wyglądasz jak dziwka!
-Ja tak wyglądam, a ty nią jesteś - Ruszyła w moją stronę, za pewne chcąc mnie uderzyć, ale ja chwyciłam krzesło, które stało obok mnie i walnęłam nim o ścianę.
Spojrzałam na nią odważnie.
-I co tym razem też dasz mi w twarz?
-O czym ona mówi? - Wtrącił się ojciec.
-Ta suka rżnie się w naszej kuchni z o dwadzieścia lat młodszym chłopakiem. Gratuluje tato wybranki. - Powiedziała i poszłam do swojego pokoju, ciągle kątem oka widząc zmarłego brata.
-Co tu robisz ślicznotko? - Spytał pożerając mnie wzrokiem, przyciągając do siebie za szlufki moich spodni.
-Znajomi mnie zaprosili. To twój dom?
-Owszem? Podoba ci się?
-No muszę przyznać, że brzydki nie jest.
-Najfajniejsza jest moja sypialnia - Uśmiechnęłam się do niego unosząc brwi do góry.
-Chcesz mi ją pokazać? - Chwycił moją rękę i pociągnął za sobą w stronę schodów. Gdy dotarliśmy na trzecie piętro moim oczom ukazał się jeden wielki pokój. Jedna cała ściana była oknem, a reszta była koloru neonowego niebieskiego. Na środku stało wielkie łóżko wodne, a w rogu ogromne akwarium. Podeszłam do niego, ale zamiast rybek zobaczyłam tylko ich szkielety poustawiane na dnie. - Oryginalnie - Powiedziałam z podziwem, mając nadzieje, że były sztuczne. Podszedł do mnie i włożył ręce w tylne kieszenie moich jeansów. - Po co sypiasz z moją matką? Na pewno nie dla kasy, bo jak widać masz jej dostatek.
-Dla zabawy.
-No cóż szczytny cel - Odwróciłam się w jego stronę i go pocałowałam. Zamruczał seksownie, podniósł mnie do góry i usadził sobie na biodrach. Zachichotałam, zębami skubiąc jego wargę. Położył mnie na łóżku, które pode mną zafalowało.
-Chcesz? - Wyjął z kieszeni bluzy małą torebeczkę z białymi tabletkami w środku. Pokręciłam głową z niechęcią. - Czemu? - Zrobił smutną minę i wysypał sobie kilka na dłoń. - Weź przynajmniej jedną - Po raz kolejny pokręciłam głową, ale tym razem mniej pewnie. - Nie bądź nudziarą - Spojrzałam na tabletki i zacisnęłam wargi w wąską kreskę. - Otwórz te piękne usteczka. - Mimo woli uśmiechnęłam się, a wtedy on wsunął mi do buzi białą śmierć. Przez chwile walczyłam ze sobą, ale w końcu ją połknęłam. - Grzeczna dziewczynka - Zdjął moją bluzkę i zaczął całować mój obojczyk. Leżałam patrząc w sufit, delikatnie się uśmiechając. Jego dotyk łaskotał, a obraz przed moimi oczami zaczął zmieniać barwę. Robiło mi się coraz gorącej, aż wpadłam w panikę. Odepchnęłam od siebie Ethana i przeszłam do pozycji siedzącej. - O co chodzi? - Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na niego zaniepokojona. Cała moja pewność siebie gdzieś uleciała.
-Przynieś mi wody, dobrze? - Zmarszczył czoło, ale zapiął rozporek i zbiegł po schodach na dół. Zaczęłam drżeć, mimo że wcale nie było mi zimno. Z wrzaskiem podskoczyłam do góry, gdy obok siebie zobaczyłam Travisa. Mojego nieżyjącego brata. Kilka razy zamrugałam i chłopak znikł. Podniosłam się na miękkich nogach i rozejrzałam się wokoło. Światło w pokoju zaczęło mrugać niespokojnie, a szkielety rybek pływać w akwarium. Mój urywany oddech przyśpieszył, a serce galopowało. Poczułam czyjś dotyk na nagich ramionach, ale gdy się odwróciłam nikogo nie było. Usiadłam obok łóżka i schowałam głowę miedzy kolanami. Kołysząc się w przód i tył próbowałam się uspokoić.
-Blue? Hej mała co się stało? - Wzniosłam oczy do góry i napotkałam twarz Max'a. Zerwałam się do góry, chwyciłam swoją bluzkę i wybiegłam, czując jego wzrok na plecach. W domu znalazłam się szybciej niż z niego wyszłam. Goście siedzieli w salonie, do którego wpadłam zdyszana, zła i przestraszona.
-Blue, co ty masz na sobie?! - Wrzasnęła matka, podnosząc się na równe nogi. - Wyglądasz jak dziwka!
-Ja tak wyglądam, a ty nią jesteś - Ruszyła w moją stronę, za pewne chcąc mnie uderzyć, ale ja chwyciłam krzesło, które stało obok mnie i walnęłam nim o ścianę.
Spojrzałam na nią odważnie.
-I co tym razem też dasz mi w twarz?
-O czym ona mówi? - Wtrącił się ojciec.
-Ta suka rżnie się w naszej kuchni z o dwadzieścia lat młodszym chłopakiem. Gratuluje tato wybranki. - Powiedziała i poszłam do swojego pokoju, ciągle kątem oka widząc zmarłego brata.
czwartek, 25 kwietnia 2013
Rozdział 4
- Chłopcy bądźcie tak mili i przedstawcie się Marice jeszcze raz. Wiecie problemy z pamięcią - Powiedziałam z uśmiechem, znacząco patrząc na przyjaciółkę.
-Max - Blondyn pocałował ją w policzek i usiadł koło mnie.
-Nail - Brunet chwycił jej rękę i delikatnie ucałował patrząc jej w oczy.
-Uuu jaki szarmancki - Zaśmiałam się, gdy przyjaciółka cała czerwona nie zdołała wykrztusić ani słowa. Na swoim kolanie poczułam dłoń Max'a i posłałam mu rozbawione spojrzenie. Chłopak trochę się speszył i odwrócił wzrok, by go pocieszyć położyłam swoją rękę na jego, którą ciągle trzymał na mojej nodze. Urocza scenka, w końcu mam kawałek serca.
-Więc tak na prawdę nie jesteś lesbijką? - Spytał Nail patrząc na Marice.
-Powiedziałam, że jestem lesbijką?!
-Nawet całowałaś się z Blue - Wtrącił się Max, a ja niewinnie zagryzłam wargę.
-No wiesz to była część naszej zabawy.
-Więc dlaczego znają już nasze imiona? - Spojrzała na mnie wyzywająco. Wywróciłam oczami.
-Bo są fajni - Przesłałam jej całusa.
-Co robimy dzisiaj? - Spytała zmieniając temat.
-Coś po czym będziesz pamiętać wieczór - Skarciła mnie wzrokiem, ale zaraz się uśmiechnęła.
-Więc jakieś pomysły? -Już miałam coś zaproponować, ale zadzwoniła moja komórka. Spojrzałam na wyświetlacz. Mama. Uśmiechnęłam się do siebie i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
-Tak mamusiu?- Spytałam słodkim głosem.
-Twój ojciec dzisiaj wraca, więc masz być na kolacji. Będzie jego szef, nawet nie myśl żeby nie przyjść - Mina natychmiast mi zrzedła.
-Jasne.
-I masz trzymać buzie na kłódkę.
-Zastanowię się - Nie dając jej już nic powiedzieć rozłączyłam się.
-Kto to? - Zapytał Max.
-Moja mama. Musicie planować beze mnie. Muszę być na dzisiejszej kolacji.
-O nie! - Pisnęła blondynka.
-Szkoda, bo nasz kumpel urządza dziś imprezę- Powiedział Nail
-Kurwa, kocham swoje szczęście. Nie uda mi się wyrwać - Znacznie posmutniałam. Nie miałam ochoty na żadną kolacje z szefuniem. Nie lubiłam go. Był strasznie sztywny.
-Przepraszam możemy zamienić parę słów? - Usłyszałam za swoimi plecami obcy męski głos. Odwróciłam się w stronę mężczyzny i spojrzałam na niego pytająco.
-O co chodzi?
-Jesteś może modelką? - Wybuchnęłam śmiechem, odgarniając moje brązoworude włosy na plecy.
-Czy ja wyglądam jak modelka? - Spytałam z szerokim hollywoodzkim uśmiechem.
-Tak, a mało tego jak modelka, której szukamy - Zmarszczyłam czoło, czekając aż powie coś więcej. - Potrzebujemy kogoś do nowej kolekcji ubrań. Ty nadawałabyś się idealnie. Tu masz moją wizytówkę. Mam nadziej, że zadzwonisz - Przyjęłam od niego mały skrawek papieru z numerem i nazwiskiem.
-Zastanowię się - Kiwnął głową i odszedł. - Co to było?
-O mój boże, o mój boże moja Blue będzie modelką! - Spojrzałam na Marice, która ze szczęścia skakała na swoim krześle.
-Oszalałaś?
-Nie mów, że tam nie zadzwonisz.
-Nie mam takiego zamiaru - Mina jej zrzedła.
-Ale dlaczego? - Spytał Nail. - Moim zdaniem się nadajesz.
-Moim też, mogłabyś spróbować - Wtrącił Max. Wzruszyłam ramionami chowając wizytówkę do kieszeni.
-Idziemy na lody?
Do domu wróciłam na tyle wcześnie, że zdążyłam się przebrać. Założyłam turkusową sukienkę i badziewne sandałki, które kiedyś kupił mi ojciec. Punkt dwudziesta usiedliśmy do stołu. Mama przyrządziła swoja popisową pieczeń, która była obrzydliwa. Miałam ochotę zrzygać się na talerz. Widząc moją minę posłała mi surowe spojrzenie trzymając kieliszek czerwonego wina w dłoni.
-Co zamierzasz robić w te wakacje Blue? - Spytał Adam. Szef ojca.
-No wie pan. To co każda nastolatka. Pić, jarać, balować do rana, uprawiać nie zobowiązując seks i takie tam. - Zachłysnął się pieczenią. Najwidoczniej mu też nie smakowała.
-Ach te dzieciaki. Żartownisie. - Skwitowała sztucznie rozbawionym głosem mama.
-Może chciałabyś spędzić trochę czasu z Brianem? - Spojrzałam na syna Adama i stłamsiłam śmiech.
-Niestety mam chłopaka. Był by zazdrosny.
-Och no cóż. Szkoda.
-Nie mówiłaś, że masz chłopaka - Zaciekawił się ojciec.
-Mama ci nie mówiła? Odwiedził nas dziś. Świetnie im się rozmawiało.
-Diano czemu nic nie mówiłaś? Jak ma na imię ten szczęściarz? - Myślałam, że wypluje na niego zawartość swoich ust, gdy się o to spytał.
-Ethan.
-Piękne imię - Wtrąciła się An. Żona Adama. Mama patrzyła na mnie zabójczym wzrokiem, a ja się tylko uśmiechnęłam i upiłam łyk wody.
-Mama bardzo go polubiła. Nie wiem tato czy nie powinieneś zacząć się martwić.
-Dosyć! - Wrzasnęła. - Mam dosyć tych twoich żartów - Wszyscy patrzyli na nią zdumieni. Tylko ktoś kto ma coś na sumieniu tak nagle wybucha. - Idź do siebie. - Wzruszyłam ramionami, wstałam i popędziłam do swojego pokoju. Zrzuciłam z siebie nudne fatałaszki. Złożyłam najlepszą bieliznę, wskoczyłam w ciemne jeansy i bluzeczkę do pęka, w którym widniał niewielki srebrny kolczyk. Nałożyłam błyszczyk na usta i wyskoczyłam przez okno do ogrodu.
Dom, w którym odbywała się impreza był naprawdę wielki. Basen i trzy piętra szklanego budynku robiły wrażenie. Muzykę słychać było już na końcu ulicy. Dziwne, ze nie wezwali jeszcze glin. Z wdziękiem weszłam do środka i momentalnie zatrzymałam się w progu. Na środku salonu Marica tańczyła z Max'em całując go, a nieopodal nich stał Ethan.
-Max - Blondyn pocałował ją w policzek i usiadł koło mnie.
-Nail - Brunet chwycił jej rękę i delikatnie ucałował patrząc jej w oczy.
-Uuu jaki szarmancki - Zaśmiałam się, gdy przyjaciółka cała czerwona nie zdołała wykrztusić ani słowa. Na swoim kolanie poczułam dłoń Max'a i posłałam mu rozbawione spojrzenie. Chłopak trochę się speszył i odwrócił wzrok, by go pocieszyć położyłam swoją rękę na jego, którą ciągle trzymał na mojej nodze. Urocza scenka, w końcu mam kawałek serca.
-Więc tak na prawdę nie jesteś lesbijką? - Spytał Nail patrząc na Marice.
-Powiedziałam, że jestem lesbijką?!
-Nawet całowałaś się z Blue - Wtrącił się Max, a ja niewinnie zagryzłam wargę.
-No wiesz to była część naszej zabawy.
-Więc dlaczego znają już nasze imiona? - Spojrzała na mnie wyzywająco. Wywróciłam oczami.
-Bo są fajni - Przesłałam jej całusa.
-Co robimy dzisiaj? - Spytała zmieniając temat.
-Coś po czym będziesz pamiętać wieczór - Skarciła mnie wzrokiem, ale zaraz się uśmiechnęła.
-Więc jakieś pomysły? -Już miałam coś zaproponować, ale zadzwoniła moja komórka. Spojrzałam na wyświetlacz. Mama. Uśmiechnęłam się do siebie i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
-Tak mamusiu?- Spytałam słodkim głosem.
-Twój ojciec dzisiaj wraca, więc masz być na kolacji. Będzie jego szef, nawet nie myśl żeby nie przyjść - Mina natychmiast mi zrzedła.
-Jasne.
-I masz trzymać buzie na kłódkę.
-Zastanowię się - Nie dając jej już nic powiedzieć rozłączyłam się.
-Kto to? - Zapytał Max.
-Moja mama. Musicie planować beze mnie. Muszę być na dzisiejszej kolacji.
-O nie! - Pisnęła blondynka.
-Szkoda, bo nasz kumpel urządza dziś imprezę- Powiedział Nail
-Kurwa, kocham swoje szczęście. Nie uda mi się wyrwać - Znacznie posmutniałam. Nie miałam ochoty na żadną kolacje z szefuniem. Nie lubiłam go. Był strasznie sztywny.
-Przepraszam możemy zamienić parę słów? - Usłyszałam za swoimi plecami obcy męski głos. Odwróciłam się w stronę mężczyzny i spojrzałam na niego pytająco.
-O co chodzi?
-Jesteś może modelką? - Wybuchnęłam śmiechem, odgarniając moje brązoworude włosy na plecy.
-Czy ja wyglądam jak modelka? - Spytałam z szerokim hollywoodzkim uśmiechem.
-Tak, a mało tego jak modelka, której szukamy - Zmarszczyłam czoło, czekając aż powie coś więcej. - Potrzebujemy kogoś do nowej kolekcji ubrań. Ty nadawałabyś się idealnie. Tu masz moją wizytówkę. Mam nadziej, że zadzwonisz - Przyjęłam od niego mały skrawek papieru z numerem i nazwiskiem.
-Zastanowię się - Kiwnął głową i odszedł. - Co to było?
-O mój boże, o mój boże moja Blue będzie modelką! - Spojrzałam na Marice, która ze szczęścia skakała na swoim krześle.
-Oszalałaś?
-Nie mów, że tam nie zadzwonisz.
-Nie mam takiego zamiaru - Mina jej zrzedła.
-Ale dlaczego? - Spytał Nail. - Moim zdaniem się nadajesz.
-Moim też, mogłabyś spróbować - Wtrącił Max. Wzruszyłam ramionami chowając wizytówkę do kieszeni.
-Idziemy na lody?
Do domu wróciłam na tyle wcześnie, że zdążyłam się przebrać. Założyłam turkusową sukienkę i badziewne sandałki, które kiedyś kupił mi ojciec. Punkt dwudziesta usiedliśmy do stołu. Mama przyrządziła swoja popisową pieczeń, która była obrzydliwa. Miałam ochotę zrzygać się na talerz. Widząc moją minę posłała mi surowe spojrzenie trzymając kieliszek czerwonego wina w dłoni.
-Co zamierzasz robić w te wakacje Blue? - Spytał Adam. Szef ojca.
-No wie pan. To co każda nastolatka. Pić, jarać, balować do rana, uprawiać nie zobowiązując seks i takie tam. - Zachłysnął się pieczenią. Najwidoczniej mu też nie smakowała.
-Ach te dzieciaki. Żartownisie. - Skwitowała sztucznie rozbawionym głosem mama.
-Może chciałabyś spędzić trochę czasu z Brianem? - Spojrzałam na syna Adama i stłamsiłam śmiech.
-Niestety mam chłopaka. Był by zazdrosny.
-Och no cóż. Szkoda.
-Nie mówiłaś, że masz chłopaka - Zaciekawił się ojciec.
-Mama ci nie mówiła? Odwiedził nas dziś. Świetnie im się rozmawiało.
-Diano czemu nic nie mówiłaś? Jak ma na imię ten szczęściarz? - Myślałam, że wypluje na niego zawartość swoich ust, gdy się o to spytał.
-Ethan.
-Piękne imię - Wtrąciła się An. Żona Adama. Mama patrzyła na mnie zabójczym wzrokiem, a ja się tylko uśmiechnęłam i upiłam łyk wody.
-Mama bardzo go polubiła. Nie wiem tato czy nie powinieneś zacząć się martwić.
-Dosyć! - Wrzasnęła. - Mam dosyć tych twoich żartów - Wszyscy patrzyli na nią zdumieni. Tylko ktoś kto ma coś na sumieniu tak nagle wybucha. - Idź do siebie. - Wzruszyłam ramionami, wstałam i popędziłam do swojego pokoju. Zrzuciłam z siebie nudne fatałaszki. Złożyłam najlepszą bieliznę, wskoczyłam w ciemne jeansy i bluzeczkę do pęka, w którym widniał niewielki srebrny kolczyk. Nałożyłam błyszczyk na usta i wyskoczyłam przez okno do ogrodu.
Dom, w którym odbywała się impreza był naprawdę wielki. Basen i trzy piętra szklanego budynku robiły wrażenie. Muzykę słychać było już na końcu ulicy. Dziwne, ze nie wezwali jeszcze glin. Z wdziękiem weszłam do środka i momentalnie zatrzymałam się w progu. Na środku salonu Marica tańczyła z Max'em całując go, a nieopodal nich stał Ethan.
środa, 24 kwietnia 2013
Rozdział 3
- Do kurwy nędzy Blue wyjdź! - Zaśmiałam się na widok upokorzonej matki i przyjrzałam się chłopakowi. Był całkiem niezły. Czarne włosy opadające na oczy, ładne ciałko, sympatyczny uśmieszek. Co on widział w mojej matce? Może mu zapłaciła. Zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam do lodówki z chytrym uśmiechem. Oboje zaczęli pośpiesznie się ubierać, a ja wyjęłam sobie jogurt, który zaczęłam jeść przyglądając się im bezczelnie. Matka wyszła obciągając spódnice, a chłopak spojrzał na mnie. Stał na bosaka bez koszulki. Wzrokiem przejechałam po jego torsie i oblizałam wargi.
-Jak się zwie kochanek mamusi? - Spytałam odstawiając kubeczek z jogurtem i podchodząc do niego.
-Ethan. - Powiedział z delikatnym angielskim akcentem. Palcem dotknęłam jego nagiej skóry i powoli zjechałam nim do linii bioder.- Diana nie chwaliła się, że ma tak urodziwą córkę.
-Też mnie to zdziwiło - Złożyłam pocałunek na jego prawej piersi. - Może kiedyś poznamy się lepiej, a teraz wybacz. Muszę omówić parę rzeczy z moją mamusią. - Oznajmiłam i wyszłam kręcąc biodrami. Ździrę znalazłam w jej sypialni. - Myślałam, że jesteście takim udanym małżeństwem, a tu bam! Nie spodziewałam się tego po tobie mamo. - Usiadłam na bujanym fotelu i przełożyłam nogi przez jego drewniane ramie, patrząc na nią wyzywająco.
-Daruj sobie i tak mu nie powiesz. - Uniosłam brwi do góry.
-Jesteś strasznie pewna siebie, ale jedno muszę ci przyznać masz gust. Sama chętnie zaproszę go do sypialni. -Pochyliła się nade mną ze wściekłą mina.
-Nawet się nie waż. - Zawarczała, a ja wybuchnęłam śmiechem.
-Zazdrosna? Ty i tak go już nie obchodzisz. - Pogłaskała mnie po policzku i pokręciła smutno głową.
-Kiedy stałaś się taką...
-Kim? No powiedz mamo, wzorowałam się na tobie - Wyprostowała się, chwyciła marynarkę i wyszła. Moje wargi drżały ze złości. - Jak ja jej nienawidzę. - Pomyślałam wstając i idąc do swojego pokoju. Szybko włożyłam jeansowe szorty i białą koszulkę z nadrukiem uśmiechniętej buźki. Napisałam do Mariki SMS-a byśmy spotkały się w naszej ulubionej kawiarence.Gdy dotarłam na miejsce przyjaciółka już siedziała przy stoliku obczajają chłopaków, zamawiających kawę. Na mój widok odwróciła od nich wzrok i uśmiechnęła do mnie. Zajęłam miejsce na przeciw niej i od razu chwyciłam menu, mimo że doskonale wiedziałam co chce zamówić.
-Nigdy nie domyślisz jaki widok zastał mnie dziś w kuchni - Spojrzała na mnie zaciekawiona, sącząc moche.
-Zdziw mnie.
-Moją matkę bzykającą się na stole, z jakimś ciachem w naszym wieku - Zakrztusiła się i zrobiłam wielkie oczy.
-Żartujesz?
-Wyglądam jakbym żartowała? - Spytałam kąśliwie, wzywając kelnerkę. - Poproszę sok pomarańczowy i sałatkę z tuńczykiem. - Dziewczyna kiwnęła głową i poszła zrealizować zamówienie.
-Nie spodziewałabym się tego po twojej sukowatej mamuśce.
-Uwierz mi ja też. Teraz zastanawiam się tylko jak to wykorzystać przeciw niej.
-Powiesz ojcu?
-Nie wiem, zapewne nie, ale zażądam coś w zamian. Może oddzielne mieszkanie? - Przytaknęła mi z uznaniem.
-To było by coś. A co jeśli chodzi o wczoraj?
-Zupełnie zapomniałam. Poczekaj. - Wybrałam numer Max'a. Odebrał po trzecim sygnale.
-Cześć kotku - Przywitał się. Brzmiał o wiele pewniej niż wczoraj.
-Weź Nail'a i wpadajcie do The Muffin Man.
-No dobrze będziemy za piętnaście minut.
-Czekam. Buziaki. - Zakończyłam połączenie i pokazałam Marice zdjęcie Max'a.
-O mój boże. Powiedz, że ten drugi też jest taki boski. - Kiwnęłam z uśmiechem głową i zabrałam się do jedzenia.
-Jak się zwie kochanek mamusi? - Spytałam odstawiając kubeczek z jogurtem i podchodząc do niego.
-Ethan. - Powiedział z delikatnym angielskim akcentem. Palcem dotknęłam jego nagiej skóry i powoli zjechałam nim do linii bioder.- Diana nie chwaliła się, że ma tak urodziwą córkę.
-Też mnie to zdziwiło - Złożyłam pocałunek na jego prawej piersi. - Może kiedyś poznamy się lepiej, a teraz wybacz. Muszę omówić parę rzeczy z moją mamusią. - Oznajmiłam i wyszłam kręcąc biodrami. Ździrę znalazłam w jej sypialni. - Myślałam, że jesteście takim udanym małżeństwem, a tu bam! Nie spodziewałam się tego po tobie mamo. - Usiadłam na bujanym fotelu i przełożyłam nogi przez jego drewniane ramie, patrząc na nią wyzywająco.
-Daruj sobie i tak mu nie powiesz. - Uniosłam brwi do góry.
-Jesteś strasznie pewna siebie, ale jedno muszę ci przyznać masz gust. Sama chętnie zaproszę go do sypialni. -Pochyliła się nade mną ze wściekłą mina.
-Nawet się nie waż. - Zawarczała, a ja wybuchnęłam śmiechem.
-Zazdrosna? Ty i tak go już nie obchodzisz. - Pogłaskała mnie po policzku i pokręciła smutno głową.
-Kiedy stałaś się taką...
-Kim? No powiedz mamo, wzorowałam się na tobie - Wyprostowała się, chwyciła marynarkę i wyszła. Moje wargi drżały ze złości. - Jak ja jej nienawidzę. - Pomyślałam wstając i idąc do swojego pokoju. Szybko włożyłam jeansowe szorty i białą koszulkę z nadrukiem uśmiechniętej buźki. Napisałam do Mariki SMS-a byśmy spotkały się w naszej ulubionej kawiarence.Gdy dotarłam na miejsce przyjaciółka już siedziała przy stoliku obczajają chłopaków, zamawiających kawę. Na mój widok odwróciła od nich wzrok i uśmiechnęła do mnie. Zajęłam miejsce na przeciw niej i od razu chwyciłam menu, mimo że doskonale wiedziałam co chce zamówić.
-Nigdy nie domyślisz jaki widok zastał mnie dziś w kuchni - Spojrzała na mnie zaciekawiona, sącząc moche.
-Zdziw mnie.
-Moją matkę bzykającą się na stole, z jakimś ciachem w naszym wieku - Zakrztusiła się i zrobiłam wielkie oczy.
-Żartujesz?
-Wyglądam jakbym żartowała? - Spytałam kąśliwie, wzywając kelnerkę. - Poproszę sok pomarańczowy i sałatkę z tuńczykiem. - Dziewczyna kiwnęła głową i poszła zrealizować zamówienie.
-Nie spodziewałabym się tego po twojej sukowatej mamuśce.
-Uwierz mi ja też. Teraz zastanawiam się tylko jak to wykorzystać przeciw niej.
-Powiesz ojcu?
-Nie wiem, zapewne nie, ale zażądam coś w zamian. Może oddzielne mieszkanie? - Przytaknęła mi z uznaniem.
-To było by coś. A co jeśli chodzi o wczoraj?
-Zupełnie zapomniałam. Poczekaj. - Wybrałam numer Max'a. Odebrał po trzecim sygnale.
-Cześć kotku - Przywitał się. Brzmiał o wiele pewniej niż wczoraj.
-Weź Nail'a i wpadajcie do The Muffin Man.
-No dobrze będziemy za piętnaście minut.
-Czekam. Buziaki. - Zakończyłam połączenie i pokazałam Marice zdjęcie Max'a.
-O mój boże. Powiedz, że ten drugi też jest taki boski. - Kiwnęłam z uśmiechem głową i zabrałam się do jedzenia.
sobota, 20 kwietnia 2013
Rozdział 2
Cicho zamknęłam za sobą drzwi frontowe, a kluczyki rzuciłam na półeczkę wiszącą obok. Zdjęłam buty i na paluszkach czmychnęłam do salonu, gdy stawałam już na pierwszym stopniu schodów, zapaliło się światło. Krude!
-Gdzie byłaś? - Głos mamy brzmiał groźnie i podejrzliwie. Odwróciłam się do niej twarzą i spojrzałam na nią rozbawiona. Siedziała w czerwonym fotelu, obitym skórą. Wyglądała jak surowa, ździrowata jędza, którą w sumie i tak była.
-U Mariki, a gdzie mogłabym być.
-Łżesz.- Uśmiechnęłam się do siebie, na wspomnienia z przed chwili.Max i Nail byli naprawdę fajnymi chłopakami. Pomogli odprowadzić mi przyjaciółkę do domu, a po drodze odwalali niesamowite rzeczy. Byłam pewna, że się zaprzyjaźnimy. Odbieraliśmy na tych samych falach.
-Możliwe, ale czy to ważne?
-Uważasz, ze jak nie ma ojca to ci wszystko wolno? Masz szesnaście lat, twoja pora wracania do domu to dwudziesta druga. - Parsknęłam śmiechem.
-Zwariowałaś? Będę wracała o której chce. - Poderwała się do góry, podeszła do mnie i spojrzała ostro w oczy.
-Masz się mnie słuchać.
-Nie - Powiedziałam przez zaciśnięte zęby, za co oberwałam w policzek. - Jak się zestarzejesz i będziesz pod siebie szczała, to nie oddam cie do domu starców. O nie to było by zbyt piękne. Będziesz gnić w tym domu, zamknę cie w pokoju, pozasłaniam okna i zostawię samej sobie, żebyś zdechła. - Mówiąc to patrzyłam jej prosto w oczy, z nienawiścią w głosie. Miałam dużo kasy, piękny dom, własny pokój, dobrą szkołę, ale nie miałam rodziców i chętnie wszystko to bym za nich oddała. Z wyższością odwróciłam się i wbiegłam po schodach na górę do swojego pokoju. Był ogromny, a każda ze ścian była pomalowana na inny kolor. Na jednej wisiało ogromne zjecie moje i Mariki. Zrobiłyśmy je zaraz po tym jak się poznałyśmy. Za oświetlenie robiła kula dyskotekowa i lampki porozwieszane w kątach pokoju. To pomieszczenie jako jedyne było kolorowe w całym domu i wyglądało jak z kosmosu. Rzuciłam się na okrągłe, wiszące łóżko i wyjęłam telefon z kieszeni. Miałam jedną nieodczytaną wiadomość od Max'a. W SMS-ie znajdowało się jego zjecie i krótka wiadomość.
-Gdzie byłaś? - Głos mamy brzmiał groźnie i podejrzliwie. Odwróciłam się do niej twarzą i spojrzałam na nią rozbawiona. Siedziała w czerwonym fotelu, obitym skórą. Wyglądała jak surowa, ździrowata jędza, którą w sumie i tak była.
-U Mariki, a gdzie mogłabym być.
-Łżesz.- Uśmiechnęłam się do siebie, na wspomnienia z przed chwili.Max i Nail byli naprawdę fajnymi chłopakami. Pomogli odprowadzić mi przyjaciółkę do domu, a po drodze odwalali niesamowite rzeczy. Byłam pewna, że się zaprzyjaźnimy. Odbieraliśmy na tych samych falach.
-Możliwe, ale czy to ważne?
-Uważasz, ze jak nie ma ojca to ci wszystko wolno? Masz szesnaście lat, twoja pora wracania do domu to dwudziesta druga. - Parsknęłam śmiechem.
-Zwariowałaś? Będę wracała o której chce. - Poderwała się do góry, podeszła do mnie i spojrzała ostro w oczy.
-Masz się mnie słuchać.
Jak tam łobuziaro, stęskniłaś się już?
Po jej przeczytaniu zaśmiałam się, ale nie odpisałam. Nie może myśleć, że jestem taka łatwa. Żwawym krokiem ruszyłam do łazienki. Wannę po brzegi wypełniłam gorącą wodą, w której zanurzyłam się po samą szyje. Napełniłam płuca lawendowym zapachem i zaczęłam nucić sobie ulubioną piosenkę, by zakłócić kłótnie która dochodziła z dołu. Pewnie matka zadzwoniła do ojca, który był na wyjeździe służbowym, by się poskarżyć, jakie to ma ze mną problemy. Mimo że mnie urodziła, na pewno nie miała instynktu macierzyńskiego. Była oziębłą suką od zawsze.
Po pokoju rozszedł się dzwonek mojej komórki. Wygrzebałam się z ciepłej pościeli i podreptałam do biurka.
-Halo? - Spytała zaspanym głosem patrząc na zegarek. Była dopiero dziesiąta.
-Ratunku nic nie pamiętam z wczoraj. - W słuchawce rozległ się paniczny głos Mariki. Zaśmiałam się i szybko ułożyłam sobie w głowie historyjkę.
-Zniknęłaś gdzieś w klubie i musiałam cie szukać z chłopakami, pamiętasz tych, których poznałyśmy na początku.
-Tak, coś tam pamiętam, Alex i coś tam na N.
-Max i Nail.
-No przecież mówię, co dalej?
-W środku nigdzie cie nie było, więc wyszliśmy na zewnątrz. Znaleźliśmy cię pół kilometra dalej jak leżałaś goła na jakimś facecie, całą zarzygana i w ogóle. Straszne to było, tym bardziej, że miał gdzieś z czterdzieści lat. Cały pomarszczony. Blee.
-Nie. - Wymamrotała pół szeptem. - Nie możliwe, że straciłam dziewictwo z jakimś o blechem.
-Jesteś dziewicą? Mówiłaś co innego.
-Oj cicho, nie mogłam się przyznać, a teraz... Wszystko stracone.-Wybuchnęłam śmiechem.
-Mówisz jakby ktoś umarł. Głupku żartowałam. Nic specjalnego się nie wydarzyło
-Ty pizdo!
-Haha. Nie wieże, że tak łatwo dałaś się nabrać.
-To nie jest śmieszne.
-Jest, tylko ty tego nie widzisz. Pamiętasz przynajmniej jak wyglądali?
-Nie koniecznie.
-Żałuj. Tacy przystojniacy. Mam jednego zdjęcie to ci potem wyślę.
-Ojej. Podobałam się któremuś?
-Myślę, że Nail'owi. - Chyba nie skłamałam, nie wyglądał może na jakoś specjalnie zainteresowanego, ale poszedł z nią tańczyć, więc kto wie. Nie będę robiła jej przykrości. - Kochana zadzwoń później, idę dalej spać.
-No dobrze. Papatki.
-Buziaki. - Przerwałam połączenie i spojrzałam na łóżko. Tak na prawdę nie chciało mi się spać. Założyłam mój puchowy czarny szlafroczek i zeszłam na dół. W kuchni słychać było przyciszoną rozmowę. Kto o tej porze mógł u nas być? Otworzyła drzwi i stanęłam, jak wryta. W okół porozrzucane było ubrania, a moja matka leżała na stole, a na niej jakiś młody chłopak.
-Nie macie kurwa sypialni?!
wtorek, 16 kwietnia 2013
Rozdział 1
Zatłoczony klub przez pijanych nastolatków, tańczących w rytm muzyki, dym papierosowy unoszący się w powietrzu i kolorowe lasery. Tak, to jest to co kocham. Uśmiechnęłam się do siebie, siadając wraz z Mariką na czarnej kanapie w rogu ze stolikiem obok. To było nasze ulubione miejsce, do spędzania wieczornych piątków. Londyński klub, pod osłoną nocy wszystko wydawało się tu możliwe. Z Mariką znałyśmy się dopiero od roku, ale byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami, wiedziałyśmy o sobie wszystko. Tak naprawdę mogłam liczyć tylko na nią, a ona na mnie.
- Pójdę po piwo. - Powiedziałam zerkając na bar. Blondynka tylko kiwnęła głową i zaczęła grzebać w swojej małej torebce. Zaczęłam się przeciskać przez tłumy tańczących, było to niesamowicie trudne, ale zawsze mnie to bawiło. Czułam się wtedy jak w dżungli. Dopadłam baru i oparłam się o niego łokciami uśmiechając się słodko do barmana.
-Proszę cztery piwa. - Chłopak zlustrował mnie od stóp do głów i uniósł brwi.
-Dowodzik. - Wywróciłam oczami i wygrzebałam z torebki dowód, na którym miałam dwadzieścia jeden lat. Prawie nie mijało się to z prawdą, miałam tylko pięć lat mniej. Po chwili barman podał mi cztery zimne butelki, wypełnione ciemno bursztynowym płynem. Wróciłam do stolika, przy którym oprócz Mariki siedziało jeszcze dwóch chłopaków. Spojrzałam na przyjaciółkę i uśmiechnęłam się szeroko. Zabawa miała się właśnie rozpocząć.
-Lola, to Max.
-Hej. - Pochyliłam się i musnęłam policzek wysokiego blondyna o ślicznym białym uśmiechu i dużych hipnotyzujących oczach. Miał na sobie niebieską koszulkę, czarną kurtkę i ciemne jeansy. Musiałam mu przyznać dobre wyczucie stylu. - A to Nail. - Nail był brunetem o brązowych oczach, wyraźnie zarysowanych kościach policzkowych i równie dobrym stylem. Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że to Anglicy. Musnęłam policzek drugiego i usadowiłam się miedzy nimi.
-Jesteście stąd? - Słowa wypłynęły z ust blondyna. Zerknęłam znacząco na Marikę.
-Nie, jesteśmy turystkami. Natasha jest z Rosji, ja z Ameryki. - Było to kłamstwem, no oprócz tego, że Marika jest Rosjanką. Lubiłyśmy drażnić się z chłopakami. Dopiero, gdy wydawali się czegoś warci, zdradzałyśmy im swoje prawdziwe imiona i pochodzenie. Czasem potrafiłyśmy kłamać tak kilka miesięcy i nigdy się jeszcze to nie wydało. - Poznałyśmy się tu tydzień temu i tak jakoś zaczęłyśmy się dobrze dogadywać.A jak z wami? - Obaj uśmiechnęli się, przyglądając mi się badawczo.
- No cóż my to Anglicy. Znamy się od dzieciństwa. Wiesz, męska przyjaźń od kołyski. - Głos Nail'a był kuszący i mimo że mówił cicho, doskonale go słyszałam. Podniosłam butelkę do góry i omiotłam wszystkich wzrokiem.
-Za nową znajomość! - Jednym haustem wypiłam połowę napoju. Jeśli chodziło o alkohol nigdy nie próżnowałam. Marika gustowała również we wszelkiego rodzaju prochach, ja wolałam trzymać się od tego z dala. Było to wywołane prawdopodobnie strachem, dwa lata temu mój starszy brat przedawkował i umarł. Lekarze nie mogli nic zrobić, od tamtej pory nie miałam w ustach tego świństwa. Oczywiście przestrzegałam przed tym przyjaciółkę, ale się mnie nie słuchała. Po paru kieliszkach Marika zniknęła na parkiecie z Nail'em, a ja zostałam sama z Max'em. Przyglądał mi się pół przytomnym wzrokiem. Przysunęłam się bliżej niego i położyłam dłoń na jego udzie. Wyjęłam butelkę z jego ręki i usiadłam mu na kolanach.
-Masz dziewczynę? - Spytałam patrząc w jego niebieskie oczy. Nie mogąc nic wykrztusić pokręcił przecząco głową. Zaśmiałam się, rozbawiona jego reakcją. Taki chłopak powinien być pewny siebie, to on powinien panować nad sytuacją, nie ja. Pochyliłam się nad nim i językiem dotknęłam jego zaciśniętych warg.- Skarbie, rozluźnij się. Ja nie gryzę, na razie. - Uśmiechnął się i objął mnie w tali. - Tak lepiej. - Nasze usta zetknęły się w namiętnym pocałunku. Wsunęłam ręce pod jego koszulkę, gładząc gładką skórę, czując pod palcami mięśnie. Gdy zaczęłam rozpływać się w tej chwili, do stolika wrócili zagubieni przyjaciele. Z niesmakiem wróciłam na swoje miejsce, by wypić kolejną kolejkę. Usiadłam koło Mariki i spojrzałam na nią uwodzicielsko. Zwróciło to uwagę chłopaków. Gdy już wiedziałam, że są w nas wpatrzeni pocałowałam ją, a ona włożyła ręce między moje nogi. Ze śmiechem odsunęłam się od niej i oblizałam wargi.
-Zapomniałam wam powiedzieć, że Natasha. jest les. - Na twarzy Nail'a pojawiło się zrozumienie.
-A ty? - Zapytał zdezorientowany Max.
-Ja jestem tylko bi. - Uniósł brwi do góry, ale widać było, że mu ulżyło. W środku nie wytrzymywałam ze, śmiechu, ale na zewnątrz starałam się zachować powagę. Byli naprawdę słodcy.
-Może pójdziemy do nas? - Spojrzałam na bruneta zaciekawiona jego propozycją, a potem na Marikę. Blondynka chętnie pokiwała głową.
-Okey. - Po krótkim spacerze, londyńskimi uliczkami byliśmy na miejscu. Głupotą było by zmarnować taki wieczór, przejażdżką taksówką, więc postanowiliśmy iść pieszo. Mieszkanie było przestronne i czego się nie spodziewałam schludne. Może to byli geje i także stroili sobie z nas żarty? Powaliłam się na kanapie i rozejrzałam się dookoła. Nail podsunął mi pod nos butelkę wódki, a Max usiadł koło mnie. Marika ledwo stojąc na nogach pognała do łazienki. Czyli chłopcy byli tylko dla mnie. Położyłam głowę na kolanach Nail'a przyglądając się Max'owi. - Marika chyba zbyt dużo wypiła. - Oboje spojrzeli na mnie pytająco.
-Kto to Marika? - Wypalił blondyn.
-Natasha ma na imię Marika. - Zmarszczył czoło nadal nie rozumiejąc.
-Okłamałyście nas?
-To taka zabawa. Musiałyśmy ocenić czy jesteście fajni. Ja jestem Blue i stwierdzam fakt, że chyba możemy się zaprzyjaźnić.
- Pójdę po piwo. - Powiedziałam zerkając na bar. Blondynka tylko kiwnęła głową i zaczęła grzebać w swojej małej torebce. Zaczęłam się przeciskać przez tłumy tańczących, było to niesamowicie trudne, ale zawsze mnie to bawiło. Czułam się wtedy jak w dżungli. Dopadłam baru i oparłam się o niego łokciami uśmiechając się słodko do barmana.
-Proszę cztery piwa. - Chłopak zlustrował mnie od stóp do głów i uniósł brwi.
-Dowodzik. - Wywróciłam oczami i wygrzebałam z torebki dowód, na którym miałam dwadzieścia jeden lat. Prawie nie mijało się to z prawdą, miałam tylko pięć lat mniej. Po chwili barman podał mi cztery zimne butelki, wypełnione ciemno bursztynowym płynem. Wróciłam do stolika, przy którym oprócz Mariki siedziało jeszcze dwóch chłopaków. Spojrzałam na przyjaciółkę i uśmiechnęłam się szeroko. Zabawa miała się właśnie rozpocząć.
-Lola, to Max.
-Hej. - Pochyliłam się i musnęłam policzek wysokiego blondyna o ślicznym białym uśmiechu i dużych hipnotyzujących oczach. Miał na sobie niebieską koszulkę, czarną kurtkę i ciemne jeansy. Musiałam mu przyznać dobre wyczucie stylu. - A to Nail. - Nail był brunetem o brązowych oczach, wyraźnie zarysowanych kościach policzkowych i równie dobrym stylem. Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że to Anglicy. Musnęłam policzek drugiego i usadowiłam się miedzy nimi.
-Jesteście stąd? - Słowa wypłynęły z ust blondyna. Zerknęłam znacząco na Marikę.
-Nie, jesteśmy turystkami. Natasha jest z Rosji, ja z Ameryki. - Było to kłamstwem, no oprócz tego, że Marika jest Rosjanką. Lubiłyśmy drażnić się z chłopakami. Dopiero, gdy wydawali się czegoś warci, zdradzałyśmy im swoje prawdziwe imiona i pochodzenie. Czasem potrafiłyśmy kłamać tak kilka miesięcy i nigdy się jeszcze to nie wydało. - Poznałyśmy się tu tydzień temu i tak jakoś zaczęłyśmy się dobrze dogadywać.A jak z wami? - Obaj uśmiechnęli się, przyglądając mi się badawczo.
- No cóż my to Anglicy. Znamy się od dzieciństwa. Wiesz, męska przyjaźń od kołyski. - Głos Nail'a był kuszący i mimo że mówił cicho, doskonale go słyszałam. Podniosłam butelkę do góry i omiotłam wszystkich wzrokiem.
-Za nową znajomość! - Jednym haustem wypiłam połowę napoju. Jeśli chodziło o alkohol nigdy nie próżnowałam. Marika gustowała również we wszelkiego rodzaju prochach, ja wolałam trzymać się od tego z dala. Było to wywołane prawdopodobnie strachem, dwa lata temu mój starszy brat przedawkował i umarł. Lekarze nie mogli nic zrobić, od tamtej pory nie miałam w ustach tego świństwa. Oczywiście przestrzegałam przed tym przyjaciółkę, ale się mnie nie słuchała. Po paru kieliszkach Marika zniknęła na parkiecie z Nail'em, a ja zostałam sama z Max'em. Przyglądał mi się pół przytomnym wzrokiem. Przysunęłam się bliżej niego i położyłam dłoń na jego udzie. Wyjęłam butelkę z jego ręki i usiadłam mu na kolanach.
-Masz dziewczynę? - Spytałam patrząc w jego niebieskie oczy. Nie mogąc nic wykrztusić pokręcił przecząco głową. Zaśmiałam się, rozbawiona jego reakcją. Taki chłopak powinien być pewny siebie, to on powinien panować nad sytuacją, nie ja. Pochyliłam się nad nim i językiem dotknęłam jego zaciśniętych warg.- Skarbie, rozluźnij się. Ja nie gryzę, na razie. - Uśmiechnął się i objął mnie w tali. - Tak lepiej. - Nasze usta zetknęły się w namiętnym pocałunku. Wsunęłam ręce pod jego koszulkę, gładząc gładką skórę, czując pod palcami mięśnie. Gdy zaczęłam rozpływać się w tej chwili, do stolika wrócili zagubieni przyjaciele. Z niesmakiem wróciłam na swoje miejsce, by wypić kolejną kolejkę. Usiadłam koło Mariki i spojrzałam na nią uwodzicielsko. Zwróciło to uwagę chłopaków. Gdy już wiedziałam, że są w nas wpatrzeni pocałowałam ją, a ona włożyła ręce między moje nogi. Ze śmiechem odsunęłam się od niej i oblizałam wargi.
-Zapomniałam wam powiedzieć, że Natasha. jest les. - Na twarzy Nail'a pojawiło się zrozumienie.
-A ty? - Zapytał zdezorientowany Max.
-Ja jestem tylko bi. - Uniósł brwi do góry, ale widać było, że mu ulżyło. W środku nie wytrzymywałam ze, śmiechu, ale na zewnątrz starałam się zachować powagę. Byli naprawdę słodcy.
-Może pójdziemy do nas? - Spojrzałam na bruneta zaciekawiona jego propozycją, a potem na Marikę. Blondynka chętnie pokiwała głową.
-Okey. - Po krótkim spacerze, londyńskimi uliczkami byliśmy na miejscu. Głupotą było by zmarnować taki wieczór, przejażdżką taksówką, więc postanowiliśmy iść pieszo. Mieszkanie było przestronne i czego się nie spodziewałam schludne. Może to byli geje i także stroili sobie z nas żarty? Powaliłam się na kanapie i rozejrzałam się dookoła. Nail podsunął mi pod nos butelkę wódki, a Max usiadł koło mnie. Marika ledwo stojąc na nogach pognała do łazienki. Czyli chłopcy byli tylko dla mnie. Położyłam głowę na kolanach Nail'a przyglądając się Max'owi. - Marika chyba zbyt dużo wypiła. - Oboje spojrzeli na mnie pytająco.
-Kto to Marika? - Wypalił blondyn.
-Natasha ma na imię Marika. - Zmarszczył czoło nadal nie rozumiejąc.
-Okłamałyście nas?
-To taka zabawa. Musiałyśmy ocenić czy jesteście fajni. Ja jestem Blue i stwierdzam fakt, że chyba możemy się zaprzyjaźnić.
Subskrybuj:
Posty (Atom)